- Nie możemy akceptować takich zachowań. Decyzja była bardzo prosta - tłumaczy Pierre Courchod, jeden z członków jury. Renshaw kilkukrotnie głową uderzył zajeżdżającego drogę Cavendishowi Deana. - Dyskutowaliśmy o tym z wieloma kolarskimi znakomitościami i wszyscy popierają naszą decyzję - dodaje Courchod. Pytany o to, czy na karę zasługuj również Cavendish, który na całym zamieszaniu zyskał najwięcej, przyznaje, iż nie mają podstaw do wymierzenia Brytyjczykowi jakiejkolwiek nagany.
Wściekły na Renshawa jest Tyler Farrar, któremu Australijczyk uniemożliwił skuteczny finisz. - To nienormalne, niemal doprowadził do kraksy! - piekli się Amerykanin. - Columbia nie potrzebuje tak niezrównoważonych zawodników. Cavendish jest wystarczająco mocny, by wygrywać bez ich pomocy - tłumaczy Farrar. Wtóruje mu Dean. - To było nieodpowiednie. Mogło dojść do kraksy, komuś mogło stać się coś złego - nie ukrywa Australijczyk. - Jestem zszokowany jego zachowaniem, było skrajnie niebezpieczne.
Renshawa broni z kolei szef Columbii, Bob Stapleton. - Kolarstwo to twardy sport dla twardych ludzi - tłumaczy. - Byłbym ostrożny z obwinianiem kogokolwiek. Szczerze mówią, to nie widziałem tam nic niebezpiecznego - zaskakuje Stapleton. - Moim zdaniem nie powinien być wykluczony z wyścigu, ale to nie ja podejmuje decyzje. - Wspiera go manager HTC, Rolf Aldag. - To są starzy ludzie podejmujący idiotyczne decyzje - mówi. - Tak, proszę to dosłownie cytować! Jestem zszokowany
Kolegi z zespołu broni także Cavendish. - To zawsze my jesteśmy winni, prawda? - ironizuje. - Mieliśmy walkę dwóch kolarzy. Nawet nie mam siły tego komentować - przyznaje Brytyjczyk. - Musimy przyjąć tę decyzję, chociaż jest bardzo nieuczciwa. To smutne - nie ukrywa Cavendish. Według niego Renshaw... dbał po prostu o bezpieczeństwo na finiszu. - Kiedy kilku kolarzy jedzie obok siebie, zawsze jest niebezpiecznie. Mark próbował po prostu wywalczyć trochę przestrzeni. Wszystko po to, by uniknąć kraksy.