Tour de France: Kontrowersyjna akcja Contadora

Alberto Contador wykorzystał defekt Andy'ego Schlecka i odebrał Luksemburczykowi żółtą koszulkę lidera Tour de France. Zachowanie Hiszpana odbiło się w peletonie szerokim echem.

Schleck - dotychczasowy dzierżawca żółtego trykotu - kilka kilometrów przed końcem podjazdu pod Port de Bales zdecydował się na atak. Luksemburczyk momentalnie odskoczył od rywali, po chwili jednak zaciął mu się łańcuch. Z defektu rywala bezlitośnie skorzystali Contador, Denis Menchov i Samuel Sanchez. Przeprowadzili oni skuteczny kontratak, wpadając na linię mety 38 sekund przed Schleckiem. Nowym liderem 97. Tour de France został Contador, a Rosjanin i Hiszpan odrobili część strat do Luksemburczyka.

- O defekcie Andy'ego dowiedziałem się dopiero jakiś czas po rozpoczęciu kontrataku - tłumaczy nowy lider Wielkiej Pętli. - Miałem już wówczas znaczną przewagę i było za późno, aby coś zmienić - przyznaje Contador. Kilku komentatorów zarzuca Hiszpanowi, że nie zaczekał na rywala i żółtą koszulkę wywalczył w niezbyt sportowy sposób. Część kibiców wygwizdała go w czasie dekoracji. - To delikatna sytuacja - nie ukrywa Contador. - Nie wydaje mi się jednak, aby ten etap miał rozstrzygnąć losy Tour de France.

Jestem w stanie zrozumieć rozczarowanie Andy'ego - ciągnie Hiszpan. - Dzisiejsze wydarzenie nie zmieniają jednak mojego spojrzenia na ten wyścig. Wciąż koncentruję się na jeździe i powiększaniu przewagi nad najgroźniejszymi rywalami - dodaje. Hiszpana wspierają kolarskie legendy: Laurent Jalabert, Bernard Thévenet i Bernard Hinault. Zgodnym chórem przyznają, że defekty są nieodłączną częścią kolarstwa i Contador nie zrobił niczego nieodpowiedniego.

Na otwartą krytykę Hiszpana nie decyduje się także Lance Armstrong. - Nie widziałem dokładnie sytuacji, nie mogę więc jej jednoznacznie ocenić - tłumaczy Amerykanin. - Jeśli Alberto świadomie wykorzystał defekt Andy'ego, nie było to w porządku. Nie wiem jednak, czy tak faktycznie było, muszę najpierw zobaczyć zapis video - dodaje Amerykanin. Armstrong jakiś czas temu sam znalazł się w podobnej sytuacji. W 2001 roku poczekał na Jana Ullricha, a dwa lata później Niemiec odpłacił mu się w podobny sposób.

Jak na całą sytuację patrzy dyrektor sportowy Saxo Banku, Bjarne Riis? - Miałem nadzieję, że Alberto zaczeka... - nie ukrywa. Po chwili jednak reflektuje się i tłumaczy, że Hiszpan nie miał innego wyjścia i musiał podążać za Menchovem i Sanchezem. - Takie rzeczy w kolarstwie się zdarzają, nie chcę wywoływać zbędnej dyskusji. To smutne dla Andy'ego, z pewnością na to nie zasłużył - przyznaje Riis. Już we wtorek Schleck może jednak straty odrobić. - To byłby przepiękny comeback! Kto wie, może się uda. Nie tracimy nadziei.

Komentarze (0)