Liczymy na trzy medale w mistrzostwach Europy w kolarstwie torowym - rozmowa z Czesławem Langiem, organizatorem imprezy

W Pruszkowie odbędą się pierwsze mistrzostwa Starego Kontynentu w kolarstwie torowym w pełnym tego słowa znaczeniu. Poprzednie imprezy, w których kolarze rywalizowali o medale, miały charakter kadłubowy. Nie były to tak do końca mistrzostwa Europy, bo wcześniej albo nie były rozgrywane wszystkie konkurencje, bądź w zawodach startowali zawodnicy do lat 23. - Teraz to będzie impreza mistrzowska na miarę Starego Kontynentu - stwierdził Lang.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Jak udało się otrzymać organizację takiej imprezy jak mistrzostwa Europy w kolarstwie torowym?

Czesław Lang : Mamy w Pruszkowie wspaniały obiekt, który już raz został przetestowany podczas wielkiej kolarskiej imprezy. Były tam przecież rozgrywane mistrzostwa świata, które zostały dobrze zorganizowane. Z tego powodu łatwiej było walczyć o to, aby mistrzostwa Europy mogły zostać zorganizowane w Polsce. Proponowane były różne terminy, poprzedni nie za bardzo nam pasował, dlatego musieliśmy odmówić. Obecny, a więc 5-7 listopada bardzo nam odpowiada. Dlatego LangTeam wspólnie z Polskim Związkiem Kolarskim podjął się tego zadania.

Jaki był pierwszy termin? Dlaczego on nie odpowiadał LangTeam oraz PZK?

- Mistrzostwa miały się odbyć tuż po Tour de Pologne. Nie pamiętam już dokładnego terminu, ale to było zbyt szybko, abyśmy mogli zorganizować tego typu imprezę. Musieliśmy zrezygnować. Druga propozycja, to był listopad. To nam już odpowiadało. Chcemy zorganizować tę imprezę na bardzo wysokim poziomie, przenieść nasze doświadczenia z organizacji innych zawodów.

O organizację walczyli Włosi, Rosjanie. Co przemawiało na korzyść Polski?

- Polska jest krajem, który bardzo się rozwija jeśli chodzi o kolarstwo. Nie tylko na europejskiej, ale także na światowej mapie zaczynamy się coraz bardziej liczyć. Organizujemy przecież Tour de Pologne, inne imprezy, jak wyścigi MTB. Nawet zrodził się pomysł, aby Tour de France wystartował z Krakowa. Polska zaistniała w świadomości kolarskich władz, samych kolarzy, sponsorów, jako bardzo dobry organizator. Oni wszyscy wiedzą, że w Polsce warto organizować imprezy kolarskie, promować tą dyscyplinę. Kolarstwo nie może skupiać się tylko w dwóch czy trzech krajach, musi być imprezą dostępną dla wszystkich. Musi wychodzić szerzej.

Jakby pan scharakteryzował tor w Pruszkowie?

- To jeden z najnowocześniejszych torów nie tylko w Europie, ale i na świecie. Posiadający drewnianą nawierzchnię. Wykonany jest z sosny syberyjskiej. Jest to bardzo szybki tor, o wymiarach olimpijskich. Ten obiekt jeszcze nie jest w całości skończony. Tam jeszcze trochę rzeczy trzeba dołożyć, poprawić. Ważne jednak jest to, że taki wspaniały tor jest już w Polsce. Łatwiej jest coś dołożyć niż budować od początku. To jest obiekt, na którym można przeprowadzić wiele fajnych rzeczy. Nie tylko imprezy kolarskie, ale także koncerty, wystawy.

Największą gwiazdą imprezy będzie pewnie Brytyjczyk Sir Chris Hoy, trzykrotny mistrz olimpijski z Pekinu. A może ktoś go pokona?

