Początek listopada nie przynosi dobrych wiadomości niemieckim kibicom. 7 listopada zmarł Hans Schaefer, który z reprezentacją Niemiec zdobył mistrzostwo świata w 1954 roku. Teraz media w Niemczech informują, że dwa dni wcześniej odeszła inna legenda sportu.
5 listopada w Cottbus zmarł 61-letni Lothar Thoms. To jeden z najlepszych niemieckich kolarzy torowych w historii. Największy sukces osiągnął w 1980 roku. Podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie zdobył złoty medal na dystansie 1 km. To był jego koronny dystans i w dorobku miał także cztery tytuły mistrza świata.
- Był świetnym sportowcem o ogromnym talencie. Potrafił na treningach torturować się tak długo, aż upadał na ziemię. Obaj byliśmy jedynymi kolarzami, którzy nie bali się trenować przy temperaturze -10 stopni - wspomina dwukrotny mistrz olimpijski Lutz Hesslich.
Na torze nie miał sobie równych. Jego życie zmieniło się w 2002 roku. To wtedy doznał udaru mózgu, po którym nie potrafił wrócić do dawnej sprawności. Miał problemy z mówieniem, a także poruszaniem się. Nie potrafił jednak rozstać się z rowerem.
- Lekarze nie pozwalali mu jeździć na rowerze, ale pewnego dnia i tak na niego wsiadł. Przejechał kawałek i przewrócił się, bo nie potrafił utrzymać równowagi. To było bardzo smutne - mówi kolega Bernd Drogan, wicemistrz olimpijski w kolarstwie szosowym.
Problemy zdrowotne nie przestawały naśladować niemieckiego kolarza. Później wykryto u niego cukrzycę. Była już w tak zaawansowanym stadium, że w lewej nodze doszło do martwicy. Na początku września Thoms zdecydował się na amputację.
- To była decyzja na wagę życia lub śmierci. Niestety, jego nadzieja okazała się daremna - mówi Drogan.