Polak odizolowany w Abu Zabi: "hotel otoczony, czekamy na wyniki testów na obecność koronawirusa"

Michał Szyszkowski jest członkiem sztabu kolarskiego zespołu Team Jumbo-Visma. W nocy z czwartku na piątek został - razem z innymi uczestnikami wyścigu UAE Tour odizolowany. To efekt wykrycia dwóch przypadków zarażenia koronawirusem.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Michał Szyszkowski Facebook / Fot. Facebook / Na zdjęciu: Michał Szyszkowski
Michał Szyszkowski - razem z mniej więcej 350 uczestnikami kolarskiego wyścigu UAE Tour - nie miał spokojnej nocy. W związku z wykryciem dwóch przypadków koronawirusa (u pochodzących w Włoch mechanika i masażysty) organizatorzy najpierw przerwali rywalizację sportową, a rządzący w Zjednoczonych Emiratach Arabskich postanowili odizolować i przebadać wszystkich: kolarzy, dyrektorów sportowych, masażystów, mechaników, dziennikarzy.

Polak, który pracuje w holenderskim teamie Jumbo-Visma (w przeszłości publikowaliśmy duży wywiad z popularnym w peletonie "Mr Polska" - TUTAJ go przeczytasz >>), opowiedział nam ze szczegółami, co obecnie dzieje się w hotelu YAS Island Abu Dhabi, położonego tuż obok toru Formuły 1.

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty: To nie była najpewniej spokojna noc. Udało się w ogóle zasnąć?

Michał Szyszkowski: Fakt, nie spaliśmy zbyt wiele.

ZOBACZ WIDEO: Formuła 1. Daniel Obajtek zdradza plan Orlenu. "Rok inwestycji nie byłby opłacalny"

Kiedy dowiedzieliście się, że są dwa zachorowania wśród uczestników wyścigu?

W nocy z czwartku na piątek (z 27 na 28.02. - przyp. red.). Normalnie zakończyliśmy etap, wykonaliśmy swoją pracę, zabezpieczyliśmy sprzęt i ruszyliśmy do hotelu. Było już późno, pewnie po godz. 23. Zaniepokoiło mnie, że pod hotelem stoi policja, służby medyczne, nie wpuszczano na podjazd już taksówek, a drzwi były... zamknięte. Wpuszczono nas bocznym wejściem.

I wtedy wszystkiego pan się dowiedział?

Nie. Poszedłem normalnie do pokoju, położyłem się spać. Po niespełna godzinie, około pierwszej obudził mnie dyrektor sportowy zespołu i zaprosił na spotkanie. W pierwszym momencie byłem na niego zły, myślałem, że sobie żartuje, a przecież w piątek musieliśmy wstać bardzo wcześnie. Nie było mi do śmiechu. Na spotkaniu wszystkiego się dowiedziałem, no nie powiem, od razu się obudziłem.

Co było dalej?

Od pierwszej w nocy służby medyczne zaczęły nas badać. Najpierw wypełnienie dokumentów, potem mierzenie temperatury w uchu, na koniec pobranie próbki patyczkiem, który wkładano nam do nosa. Nie było to zbyt przyjemne. Nawet trochę bolało.

Kiedy wyniki testów?

Poinformowano nas, że mamy czekać około 24 godzin. Rozdano nam maski, mamy w nich chodzić po hotelu, którego opuszczać nie możemy. Zostaliśmy odizolowani. I tak od rana kręcimy się po pokojach i korytarzach bez większego celu. Nudzimy się. W sumie najlepiej to nie podawać sobie ręki, w windzie jeździć samemu. Dziwne uczucie.

Nawet potrenować nie można.

Za oknami hotelu jest tor Formuły 1. Żartowaliśmy, że w sumie kolarze tam by mogli pójść trochę pokręcić. A tak poważnie, właśnie z okien obserwuję, jak po tym torze śmigają miejscowi w swoich niewyobrażalnie drogich samochodach.

Co po 24 godzinach?

Jeżeli okaże się, że jestem zdrowy, to wracam do Polski. Mam zaplanowany lot do Warszawy, zresztą razem z ludźmi z ekipy CCC Team. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że będę musiał jeszcze przejść odprawę na lotnisku w ZEA i na Okęciu w Warszawie. To nie będą łatwe dni dla mnie. O koronawirusie wiem chyba już wszystko.

Dlaczego?

Nie mogłem spać w nocy po badaniach, więc przeczytałem wszystko, co było w internecie. Mógłbym teraz doradzać niejednemu lekarzowi w tej sprawie.

Epidemia koronawirusa - można już tak powiedzieć - szaleje w Europie. Jak pan myśli, kolejne wyścigi kolarskie będą odwoływane?

Jestem w kontakcie z kolegami, którzy w weekend ścigają się w Belgii (w dniach 29.02.-1.03. odbędą się dwa klasyki: Omloop Het Nieuwsblad Elite oraz uurne-Bruxelles-Kuurne - przyp. red.). Jest spokój w tej części Europy, raczej nic nie zagrozi tej rywalizacji.

W marcu mamy jednak kilka wyścigów we Włoszech: Strade Bianche, Tirreno-Adriatico czy Mediolan - San Remo.

Miałem w nich uczestniczyć. Mówię "miałem", bo po pierwsze nie wiem, co dalej ze mną, po drugie nie wierzę, że uda się je przeprowadzić. Zbyt wiele imprez sportowych jest odwoływanych na całym świecie. Teraz najważniejsi są ludzie, sport musi nieco zejść z pierwszego planu.

O czym pan teraz myśli?

Jedynym marzeniem jest powrót do rodziny: żony Kamili i dwóch synów, Maksa, który ma 2,5 roku i Mikołaja, który ma 8 miesięcy.

Czytaj także: Kolarstwo. Koronawirus dopadł UAE Tour. CCC Team wydało oświadczenie >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×