Rowerem po pustyni. Po co szejkom mistrzostwa świata w kolarstwie?

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu kolarze
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu kolarze

Piłka ręczna, lekka atletyka, piłka nożna, a także kolarstwo. Szejkowie z Kataru organizują mistrzostwa świata w kolejnych dyscyplinach. Tylko dla kogo? Mieszkańcy tego kraju - delikatnie pisząc - nie są fanatykami sportu.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy jechałem taksówką z lotniska do hotelu, rozglądałem się za tym, co kocham najbardziej, za rowerami. Pięć minut i nic. Dziesięć, nadal za oknem nie namierzyłem kolarza. Minął kwadrans, a ja cały czas szukałem kogoś na dwóch kółkach. Nic z tego. W zamian na ulicach szalały najnowsze modele ekskluzywnych samochodów. Ferrari, Lamborghini czy Rolls-Royce - chyba nigdzie na świecie nie widziałem takiego zagęszczenia tych marek na kilometr kwadratowy.

Wolą klimatyzowany samochód

Powyższe słowa kilka miesięcy temu wypowiedział Mark Cavendish, który w lutym 2016 wygrał klasyfikację generalną Tour of Qatar. Nie ukrywajmy, kolarstwo nie jest sportem nr 1 w Katarze. Największe stowarzyszenie kolarzy-amatorów w Ad-Dausze liczy około 50 członków. Raz, dwa razy do roku są organizowane zawody, w których startuje kilkudziesięciu zawodników. Dla porównania, w tegorocznym Skoda Bike Challenge w Poznaniu wzięło udział ponad sześć tysięcy amatorów.

W stolicy Kataru ciężko jest też znaleźć sieć sklepów rowerowych. Przeciętny mieszkaniec Ad-Dauhy nie ma ochoty jeździć na dwóch kółkach. Niemiłosierny upał powoduje, że woli klimatyzowany samochód. Spora część Katarczyków nigdy w życiu nie wsiadła na rower.

Młodzież też nie bardzo ma gdzie się uczyć. Katarska federacja została założona ledwie 15 lat temu. Przede wszystkim opiekuje się dziesięcioosobową kadrą narodową, która startuje głównie w Azji, nie pojechała na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, żaden zawodnik z tego kraju nie pojawił się również na zeszłorocznych mistrzostwach świata w Richmond.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Mógłbym znaleźć u siebie sporo błędów

W ponad dwumilionowym kraju na palcach jednej ręki można policzyć kolarskich trenerów, grupa juniorów przypomina zlepek przypadkowych osób, brakuje spójnego programu rozwoju.

Majka o krok do Bliskiego Wschodu

Jak to więc możliwe, że ten kraj otrzymał prawo organizacji mistrzostw świata, które właśnie trwają? Szefowie Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) zostali oślepieni - podobnie, jak w przypadku lekkiej atletyki, piłki ręcznej czy piłki nożnej - ogromnym zastrzykiem pieniędzy. Przymknęli oko na niewyobrażalne upały, na kompletny brak zainteresowania kibiców, wreszcie na małe doświadczenie organizatorów. - Otwieramy się na nowe rynki - mówił oficjalnie szef UCI, Brian Cookson. - Chcemy popularyzować kolarstwo w kolejnych krajach.

Trzeba uczciwie przyznać, że mistrzostwa świata nie są pierwszą imprezą kolarską organizowaną w tym regionie. Wspomniany już powyżej Tour of Qatar, ale również Tour of Oman (mający na trasie nawet całkiem wymagające góry) czy Dubai Tour (wręcz stworzony dla sprinterów) przyciągają co roku czołowych kolarzy świata, dla których to dobre wprowadzenie do kolejnego sezonu. Ulice są puste, kibiców można ze świecą szukać, a zawodnicy zawody bardziej traktują jako wakacje, niż poważne ściganie. Mimo wszystko te wyścigi zapisały się już na stałe w kalendarzu i mogłyby rozpocząć na Bliskim Wschodzie modę na kolarstwo. Ale nie rozpoczęły.

Zainteresowania nie zwiększają nawet plany Nassera Bin Hamada Al Khalifa. Ten szejk z Bahrajnu chce zbudować zawodowy zespół, który ma w perspektywie kilku lat stać się najlepszym teamem świata. Wiele mówiło się o tym, że Bahrain Cycling Team wskoczy do elity za miejsce Tinkoff (Rafał Majka miał zostać jednym z liderów nowego tworu), ale do porozumienia nie doszło. Co nie oznacza, że plany zostały odłożone. Szejkowie walczą teraz o licencję, która pozwoli im startować w największych wyścigach świata, a liderem drużyny będzie słynny Vicenzo Nibali.

Rzeka petrodolarów

Tylko, że potencjalny sukces Bahrain Cycling Team nie będzie miał większego wpływu na rozwój kolarstwa na Bliskim Wschodzie. Przecież zawodnicy będą trenowali i jeździli głównie w Europie. Będą za to doskonałą tablicą reklamową dla miejscowych firm.

Wracając do mistrzostw świata w Katarze. Mimo wielkich pieniędzy są zorganizowane dość chaotycznie, widać, że miejscowi nie czują w ogóle kolarstwa, a obrazki z mety, gdzie praktycznie nie ma kibiców, są po prostu smutne.

Zobacz niebezpieczną sytuację z wyścigu jazdy indywidualnej na czas - w kategorii U-23. Do takich sytuacji nie powinno dochodzić!

I to ma być promocja kolarstwa? Przecież cały świat się z nas śmieje - grzmi portal cyclingnews.com.

Działacze z UCI mają gotową odpowiedź: skoro w Katarze zorganizowano mistrzostwa w wielu innych dyscyplinach, a za sześć lat zostanie rozegrany tutaj mundial w piłce nożnej, to nie ma się czego wstydzić.

No tak, zwłaszcza rzeki petrodolarów, która płynie szerokim nurtem do kasy światowej federacji.

Marek Bobakowski

Komentarze (0)