Dla brytyjskiej drużyny - Kwiatkowski został jej zawodnikiem w ubiegłym roku - była to pierwsza w historii wygrana w Strade Bianche. Polak z kolei wrócił tam, gdzie był już trzy lata temu. W 2014 roku nasz kolarz ograł w Sienie Petera Sagana. Kolejne edycje wyścigu padły łupem Zdenka Stybara i Fabiana Cancellary, a teraz znów najlepszy był zawodnik z Chełmży.
- Zespół bardzo mocno mi zaufał, a ciężka praca, którą włożyłem w przygotowania do sezonu, opłaciła się. Wjeżdżając na ostatnie kilometry, czułem się niesamowicie - mówi Kwiatkowski.
Polak wygrał po samotnej akcji. Nasz kolarz początkowo jechał z przodu ze Stybarem, Timem Wellensem oraz Gregiem van Avermaetem, ale to nie było dobre rozwiązanie. - Po minięciu Sante Marie zaczęliśmy grać w jakieś gierki. Nie czułem się z tym dobrze, współpraca nie była zbyt mocna i uznałem, ze najlepiej będzie pojechać własnym tempem. Cieszę się, że to zadziałało - wyjaśnia nasz kolarz.
Kwiatkowski przez większość wyścigu był skazany na siebie, bo problemy dopadły jego pomocników. Diego Rosa miał defekt, a Gianni Moscon leżał w kraksie. - Strade Bianche to wyścig, w którym musisz mieć szczęście. Wygraliśmy go, więc nie mogę narzekać - cieszy się Cioni.
Dla Polaka to był trzeci wyścig w tym sezonie. Wcześniej nasz kolarz zajął dwudzieste szóste miejsce w Volta a la Comunitat Valenciana i był drugi w Volta ao Algarve. Ósmego marca Kwiatkowski rozpocznie rywalizację w Tirreno-Adriatico.
ZOBACZ WIDEO Zmiana opon na letnie. Kierowco, nie daj się oszukać pogodzie