Przejadą całą Polskę, by ratować nóżkę 2-letniej Lenki. "Trwa wyścig z czasem"

Archiwum prywatne / Roman Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Roman Kaczmarczyk oraz Paweł Pieczka
Archiwum prywatne / Roman Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Roman Kaczmarczyk oraz Paweł Pieczka

601 km w ciągu 24 godzin - tyle zamierza przejechać grupa pasjonatów kolarstwa, aby pomóc w zebraniu pieniędzy na operację nóżki niespełna 2-letniej Lenki Woźniak.

[b]

Nad Bałtyk dla Lenki
[/b]
Organizatorem wyprawy jest Roman Kaczmarczyk. Pomysł chodził mu po głowie od dawna, aż w końcu ze wsparciem kolegów i rodziny postanowił przejść do jego realizacji. 31 maja z Gorzyczek (woj. śląskie) znajdujących się tuż przy czeskiej granicy wyruszy rowerowa wyprawa do Gdańska.

Trasa wynosi aż 601 km, a pokonana ma zostać w ciągu 24 godzin, co budzi niesamowity podziw. Łącznie w wyprawie udział weźmie pięciu pasjonatów kolarstwa. - Przyłączył się do mnie Paweł Pieczka, który jest zapalonym podróżnikiem rowerowym, a także trzech innych kolegów. Im nas więcej, tym lepiej. Są również osoby, które będą chciały się z nami przejechać 100 km i zawrócić do domu - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty Roman Kaczmarczyk.

Na zdjęciu: Roman Kaczmarczyk i Paweł Stenchlik, który również weźmie udział w wyprawie (fot. Archiwum Romana Kaczmarczyka)
Na zdjęciu: Roman Kaczmarczyk i Paweł Stenchlik, który również weźmie udział w wyprawie (fot. Archiwum Romana Kaczmarczyka)

Uratować nóżkę Lenki

Najważniejsza w całej wyprawie jest niespełna 2-letnia Lenka, która urodziła się z wadą lewej nogi. Leczenie nie przynosiło spodziewanych efektów, podobnie zresztą jak przeprowadzona ponad rok temu operacja.

Rodzice dziewczynki odwiedzali wielu specjalistów, aż w końcu usłyszeli diagnozę, która była dla nich jak wyrok. Szczegółowe badania wykazały niedorozwój kości udowej, koślawość kości stawu skokowego i stopy, skrócenie kości uda i kości podudzia.

Polscy lekarze byli bezradni. Jedyną nadzieją na przywrócenie Lence sprawności jest operacja na Florydzie, której podejmie się w wakacje dr Dror Paley. Jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, problemem są pieniądze.

Operacja jest bardzo kosztowna i z tego powodu rodzicom przepadł już pierwszy termin. Udało im się jednak zebrać zaliczkę na rezerwację kolejnej operacji i obecnie w internecie trwa zbiórka opiewająca na 350 tysięcy złotych. Pieniądze można wpłacać na siepomaga.pl/nozka-lenki >> Link TUTAJ.

- Teraz trwa wyścig z czasem, czy uzbierają pieniądze, czy nie. Rodzice chwytają się, czego się tylko da, żeby uzyskać finanse na operację - opowiada Kaczmarczyk, który jest znajomym Marleny Woźniak, mamy Lenki.

- Liczyłem, że będzie większy rozgłos. Jak na razie nie ma efektu, którego się spodziewałem. Jak się patrzy na akcję typu Pomoc Mierzona Kilometrami czy Filipowe Kilometry, to wszystko wydaje się takie proste. Nie jest jednak łatwo zachęcić ludzi do wpłacania pieniędzy - smuci się Kaczmarczyk.

Sprawić uśmiech

38-letni mężczyzna, widząc determinację w zbieraniu pieniędzy, postanowił aktywnie włączyć się do pomocy. - Dzieci nie są niczemu winne i każdy chciałby sprawić uśmiech na ich twarzach. To nie jest tak, ze chciałbym pomóc tylko Marlenie. Jakby była możliwość, jestem w stanie podejmować się tego typu wyzwań, aby pomóc innym dzieciom - przyznaje Kaczmarczyk, który sam ma dwójkę zdrowych dzieci i wie, jakie jest to ważne.

