Tour de France: Sprinterskie przełamanie Cavendisha

Pierwsze etapy 97. Tour de France nie przebiegały po myśli Marka Cavendisha. Dwa pierwsze finisze z peletonu wygrał Alessandro Petacchi, a Brytyjczyk kończył ściganie na odległych lokatach. Przełamanie przyszło w Montargis.

Cavendish wyprzedził Edvalda Boassena Hagena i Geralda Ciolka. - To dopiero mój czwarty rok w zawodowym peletonie - tłumaczy brytyjski sprinter. - Sukces owocuje presją, oczekiwania rosną. Ludzie mówią, że jeśli nie wygram sześciu etapów w czasie Tour de France, to wyścig będzie dla mnie porażką. To nieprawda - wyjaśnia w rozmowie z dziennikarzami.

Jednym z głównych projektantów sprinterskiego sukcesu Cavendisha jest Mark Renshaw, który rozprowadza Brytyjczyka na ostatnim kilometrze. - Małpka wróciła i mam nadzieję, że znów znacznie wygrywać. To dla nas ogromna ulga - cieszy się Australijczyk. - To zespół dostarczył mnie na kreskę, bez nich sukces byłby niemożliwy - dodaje uszczęśliwiony Cavendish.

Po zakończeniu etapu Renshaw uściskał Brytyjczyka i nazwał go legendą. - Jestem zachwycony zwycięstwem i mam nadzieję, że w dalszej części wyścigu będziemy mieli kolejne szanse na skuteczny sprinterski finisz - nie ukrywa Cavendish. - Nie wiem, co działo się na poprzednich etapach. Po prostu, jak w życiu, czasem ma się gorsze dni. Mam nadzieję, że przede mną tylko te lepsze.

Komentarze (0)