Aleksandra Dawidowicz: Lubię takie warunki

Trzecie zawody z cyklu Grand Prix MTB rozegrane zostały w Nałęczowie. Na bardzo trudnej, błotnistej trasie najlepiej poradziła sobie Aleksandra Dawidowicz (CCC Polkowice) dla której był to pierwszy triumf w kategorii elity. - Na pewno nie spodziewałam się tutaj zwycięstwa, ale jest to dla mnie naprawdę duży plus, ponieważ trochę się dowartościowałam - powiedziała po wyścigu portalowi SportoweFakty.pl zawodniczka.

W tym artykule dowiesz się o:

Nałęczów był trzecim z cyklu wyścigiem. We wcześniejszych w Bielawie i Szczawnie Zdrój Aleksandra Dawidowicz (CCC Polkowice) zajmowała odpowiednio 4 i 3 miejsce. - Powiem szczerze tak na początek, że Bielawy ja nie biorę pod uwagę, bo tam nie wiem co się ze mną stało - praktycznie w ogóle nie mogłam jechać. W Szczawnie Zdrój już dobrze mi się jechało - powiedziała. W Nałęczowie udało się stanąć na najwyższym stopniu podium mimo, że ostatni tydzień nie sprzyjał przygotowaniom. - Cały tydzień byłam w szkole, miałam egzaminy, mało spałam. Przyjechałam w piątek zmęczona. Ponad 400 km na miejsce. Na trasę pojechałam przed 19 godziną. Tak naprawdę zależało mi żeby utrzymać w klasyfikacji generalnej trzecie miejsce. Oczywiście chciałam jeszcze dorzucić parę punktów żeby było to pewne i nawiązać rywalizację z Anią (Szafraniec - dod. red.) - stwierdziła.

Wygrana przyszła zawodniczce nadspodziewanie łatwo. Przewaga na mecie wynosiła ponad 40 sekund. - Majka na pewno mnie nie goniła, bo wiedziała, że jak zwyciężę to będzie to i dużo punktów i duży plus dla mnie, ponieważ się trochę dowartościowałam a to jednak ważne. Myślę, że na pewno też chciała mi pomóc w ten sposób. Ułożyło się naprawdę idealnie dla CCC i to jest najważniejsze - dodała z uśmiechem.

Bardzo trudna była trasa, ponieważ dopiero przed zawodami przestało padać. - Ja lubię takie warunki. To znaczy lubię błoto i ciepło, ale tak żeby nie było za parno tak jak na Igrzyskach. Trasa wczoraj zdecydowanie była inna aczkolwiek już było dużo błota. Dziś od samego rana i wczoraj cały czas padał deszcz. Warunki diametralnie się zmieniły. Dzisiaj musiałyśmy się ślizgać. Tak naprawdę to było to lodowisko i myślę, że dużą rolę grała technika zawodniczek. Jeśli ktoś był dobry technicznie, miał dobrą koordynację to sobie zdecydowanie lepiej radził, bo jak był dubel to widziałam co się dzieje na trasie. Mi też nie było łatwo w niektórych miejscach na utrzymać rower, bo były takie ślizgi, że potknięcie nogi to chyba każdy miał na dzisiejszej trasie. To było nieuniknione - scharakteryzowała trasę Dawidowicz.

Teraz zawodniczki czekają ostatnie zawody, które rozegrane zostaną w Gdańsku. - Mam nadzieję, że nawiążę tak samo walkę w Gdańsku i będzie bardzo dobrze. Dla mnie jednak najważniejsze są Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Europy i Mistrzostwa Świata - zakończyła.

Komentarze (0)