Pomimo wypadków, uczestnictwa w kraksach, nieustannych dopingowych oskarżeń i dużych strat czasowych na każdym kolejnym, górskim etapie, Armstrong wciąż stara się cieszyć swoim ostatnim występem w Tour de France. - To dla mnie absolutnie nowe doświadczenie. Jechać w tym wspaniałym wyścigu bez żadnej presji, móc obserwować to, co dzieje się wokół, słuchać i rozmawiać z ludźmi - zachwyca się Amerykanin. - Nie wygram Wielkiej Pętli po raz ósmy. Ale zamierzam się tu dobrze bawić.
Armstrong - mimo kiepskiej formy i sporych strat czasowych, wciąż ma swoje ambicje. - Chcę odnieść etapowe zwycięstwo, wiem jednak, że będzie o to niezwykle ciężko. Nikt przecież mnie nie puści i nie powie: hej, pozwólcie temu staruszkowi wygrać! - żartuje. - To jest Tour de France. Wspaniałe przedsięwzięcie, w którym biorą udział najlepsi kolarze na świecie i to oni walczą o zwycięstwa. Ja robię co w mojej mocy i do końca będę walczyć o to, aby zaznaczyć tu swoją obecność.
Armstrong nie może się doczekać mety w Paryżu. - Został nam tydzień. Zrobię wszystko, aby dojechać do Paryża, gdzie będę otoczony przez moją rodzinę - tłumaczy. Pytany o kwestię triumfatora tegorocznej Wielkiej Pętli, zdecydowanym gestem wskazuje na Alberto Contadora. - W tej chwili on i Andy są na takim samym poziomie. Alberto ma jednak przewagę w postaci sobotniej czasówki i gdybym miał kryształową kulę, to wywróżyłbym, że na Polach Elizejskich puchar cieszył będzie się Contador.