Lance Armstrong z niepokojem czeka na listopad tego roku. Wówczas rozpocznie się proces, w którym amerykański rząd oczekuje zwrotu 100 mln dolarów (!!!). Przez wiele lat były kolarz korzystał z publicznych pieniędzy (amerykańska poczta sponsorowała ekipę US Postal). Kiedy okazało się, że wygrywał dzięki stosowaniu środków dopingujących, administracja Stanów Zjednoczonych - zgodnie z prawem - zażądała zwrotu trzykrotności poniesionych nakładów.
Armstrong stara się swoim zachowaniem (wrócił do amatorskiego kolarstwa), kolejnymi wywiadami, gestami nieco przygotować grunt, ocieplając wizerunek, pod jesienny proces. Proces, który z pewnością wywoła zainteresowanie na całym świecie. Nie zawsze mu się to jednak udaje.
W ostatnich dniach udzielił wywiadu radiowego Howardowi Sternowi. Zaczął całkiem dobrze. - Zachowałem się jak k*** (w oryginale użył słowa "dick" - przyp. red.), kiedy dziennikarze i moi koledzy z peletonu oskarżali mnie o doping. Zamiast przyznać się do winy, brnąłem w kłamstwo, atakowałem ich, próbowałem ośmieszyć, straszyć, itp. Wstydzę się tego teraz. Przepraszam - powiedział z lekko drżącym głosem.
Amerykański sportowiec miał na myśli choćby Davida Walsha, szefa sportowej redakcji irlandzkiego "The Sunday Times", który jako jeden z pierwszych ujawnił fakt, że Armstrong stosuje EPO.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie
Potem poniosły go emocje i... - Moim największym błędem był powrót po chorobie nowotworowej, w 2009 roku, do profesjonalnego sportu - przyznał. - Gdybym tego nie zrobił, zapewne dzisiaj cieszyłbym się nadal z tych wszystkich zwycięstw w Tour de France. Nikt by nie wracał do moich próbek, nie badał ich, nie byłoby skandalu.
Słowa zabrzmiały tak, jakby Armstrong nie żałował samego faktu oszustwa, ale tego, że dał się złapać poprzez decyzję o powrocie. - To były szalone czasy i wiedziałem, że muszę stosować EPO, aby wygrywać - potwierdził, jakby nasze odczucie. - W tamtych czasach nie było testu na ten typ dopingu, czuliśmy się bezpieczni. Chciałem być najlepszy, chciałem wygrywać, stąd taka decyzja. Nie chcę się na siłę usprawiedliwiać, ale nie było innego wyjścia.
Były kolarz odniósł się również do komentarzy internautów. - Tak, zmagam się z falą internetowego hejtu - stwierdził. - Moje kanały społecznościowe zalewają komentarze, w których ludzie mnie bezpardonowo atakują. Czują się anonimowo, więc puszczają im hamulce. Nie przejmuję się tym specjalnie. Uodporniłem się. Zwłaszcza, że przez te kilka lat, odkąd przyznałem się do stosowania dopingu i odkąd rozpoczął się ten atak, nie zdarzyło się, aby ktoś do mnie podszedł i prosto w twarz powiedział mu, jak do zawiodłem. Ludzie są silni, jak chowają się za ekranem swojego komputera. Apeluję: wylejcie swoje żale na spotkaniu ze mną. Bezpośrednim spotkaniu - dodał.
Przypomnijmy, że Armstrong siedmiokrotnie wygrał najbardziej prestiżowy wyścig na świecie - Tour de France Poza tym był brązowym medalistą igrzysk olimpijskich z Sydney (2000). Na przełomie 2012 i 2013 roku stracił te wszystkie tytuły i dodatkowo został dożywotnio zdyskwalifikowany przez Amerykańską Agencję Antydopingową.