Doświadczony Włoch ostatnie etapowe zwycięstwo w Wielkiej Pętli odniósł w 2003 roku. W sumie jeden z najwybitniejszych sprinterów ostatniej dekady przejechał w Tour de France ledwie czternaście dni, finisze wygrywając czterokrotnie. W tym roku wraca do ścigania na francuskich szosach po kilku latach przerwy. - Złożyło się na to wiele czynników - tłumaczy w rozmowie z cyclingnews.org.
W Brukseli Petacchi wykorzystał serię kraks i zamieszanie w peletonie, długim finiszem rozstrzygając losy etapu. Za jego plecami znaleźli się między innymi Thor Hushovd i Robbie McEwen. - Fantastyczne uczucie. Mam już 36 lat i wciąż potrafię wygrywać. To daje mi nadzieję na przyszłość - tłumaczy zachwycony. - Mam już kontrakt z Lampre na przyszły rok.
- Nie wiem, co działo się z Cavendishem i Freire. Ich brak na finiszu nie zmienia faktu, iż wciąż było tam wielu znakomitych sprinterów do pokonania - przekonuje Włoch. - Wykonałem znakomitą pracę i jestem z siebie niezmiernie zadowolony. Nawet gdyby Cavendish finiszował z najlepszymi, to nie wydaje mi się, aby był w stanie mnie pokonać. Spisałem się świetnie i zasłużyłem na wygraną.