Przemysław Owczarczyk, czyli człowiek bez barier. Twardziel z Jastrzębia-Zdroju marzy o igrzyskach

Instagram / Przemysław Owczarczyk/czlowiek_bez_barier / Na zdjęciu: Przemysław Owczarczyk
Instagram / Przemysław Owczarczyk/czlowiek_bez_barier / Na zdjęciu: Przemysław Owczarczyk

- Może tak miało być? Nie miałem ani chwili załamania - mówi Przemysław Owczarczyk o wypadku sprzed ośmiu lat. Podkreśla, że wózek inwalidzki w niczym mu nie przeszkadza. Uwielbia sport i rywalizację. Ściga się na handbike'u, czyli rowerze ręcznym.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedyś trenował w GKS-ie Jastrzębie, ale od razu zastrzega, że w rodzinie to jego starszy brat miał do tego większą smykałkę ("Był prawdziwym sportowcem, grał w piłkę ponad 20 lat"). Posmakował także boksu. - Waga półśrednia, 67 kilogramów. Stoczyłem nawet kilka walk, pamiętam, że jedną w Częstochowie. Teraz boksu w Jastrzębiu już nie ma - mówi Przemysław Owczarczyk w rozmowie z WP SportoweFakty.

Później podjął pracę na kopalni, w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Na dole. W niezwykle ciężkich warunkach. - Sport to ja miałem na kopalni - uśmiecha się. - Tak się napracowałem na dole, że jak wracałem z pracy, to już nic mi się nie chciało.

Pechowa droga na skróty

Ryzykował życie na każdej szychcie. Ale cios, jaki dostał od losu, nie miał związku z pracą. Siedem lat temu wracał do domu z imprezy ze znajomymi. - Miałem 30 lat, młody, głupi. Chciałem sobie zrobić drogę na skróty. Przechodziłem przez bramę i z niej spadłem. Z wysokości 2,5 metra. Musiałem mieć strasznego pecha, bo przecież nie jest to wysoko - wspomina jastrzębianin.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach

Zobacz także: Niepełnosprawni niczym herosi. Codziennie pokonują siebie i przeciwności, bo kochają sport

Skutki upadku były fatalne. Przemysław Owczarczyk doznał złamania kręgosłupa, uszkodził rdzeń kręgowy. Po wypadku porusza się na wózku inwalidzkim. Dla wielu osób słowo "wózek" brzmi jak wyrok, tracą ochotę do życia. On zareagował inaczej. Szybko wziął się w garść.

- Może tak miało być? - zastanawia się.

Największą katorgą był dla niego pobyt na szpitalnej sali. Spędził w łóżku miesiąc. - Miałem już dość tego leżenia, chciałem jak najszybciej wydostać się z łóżka, a moim marzeniem było wsiąść już na wózek. Szybko się pozbierałem, jakoś to przeżyłem. Nie miałem ani chwili załamania - wyjaśnia Owczarczyk. Twierdzi, że twardy charakter ma po ojcu, a dodatkowo zahartowała go dziesięcioletnia praca na kopalni.

Rafał Wilk jest wzorem

Rozpoczął rehabilitację. Jedną z jej form dla osób niepełnosprawnych jest sport. Przez pewien czas szukał "swojej" dyscypliny. - Pierwszy był rower. Potem łapałem się wszystkiego po trochu, między innymi szermierki. Moja partnerka Dorota mówi, że mam ADHD, nie usiedzę w miejscu, muszę wszystkiego spróbować. W końcu jednak wróciłem do roweru. To kocham. Uwielbiam prędkość. Lubię się ścigać - mówi Owczarczyk, który specjalizuje się w handbike'u, czyli jeździe na rowerze z napędem ręcznym.

- Zacząłem trenować kolarstwo w 2017 r. Pojechałem na pierwsze zgrupowanie do Wisły. Dwa tygodnie jeździliśmy po górkach, wzniesieniach. Na mistrzostwach Polski zająłem siódme miejsce. W ubiegłym roku wystartowałem w pierwszym maratonie na dystansie ponad 42 km w Krakowie. Ponownie byłem siódmy. Później w Opolu po raz pierwszy stanąłem na podium, na trzecim stopniu - wylicza.

W tym roku znów rywalizował w Krakowie (13. pozycja) i Opolu (4.), a w dniu publikacji tego artykułu - 19 maja - Przemysław Owczarczyk ścigać się będzie w Bielsku-Białej podczas Biegu Fiata. Gdy pytam, czy celuje w podium, odpowiada z uśmiechem: - Jeśli nie będzie Rafała i jeszcze paru kolegów, to może się uda!

