Tour de France: Armstrong: Tym razem byłem gwoździem

Trzeci etap 97. Tour de France nie był szczęśliwy dla faworytów. Cenne sekundy stracili Alberto Contador, Ivan Basso, Robert Gesink i - przede wszystkim - Lance Armstrong.

W tym artykule dowiesz się o:

Amerykanin, po szaleńczej pogoni, ostatecznie dotarł na metę dwie minuty po Cadelu Evansie i Andym Schlecku. Armstronga wyprzedzili także inni kandydaci do końcowego triumfu - Alexandre Winokurow, Bradley Wiggins, Denis Menchov oraz wspomniany Contador. O porażce Amerykanina zadecydował defekt na jednym z brukowanych odcinków.

- Czasem jesteś młotkiem, a czasem gwoździem - tłumaczył Armstrong po zakończeniu etapu. - Dzisiaj gwoździem byłem ja. Przed nami jednak jeszcze mnóstwo etapów, gdzie będę mógł na powrót stać się młotem - wyjaśnił plastycznie. W klasyfikacji generalnej siedmiokrotny triumfator Wielkiej Pętli spadł na 17. pozycję. Do Fabiana Cancellary traci dwie i pół minuty.

Armstrong złapał gumę w czwartej sekcji bruków. Niestety, w pobliżu nie było żadnego wozu technicznego. Amerykanin stracił więc kilka chwil czekając na pomoc, a w dojściu rywali pomagał mu później Yaroslav Popovych. - Miałem na tym etapie dużo pecha. Całe szczęście, że Yaroslav podał mi pomocną dłoń. Bez niego prawdopodobnie przegrałbym dziś wyścig.

Armstrong wciąż wierzy w możliwość wygrania Wielkiej Pętli po raz ósmy. - Straciliśmy trochę czasu, to fakt - nie ukrywał w rozmowie z dziennikarzami. - Nie możemy jednak spuszczać głów, tylko szukać zysków w górach. Dostaliśmy dziś porządnego kopniaka, ale w żadnym wypadku nie wracamy do domu. Zostajemy na trasie i walczymy dalej, o zwycięstwo.

Komentarze (0)