24-letni triumfator Mediolan-Sanremo został przesunięty dyscyplinarnie na ostatnią pozycję w kolumnie. Amerykańska Columbia sparzyła się więc w sobotę kompletnie. Znów miał zwyciężyć interes Cavendisha (sprint o trzynaste miejsce!), postawiony nad żółtą koszulkę George'a Hincapie, któremu zabrakło do niej pięciu sekund. Spieszący się po punkty na mecie Cavendish nie ugrał nic dla siebie i pozbawił wielkiej szansy zawsze pozostającego w cieniu kolegę z ekipy.
Według Johana Bruyneela, managera Astany, celem jego zespołu było ujrzenie na podium Hincapiego w żółtej koszulce. - Chcieliśmy, żeby ucieczka miała siedem-osiem minut przewagi - powiedział Belg.
O swoim rozdarciu na trasie czternastego etapu mówi Roche, syn byłego triumfatora Tour de France. - Z jednej strony próbowałem wygrać etap, ale z drugiej musiałem bronić żółtej koszulki Nocentiniego. Wielokrotnie próbowałem atakować, ale w takiej sytuacji musiałbym pociągnąć za sobą Le Mévela i Hincapiego, którzy byli w klasyfikacji generalnej zbyt blisko Rinalda - tłumaczy.
Wyjaśnił, że jego ucieczka była rezultatem pracy zespołu. - Chcieliśmy mieć kogoś w odjeździe, bo obawialiśmy się, że ten kto zaatakuje, zagrozi żółtemu trykotowi - mówi. - Przez osiem dni daliśmy z siebie dwieście procent, by obronić tę koszulkę. Odstawialiśmy na bok nawet nasze indywidualne ambicje. Ag2r jeszcze jednak wciąż nie wygrał w tym sezonie i powinniśmy o etapowy triumf powalczyć - dodaje, zapominając jednak o zwycięstwie Nocentiniego na etapie w Kalifornii.
Gerald Ciolek, Niemiec z grupy Milram na dziesiątej pozycji zakończył etap, w którym brał udział w ucieczce. - Przed startem Touru zdecydowaliśmy, że będziemy ofensywnie nastawieni. Z tymi wszystkimi zmianami, jakie dawałem w czasie jazdy, nie byłem w końcówce w stanie walczyć już o drugie miejsce - powiedział uznany w kolarskim środowisku sprinter.
Do czołówki wyścigu awansował Christophe Le Mével (Cofidis), który ma teraz tylko 43 sekundy straty do Nocentiniego. - Piąty w klasyfikacji generalnej po dwóch tygodniach: to nagroda - mówi Francuz. - Walczyliśmy, gdy na 50 km przed metą peleton dał sobie spokój z pogonią - mówi dziesiąty zawodnik wyścigów Paryż-Nicea i Dauphiné Libéré. - Pełnię nową rolę w zespole. Mam coraz lepsze nogi i to czyni mnie pewniejszym przed Verbier - zapowiada wspinaczkę w niedzielę.
Po raz pierwszy w trykocie w czerwone grochy najlepszego zawodnika klasyfikacji górskiej jechał Włoch Franco Pellizotti (Liquigas). - Ta koszulka to dla mnie wiele, bo tylu wielkich mistrzów w niej wcześniej jeździło. To wielki przywilej, dlatego postaram się dojechać w niej do Paryża. W sobotę myślałem, że znów zapunktuję, ale zdarzyła się ucieczka - mówi trzeci zawodnik Giro d'Italia.