Rekordowa oglądalność, setki tysięcy kibiców przy trasie i perfekcyjna organizacja - tak wyglądały zakończone w niedzielę kolarskie mistrzostwa świata. - Jestem bardzo zadowolony, że Norwegia i Bergen były gospodarzem mistrzostw. Wszystko było znakomite - wychwalał organizatorów lider polskiej reprezentacji, Michał Kwiatkowski. Niestety nie wszystko wyszło perfekcyjnie. Jak podaje dziennik "Dagbladet", Norweska Federacja Kolarska wydała stanowczo za dużo, nie liczyła się z kosztami i już dzień po otrąbieniu sukcesu, wyszło na jaw, że mistrzostwa okazały się finansową porażką, a NCF grozi bankructwo.
"W sumie około miliona kibiców na ulicach, znacznie przerosło spodziewanych 550 tys. fanów. Problem w tym, że nie przełożyło się to na zyski organizatorów, którzy nie otrzymali żadnych bezpośrednich wpływów z tego tytułu" - pisze "Dagbladet". Okazało się, że sytuacja z 1993 roku, której wszyscy chcieli uniknąć znów się powtarza. - Przed 17 laty mistrzostwa w Oslo zakończyły się finansowym fiaskiem, ale wówczas kolarstwo w Norwegii praktycznie nie istniało, teraz mamy mistrza świata. Liczymy na duże zyski z transmisji telewizyjnych - mówił sześć lat temu prezes NCF, Harald Tiedeman Hansen. Dzisiaj przyznaje się do ekonomicznej klęski i jako rozwiązanie proponuje społeczną zbiórkę pieniędzy.
Hansen liczy również na pomoc ze strony rządu. Premier Erna Solberg była obecna na zawodach. - Nie rozmawialiśmy wtedy o finansach, ale mam nadzieję, że o nas nie zapomni - stwierdził prezes NCF.
Dlaczego mistrzostwa przyniosły federacji straty skoro przyciągnęły rekordową ilość kibiców, a stacja telewizyjna TV2, która transmitowała zawody zanotowała rekordową oglądalność?
ZOBACZ WIDEO Skromne zwycięstwo Interu Mediolan. Zobacz skrót meczu z Genoa CFC [ZDJĘCIA ELEVEN]
Przede wszystkim, 98 proc. kibiców oglądało mistrzostwa za darmo, tuż przy trasie. Sprzedać udało się zaledwie siedem tysięcy biletów na trybunach i w strefach kibiców. NCF liczyła na 3,5 mln euro wpływów od sponsorów, ale po wycofaniu się kilku firm skończyło się na milionie mniej. Opłaty za prace drogowe oraz transport publiczny sięgnęły dwóch mln euro, a rachunek za zabezpieczenie trasy przez policję wyniósł 1,4 mln euro. Do tego dochodzi licencja od międzynarodowej federacji kolarskiej (UCI) za siedem milionów euro i której NCF jeszcze nie spłaciła. W rezultacie NCF przygotowało świetne mistrzostwa, ale ponad stan.
Hansenowi pozostaje proszenie o pomoc rząd oraz rozpaczliwe apele o zbiórkę wśród obywateli. Jednak, czy ktoś będzie chciał zapłacić za towar, który już skonsumował? Pozostaje mieć nadzieję, że z norweskim błędów wnioski wyciągnie Polska. W 2019 roku nasz kraj będzie gospodarzem w kolarstwie torowym.
szkoda