"Miał talent i bardzo słaby charakter". Frank Vandenbroucke zmarł po nocy spędzonej z prostytutką
Okoliczności śmierci Franka Vandenbroucke’a, którego ciało zostało znalezione w hotelu w Senegalu, do dzisiaj pozostają zagadkowe. Wiadomo tylko, że belgijski kolarz został okradziony przez szajkę, w skład której wchodziła młoda prostytutka.
12 października 2009 r. świat obiegła smutna i szokująca wiadomość. Vandenbroucke, w przeszłości okrzyknięty przez ekspertów "nowym Merckxem", został znaleziony martwy w pokoju hotelowym w nadmorskim kurorcie Saly, kilkadziesiąt kilometrów na południe od stolicy Senegalu - Dakaru.
Zagadkowa śmierć
Okoliczności tej śmierci do dzisiaj pozostają zagadkowe. Wiadomo jedynie, że Frank był widziany w towarzystwie prostytutki, z którą umówił się na seks w pokoju hotelowym. - Przyszedł do naszego hotelu ok. 2 rano. Był pijany. Była z nim młoda Senegalka. Planowali zostać na jedną dobę. Dwie godziny później jego towarzyszka zeszła do recepcji i poprosiła o ścierkę do podłogi. Frank podobno wymiotował. On już potem nie wyszedł z pokoju. Ok. godz. 20 jeden z moich pracowników odkrył, że nie żyje - zdradził dziennikarzom właściciel hotelu La Maison Bleue w Saly.
Policyjne śledztwo ustaliło, że kobieta, z którą Vandenbroucke spędził noc, miała wspólników. Szajka okradła sportowca, zabierając mu pieniądze i kosztowności. Jako oficjalną przyczyną zgonu Belga podano zator tętnicy płucnej. W organizmie denata stwierdzono ślady alkoholu, a na rękach miejsca po ukłuciach igły.
12 okt 2009 - wielrenner Frank Vandenbroucke overleden #Teletijdmachinehttps://t.co/ceadoBramP pic.twitter.com/xF2sY5EAKW
— Molenland FM (@MolenlandFM) 11 października 2017
- Nigdy nie poznamy okoliczności tej śmierci - stwierdziła wówczas pragnąca zachować anonimowość osoba z bliskiego otoczenia kolarza.
Tragiczny zjazd do piekła
W uroczystościach żałobnych, które odbyły się w belgijskim Ploegsteert, uczestniczyło ponad 1500 osób. Miejscowy kościół mógł pomieścić jedynie 300 gości, pozostali śledzili nabożeństwo na telebimie, ustawionym na zewnątrz. W pogrzebie - oprócz bliskich zmarłego - wzięło udział wiele osobistości świata sportu, m.in. Johan Museeuw, Walter Godefroot i Patrick Lefevere. Ciało Franka złożono na cmentarzu w rodzinnym grobowcu. Na trumnie położono trykot lidera Pucharu Świata.
- Po błyskotliwym początku kariery nastąpił tragiczny zjazd do piekła - wymownym zdaniem podsumował całą karierę kolarską Vandenbroucke'a dziennik "La Derniere Heure". - Miał wielki talent, ale słaby charakter - dodał pięciokrotny zwycięzca Tour de France Eddy Merckx. - Mistrz wyjątkowy, najwspanialszy belgijski kolarz od czasów Merckxa - pisał brukselski "Le Soir".
Vandenbroucke był u szczytu sławy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Zadebiutował w zawodowym peletonie w 1994 r. w wieku 19 lat. Praktycznie od razu zaczął odnosić sukcesy, m.in. w wyścigach Paryż-Bruksela (1995 r.) oraz Paryż-Nicea i Tour de Wallonie (oba triumfy w 1998 r.). W 1999 r. zwyciężył w najsłynniejszym belgijskim klasyku Liege-Bastogne-Liege i zajął dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej Vuelta a Espana, wygrywając dwa etapy i klasyfikację punktową. W tym samym roku, który był najlepszym sezonem w jego karierze, został zatrzymany przez policję francuską za... posiadanie i rozprowadzanie środków dopingujących! - To nie jest dla mnie. Mój pies to potrzebuje, bo jest chory - tłumaczył wtedy swoją wpadkę kontrolerom antydopingowym.
Alkohol, depresja, próby samobójcze
- Staczałem się coraz niżej - opisał okres w życiu, w którym sukcesy sportowe zastąpiły wpadki dopingowe, aresztowania za jazdę pod wpływem alkoholu, afery narkotykowe i nieudane związki z kobietami (m.in. odeszła od niego przyjaciółka Clotilde Menu, a potem włoska modelka Sarah Pinacci), w autobiografii pt. "Nie jestem Bogiem".
W 2006 r. kiedy w końcu rozpadło się jego małżeństwo, rzeczywiście próbował popełnić samobójstwo. - Z piwniczki wziąłem najdroższą butelkę wina Chateau Petrus rocznik 1961 i wzniosłem toast za całe moje życie - napisał potem w swojej książce. Ta próba samobójcza, jak i kolejne, były na szczęście nieudane. Frank leczył się na depresję w klinice psychiatrycznej w Ypres i kiedy wydawało się, że najgorsze jest już za nim, kiedy wznowił treningi i zapowiadał powrót do zawodowego peletonu, w październikową noc w hotelu La Maison Bleue w Senegalu doszło do dramatu.
-
yes Zgłoś komentarz
Rajd Dakar przeniesiono na inny kontynent... -
Iw Zgłoś komentarz
Jakie życie, taka śmierć...