Do pechowego zdarzenia doszło tuż po starcie honorowym, jeszcze przed startem ostrym. Kamery telewizyjne nie uchwyciły upadku i jedynie pojawiały się informacje o tym, że Geraint Thomas wjechał na jeden z bidonów i się przewrócił.
Dopiero po wyścigu do sieci trafiły amatorskie nagrania przebywających w neutralnej strefie kibiców. Na jednym z nich widać jak nieatakowany przez nikogo Walijczyk stracił równowagę i runął kilka metrów dalej na ziemię.
Thomas miał liczne zadrapania, ale zdołał wsiąść ponownie na rower i dogonił peleton, który poczekał na doświadczonego kolarza. Problemy zaczęły się dopiero na ostatnim bardzo stromym i długim podjeździe.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach
Wtedy zwycięzca Tour de France 2018 zaczął odstawać od czołówki. Ostatecznie na metę wjechał ze stratą 12 minut i 20 sekund do zwycięzcy etapu oraz ok. 10 minut do kolarzy, którzy będą rywalizowali o triumf w klasyfikacji generalnej.
- Zaraz po upadku bardzo bolały go nogi, ale potem na rowerze poczuł się lepiej.
Na ostatnich 45 km zrobiło się szybciej, podjazd stał się bardziej stromy i Thomas odczuwał już duży ból - przyznał po trzecim etapie dyrektor sportowy grupy Ineos, Matteo Tossato.
W grze o zwycięstwo w Giro d'Italia pozostaje Rafał Majka. Polski kolarz zaprezentował się z bardzo dobrej strony podczas poniedziałkowego etapu (więcej TUTAJ).
— Salvatore Bertuccio (@salxber) October 5, 2020
Czytaj też: Karol Okrasa: Ludzie chodzą na terapię do psychologa, ja mam terapię na rowerze