35-letni Australijczyk, czterokrotnie drugi sprinter Tour de France, upadł w trzyosobowej kraksie po 29 km wyścigu Mediolan-Sanremo. Po przewiezieniu go do kliniki w Monaco stwierdzono złamanie prawego obojczyka, jednego żebra, a także obrzęk między płucami a żebrami.
Pierwsze diagnozy mówiły jednak tylko o siniakach. - Ale kiedy spojrzeli dokładniej na wyniki prześwietlenia, zawołali nas z powrotem - mówi Piet De Moor ze sztabu medycznego Saxo Bank. - Najpoważniejszy był ten obrzęk, który wymagał operacji i dlatego możemy jeszcze tutaj wrócić - tłumaczy.
- To bardzo smutne, że klasyki znikają z mojego planu - mówi O'Grady, czterokrotny torowy medalista olimpijski. - Przez kilka ostatnich miesięcy ciężkiej pracy miałem jasny cel: klasyki, a szczególnie Paryż-Roubaix. Teraz to się zawaliło, ale z nadzieją patrzę na to, że będę jeszcze miał okazję tam wrócić - przyznaje mistrz olimpijski z Aten.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może wrócić do szybkiej jazdy już za miesiąc - wyjaśnia De Moor. - On już oczywiście miał swoją paczkę wypadków w karierze, ale myślę, że z drugiej strony ma, jak nikt, siłę i psychikę do szybkiego powrotu.
O sprinterze wypowiedział się też Bjarne Riis, manager Saxo Bank. - Nikt nie może zastąpić jego doświadczenia i tego, co Stuart dałby naszej kadrze na klasyki. To prawdziwe nieszczęście, że nie będzie go z nami w wyścigach, w których jest najlepszy. Rozplanował sobie to perfekcyjnie, żeby być w formie na wyścigi na bruku i, w moim przekonaniu był przeznaczony do tego, by zostać naszym czołowym zawodnikiem tam - mówi duński triumfator Tour de France 1996.
- Cały zespół życzy mu szybkiego rehabilitacji i mamy nadzieję znów niedługo widzieć go w szczytowej formie - dodaje Riis.