Najlepszy z Biało-Czerwonych, Tomasz Marczyński, zakończył wyścig na dwudziestym drugim miejscu. Etapowe zwycięstwa odnieśli za to Maciej Bodnar i Marcin Białobłocki, a liderem Tour de Pologne przez jeden dzień był Kamil Zieliński.
[ad=rectangle]
- Wygrywaliśmy potyczki, ale przegraliśmy wojnę - przyznaje Skarul w rozmowie ze SportoweFakty.pl. - Kadrowicze pokazali się z bardzo dobrej strony. Wygraliśmy etap, mieliśmy żółtą koszulkę. To historyczne wydarzenia. Jako szef związku, który wystawił reprezentację, mogę być zadowolony. Już przed wyścigiem mówiłem, że tak dobrze przygotowanej reprezentacji nie mieliśmy od lat - mówi.
W trakcie TdP rozczarowali za to ci, od których oczekiwano najwięcej. - Jestem zawiedziony, bo przed startem Michał Gołaś i Michał Kwiatkowski głośno zapowiadali, że przyjeżdżają wygrać. Przemek Niemiec chciał poprawić pozycję z poprzedniego roku, a pokazać chciał się też Paweł Poljański - wymienia Skarul. - Chłopcy muszą to przemyśleć.
Jednym z bohaterów wyścigu został Marcin Białobłocki. - Wielką niespodzianką była jego postawa na mistrzostwach Polski - przyznaje nasz rozmówca. - Pracował z trenerem jak szalony, cały czas miałem informacje o jego postępach. Na etapach było widać, jak dobrze jest przygotowany. Spodziewałem się, że pójdzie mu dobrze w "czasówce". Miał się wykazać i się wykazał.
Wyścigu nie ukończył uważany za faworyta Kwiatkowski. - Moim zdaniem to przede wszystkim efekt olbrzymiego zamieszania wynikłego z kwestii pozasportowych - wyjaśnia Skarul. - Na Michale ciążyła naprawdę duża kwestia. Jest on kolarzem dojrzałbym, ale nie pozbawionym emocji. Trzeba pamiętać, że nie wszystko w życiu się udaje. Tomek Marczyński ładnie powiedział: "Nie jesteśmy maszynami". Kolarze to nie maszyny.
Dobrze, że Prezes jest zadowolony.