- Hoy za swoje osiągnięcia dostał tytuł szlachecki. To megagwiazda. Czy ktoś go pokona? Ciężko będzie, ale to jest tylko sport. Na torze dochodziło wiele razy do sensacyjnych wyników. Hoy ma być największą gwiazdą, ale oczywiście nie jedyną. Nie zapominajmy również o kobietach. Będzie startować Brytyjka Victoria Pendleton, mistrzyni olimpijska z Pekinu w sprincie, ośmiokrotna mistrzyni świata. To są mistrzostwa Europy, ale nie tylko. Impreza ta, to również początek rywalizacji o kwalifikacje olimpijskie. Mocna powinna być nie tylko Wielka Brytania, ale również Francja, Niemcy.

Na ile medali na torze w Pruszkowie może liczyć Polska?

- W mistrzostwach Europy wystartuje 15 reprezentantów Polski. Z tego co rozmawiałem ze sztabem szkoleniowym, Polski Związek Kolarski liczy na trzy medale. Nie mówię, że na trzy złote, ale w ogóle na trzy. Dwa w omnium, czyli w wieloboju kolarskim. Mają o nie powalczyć Małgorzata Wojtyra i Rafał Ratajczyk, a także w sprincie drużynowym mężczyzn.

Za królewską konkurencję uważany jest madison, zwany też wyścigiem amerykańskim. Pan, gdy startował na torze, nie za bardzo za nim przepadał. Bał się pan tego, specyficznego wyścigu?

- Nie ma już co wracać do moich startów w tej konkurencji. W każdym razie madison, to na pewno królewska konkurencja. Jest to bardzo widowiskowy wyścig, ale zarazem bardzo trudny technicznie. Każda drużyna składa się z dwóch zawodników. Gdy jeden z kolarzy jedzie, drugi odpoczywa jadąc wolno po innej części toru. Zmiana odbywa się na zasadzie, że przy prędkości nawet 60 km jeden z zawodników ręką dotyka drugiego, i wypycha go na zmianę. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Na torze jest przecież trzydzieści dwuosobowych drużyn, więc wcale nie jest łatwo zrobić taką zmianę na pełnej prędkości.

Madison, to jednak już nie jest konkurencja olimpijska!

- Tak. Madison jest bardzo trudny technicznie. Może nie wszystkie kraje potrafią wychować sobie kolarzy, którzy potrafią jeździć w tego typu stylu.

Wielu zawodników, którzy odnosili sukcesy w kolarstwie szosowym zaczynało na torze, choćby pan. Co kolarzowi startującemu później w Tour de France daje doświadczenie wyniesione ze zmagań na torze?

- Tor mi dał to, że jeździłem świetnie na czas. Ścigałem się m.in. na cztery kilometry na dochodzenie. Tor dał mi szybkość, wytrzymałość. Wystarczy również zerknąć na mistrzów sprintu na szosie. Wielu z nich wyrobiło sobie szybkość właśnie na torze.

A jak się przedstawia budżet mistrzostw Europy? Podobno nie jest to impreza dochodowa?

- Rzeczywiście nie będzie to dochodowa impreza. Dlaczego? Raz, że jest to koniec sezonu, a dwa o tym, że organizujemy mistrzostwa Europy, dowiedzieliśmy się miesiąc temu. Budżet imprezy, to mniej więcej milion złotych. Taką kwotę trzeba zebrać na samą organizację imprezy. Wynajęcie kontenerów na sprzęt kolarski, zapewnienie odpowiednich warunków do startu zawodnikom, telewizji do realizacji transmisji, to wszystko pochłania koszty.

Od 18 lat organizuje pan Tour de Pologne. Jak logistycznie można porównać ten wieloetapowy wyścig do mistrzostw Europy w kolarstwie torowym?

- Wyścig etapowy, to zupełnie inna bajka. To mniej więcej coś takiego jakby mistrzostwa Europy, ich organizację, przemnożyło się przez ilość etapów. Impreza na torze odbywa się na obiekcie zamkniętym. Dwanaście kamer telewizyjnych stoi w jednym miejscu. Nie trzeba tego wszystkiego przewozić. Od strony logistycznej łatwiej jest ogarnąć mistrzostwa Europy na torze. Przy ich organizacji będzie pracować około stu osób, a przy jednym etapie Tour de Pologne pracuje ponad dwa tysiące.

Komentarze (0)