Mienszow pod ostrzałem - komentarze po 18. etapie Giro

Gdy na etapie nie mają miejsca konkretne wydarzenia związane z walczącymi o różową koszulkę, rozpoczyna się batalia słowna. Lider Giro na stulecie, Denis Mienszow (Rabobank), w związku ze swoim wezwaniem na przesłuchanie w sprawie dopingu, został centralną postacią medialną na dzień przed ostatnim górskim etapem.

Podczas wspinaczki na Wezuwiusz Rosjanin może praktycznie wygrać wyścig, lub pozostawić jeszcze cień nadziei dla rywali przez jazdą na czas w Rzymie, której i tak jest wielkim faworytem.

Tymczasem w środę człowiek z Orła sam potwierdził, że został wezwany przez austriacką policję na przesłuchanie w sprawie afery Humanplasma, wiążącej się jeszcze z sezonem 2007, kiedy w żółtej koszulce lidera Tour de France zatrzymany został oskarżony o doping jego partner, Duńczyk Michael Rasmussen.

- Pozostaję spokojny i wcale nie zaskakuje mnie, że moje nazwisko pojawiło się w tej sprawie właśnie teraz - stwierdził. - To są rzeczy, które niestety mają miejsce w kolarstwie, ale wszystko odbędzie się szybko - przekonywał w Benevento.

Drugi w klasyfikacji generalnej Danilo Di Luca (Lpr), 26 s za Mienszowem, musi w piątek postawić wszystko na jedną kartę i właśnie to zapowiada. - To dla mnie ostatnia szansa i chcę ją wykorzystać. To najważniejszy dzień, a ten podjazd bardziej niż Mienszowowi odpowiada mojej charakterystyce - powiedział o wspinaczce na Wezuwiusz.

W ekipie Liquigas również nie lamentują i są pewni swoich celów. - Mamy dwa - mówił Ivan Basso. - Chcemy poprawić miejsce w klasyfikacji generalnej Pellizottiego [Franka, trzecie miejsce] i podbić jeszcze za moją sprawą etap - przyznał.

Po raz drugi w tegorocznym Giro zaproszony do studia podsumowującego wydarzenia na trasie programu "Processo alla tappa" został Sylwester Szmyd, który znów opowiadał o roli pomocnika dwóch swoich liderów, z których żadnego nie preferuje.

Słowo o niespodziewanym sukcesie rzucił w czwartek Michele Scarponi (Diquigiovanni). - Było nas w tej ucieczce wielu [25] i mieliśmy jeszcze ze sobą wiatr. Na finałowej rundzie zaryzykowałem, wykorzystując to, że nie było zgody w grupie. Na starcie nie mieliśmy nadziei na nic, a na koniec cieszyliśmy się z wygranej. Lepiej tak... - zakończył z uśmiechem.

Komentarze (0)