Rafała, czyli Rafała Wilka. W 2006 r. żużlowiec Stali Rzeszów uległ wypadkowi na torze, po którym stracił władzę w nogach. Kilka lat później zaczął trenować na handbike'u, obecnie jest jednym z najlepszych na świecie w tej dyscyplinie. Dwa razy startował na igrzyskach paraolimpijskich - z Londynu przywiózł dwa złote medale, z Rio de Janeiro złoto i srebro. Jest także wielokrotnym mistrzem świata.

- Rafał Wilk to człowiek ze stali. Jest dla mnie przykładem. Poznałem go na obozie w Wiśle, spotykamy się na zgrupowaniach i zawodach. Żartuję, że skoro Rafał jest ode mnie starszy, to kiedyś odejdzie na sportową emeryturę, a wtedy może ja go zastąpię. Igrzyska paraolimpijskie? Pewnie, że o tym marzę. Na razie to marzenie odległe, ale wszystko przede mną. Muszę ciężko pracować. Jak to w sporcie bywa, nie jest to lekki kawałek chleba - podkreśla Przemysław Owczarczyk.

Na poniższym zdjęciu Przemysław Owczarczyk i Rafał Wilk

Treningi? Nawet po 100 km

Podczas zawodów pokonuje dystans 42,195 km lub 10 km. Na treningach zdarza mu się przejechać więcej. Nawet 100 km. - Wybrałem się parę razy z Jastrzębia do Wisły i z powrotem. W jedną stronę to 50 km, razem 100. Zajmuje mi to ponad cztery godziny. Jak na początkującego, i tak chyba nieźle. Rafał robi to w trzy godziny - tłumaczy.

Przemysław Owczarczyk jeździ na handbike'u wypożyczonym z klubu VeloAktiv Kraków, który reprezentuje. Marzy o własnym rowerze, na którym mógłby uzyskiwać lepsze rezultaty. Problemem jest kwota - to wydatek rzędu ok. 30 tysięcy zł. Niedawno sportowiec uruchomił zbiórkę na portalu pomagam.pl (link TUTAJ>>). - Sprzęt jest bardzo drogi, nie stać mnie na kupno takiego roweru. Obecny, wypożyczony, jest starszy i cięższy, a w kolarstwie liczy się każdy kilogram. Trudno mi konkurować z najlepszymi na cięższym rowerze. Model, na który zbieram, jest znacznie lżejszy, wykonany z karbonu - tłumaczy.

Jastrzębianin mówi o sobie: człowiek bez barier. Podkreśla, że wózek inwalidzki go nie ogranicza. - Dla mnie nie ma żadnych przeszkód. Zjadę po schodach, wjeżdżam na krawężniki, jest OK - podkreśla, dodając, że po wypadku jest w stanie robić rzeczy, których nie robił wcześniej.

"Panele wymieniłem sam, w domu zrobię wszystko"

- Na przykład nigdy w życiu nie jeździłem na nartach. Na obozie spróbowałem jazdy na monoski - nartach dla niepełnosprawnych. Radzę sobie także przy pracach domowych. Gdy trzeba było wymienić panele, zrobiłem to sam. Przesunąłem łóżko na środek, ściągnąłem stare panele, położyłem nowe. Nie potrzebuję żadnej pomocy, w domu zrobię wszystko. No, prawie wszystko, poza wymianą żarówki, bo do niej nie dosięgnę - uśmiecha się kolarz.

37-latek zamieścił w mediach społecznościowych film, na którym widzimy, jak porusza się w egzoszkielecie. - Fajnie byłoby kiedyś stanąć na nogi. Medycyna idzie do przodu, nie wiadomo, co będzie za pięć-dziesięć lat. Powiem jednak szczerze, że o tym nie myślę. Dostosowałem się do tej sytuacji. Jest dobrze tak, jak jest teraz - przyznaje.

Największym wsparciem są dla niego najbliżsi: narzeczona, a także 11-letni syn. - Z synem, który mieszka z moją byłą żoną, mam bardzo dobry kontakt. Spotykamy się u mnie, razem jeździmy. Z partnerką jestem od pięciu lat, zaręczyliśmy się. Jeździ ze mną na wszystkie maratony, już nie możemy doczekać się niedzielnego startu w Bielsku-Białej - kończy rozmowę z WP SportoweFakty Przemysław Owczarczyk.

Źródło artykułu: