Niedzielny etap, liczący niespełna 150 km, kończył się ciekawym podjazdem. Co prawda jego nachylenie nie było zbyt duże, ale nawet taka górka mogła spowodować, że w grze o zwycięstwo będą nie tylko klasyczni sprinterzy.
W trakcie drugiego etapu Giro d'Italia nie zabrakło ucieczki. Z przodu peletonu było pięciu kolarzy. Na niespełna 20 kilometrów przed metą mieli jeszcze sporą przewagę. Czołowa grupa szybko przyspieszyła jednak tempo. Przewaga uciekinierów zaczęła maleć bardzo szybko. Peleton wchłonął ich na 10 km przed metą.
Na kilometr przed metą bardzo mocno pracowała grupa UAE Team Emirates. Po ich ataku peleton mocno się rozciągnął. W czołówce byli Włosi, Giovanni Visconti i Diego Ulissi, dlatego gospodarze mogli liczyć, że to jeden z ich rodaków będzie cieszył się ze zwycięstwa na finiszowej kresce.
Jako pierwszy zaczął finiszować właśnie Ulissi. Po chwili rywale go doścignęli, ale Włoch nie odpuścił. Odparł kontratak Petera Sagana i jeszcze raz mocniej nacisnął na pedały. Tym razem rywale nie byli już w stanie odpowiedzieć i to właśnie Włoch z UAE Team Emirates, ku uciesze miejscowych kibiców, minął pierwszy linię mety na podjeździe w Agrigento.
Drugi finiszował Słowak Peter Sagan, a w czołowej grupie przyjechał Rafał Majka z Bora-Hansgrohe. Liderem wyścigu pozostał Włoch Filippo Ganna, który w sobotę wygrał pierwszy etap wyścigu.
Czytaj także: prestiżowy wyścig Amstel Gold odwołany. To wynik wzrostu zakażeń w Holandii
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach