To był płaski 177-kilometrowy etap, który miał być rajem dla sprinterów. Zaraz po starcie Łukasz Wiśniowski wraz czwórką innych kolarzy ruszyli z ucieczką i mieli dużą szansę na to, by zakończyć ją powodzeniem. Peleton na niewiele pozwolił uciekinierom i przez cały etap kontrolował sytuację. Różnica utrzymywana była w granicach dwóch minut. To zaskoczyło Polaka.
- Nigdy różnica nie była zbyt duża i trochę nas to zaskoczyło. Etap nie był zbyt trudny do kontrolowania i liczyliśmy, że dostaniemy więcej niż półtorej minuty. Nie pozostało nam jednak nic innego, jak jechać mocno i walczyć do samego końca. Zostaliśmy złapani dopiero trzy kilometry przed końcem, choć już 30 kilometrów przed metą nasza przewaga spadła poniżej minuty. Praktycznie każdy płaski etap tak wygląda - przekazał Wiśniowski za pośrednictwem oficjalnego serwisu grupy CCC.
- Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, więc w pierwszej części staraliśmy się nieco oszczędzać siły, by mieć więcej mocy na końcówkę. Przy takich upałach nie można przesadzić z tempem, więc początek był spokojniejszy, a ostatnie 40 kilometrów pojechaliśmy na maksa. Była to moja pierwsza ucieczka dnia w Tour de France i czerpałem radość z jazdy oraz dopingu kibiców - dodał Wiśniowski.
ZOBACZ WIDEO Skoki. LGP w Wiśle. Kamil Stoch: Trochę mnie duma rozpiera
Polak etap ukończył na 108. miejscu, a do triumfatora Caleba Evansa stracił dwie minuty. W "generalce" Wiśniowski jest sklasyfikowany na 124. pozycji.
Zobacz także:
Caleb Ewan ponownie najlepszy! Australijczyk najszybszy na 16. etapie
Ryszard Czarnecki z zaproszeniem na ostatni etap. Zbigniew Boniek wytknął mu zdjęcie z rowerem