Pomysł na wyprawę narodził się w lutym. Po długich wahaniach i rozmowach z rodziną, postanowił podjąć się ambitnego celu. - Jeżdżenie na rowerze jest moim hobby. Pomyślałem, że przyciągnę uwagę ludzi, jeśli podejmę się takiego wyzwania. Chciałem pojechać nad morze, spełnić swoje marzenia oraz przekroczyć własne granice, a jednocześnie dorzucić grosik do leczenia małej Lenki, aby mogła korzystać z życia i być samodzielna - dodaje Kaczmarczyk.

Zobacz również: Wyjątkowa akcja polskich kibiców Liverpool FC. Zbierają pieniądze na dom dziecka

Duże wyzwanie

Przejechanie 601 km w ciągu doby jest sporym wyczynem. Odliczając przerwy, należy utrzymać przez całą wyprawę średnią prędkość w okolicach 30 km na godzinę. Roman Kaczmarczyk nie ma jednak wątpliwości, że jego plan wypali.

Trasa wyprawy nad Bałtyk
Trasa wyprawy nad Bałtyk

- 90 proc. sukcesu to głowa, a reszta to sprzęt i siła mięśni. Brałem udział w maratonie długodystansowym na 540 km i mówiłem sobie, że nie przejadę tego w krótszym czasie niż 22 godziny. Kolega mi powiedział, że się wygłupię, jak to przejadę w takim czasie i że idzie go skrócić do 19-20 godzin. Faktycznie tak mi "wszedł" na psychikę, że przejechałem go w czasie 19 godzin i 23 minuty, co było moim rekordem życiowym. Byłem zdumiony i zszokowany - wspomina.

Pomóc w realizacji celu mają jednak jego współtowarzysze. - 600 km to dla mnie wyzwanie, ale gdy ma się ze sobą kolegów, jedzie się zupełnie inaczej. W takich długich maratonach jest to jednocześnie sport zespołowy i indywidualny. W grupie jeden wspiera drugiego - dodaje organizator wyprawy nad Bałtyk.

Los uczynił z niego pasjonata

Patrząc na jego ambitne plany, można by stwierdzić, że Roman Kaczmarczyk to zawodowiec. Nic z tych rzeczy. Mężczyzna jest pasjonatem, który swoją przygodę z rowerem zaczął dość nietypowo.

- Jestem pasjonatem, którego do roweru zmusiło życie. Kiedyś zepsuł mi się samochód, a komunikacja w moim regionie nie działa jak należy, więc stwierdziłem, że będę jeździł na rowerze. W jedną stronę miałem 25 km i myślałem o tym, ile to jest kilometrów oraz o tym, że muszę wstawać półtorej godziny wcześniej. Wtedy przejechanie 100 czy 200 km wydawało mi się nierealne. Z roku na rok forma jednak rosła. Chęć walki z samym sobą i dystansem mobilizuje mnie do przekraczania barier - opowiada.

Zobacz również: Przemysław Owczarczyk, czyli człowiek bez barier. Twardziel z Jastrzębia-Zdroju marzy o igrzyskach

Dziś trudno mu sobie wyobrazić życie bez roweru. - Jest dla mnie odstresowaniem od dnia codziennego. Mam rodzinę i dwójkę dzieci, więc każdy mnie pyta, skąd ja mam tyle czasu, aby to wszystko pogodzić. Człowiek musi mieć samodyscyplinę i tak wszystko poukładać, aby mieć czas na rodzinę, dom i również na rower - kończy.

Mężczyzna ma jeszcze ambitniejsze plany na przyszłość. W 2020 roku zamierza wystartować w Bałtyk-Bieszczady Tour, gdzie do przejechania jest aż 1008 km. Z kolei Paweł Pieczka, który jako pierwszy wyraził chęć na podróżowanie z Kaczmarczykiem, wyrusza w rowerową podróż do Kirgistanu. W przeszłości zwiedził już wiele miejsc na świecie. Obecnie jednak dla wszystkich priorytetem jest pomóc zebrać pieniądze dla Lenki.

Źródło artykułu: