Wyraźnie zmęczeni całym turniejem Słoweńcy dotrzymywali kroku Grekom przez całą 1. kwartę. Bo choć mistrzowie Europy z 2005 roku pierwsi objęli prowadzenie 5:0, to dwie "trójki" pod rząd Bostjana Nachbara sprawiły, że to Słowenia była z przodu. Jeszcze w 8. minucie koszykarze z Bałkanów wygrywali 13:9, ale kolejne punkty zdobyli dopiero 4 minuty później, przy stanie 23:13 dla Greków.
Zawodnicy z Hellady grali bardzo twardo w obronie, a pod koszem prawdziwe spustoszenie siał Sofoklis Schortsanitis, który w 1. kwarcie zdobył 8 punktów, a w 2. dołożył kolejne 6 przy stuprocentowej skuteczności. Tej zabrakło Słoweńcom, którzy masowo pudłowali rzuty z czystych pozycji. Ich lider Erazem Lorbek trafił w pierwszych 20 minutach 4 z 9 swoich prób, a grający non-stop Jaka Lakovic nie wykorzystał żadnej z 5 okazji. Grecy byli niewiele lepsi i po 1. połowie prowadzili tylko 31:24.
Trzecia część meczu przed dłuższy czas nie przynosiła zmiany tego stanu. W 27. minucie po dwóch skutecznych akcjach Nikolaosa Zisisa koszykarze Jonasa Kazlauskasa powiększyli dystans do 9 „oczek” (38:29), ale do końca kwarty zdobyli zaledwie 4 punkty przy 8 rywali. To pozwoliło Słoweńcom na odzyskanie witalności i niemal całkowite zniwelowanie strat.
Przebudzili się w końcu Lakovic i Samo Udrih, po których punktach było już tylko 45:44. Na dodatek w kolejnej akcji faul w ataku popełnił Vasileios Spanoulis, ale Słowenia nie potrafiła skorzystać z tego prezentu. Podobnie kilka chwil później udało im się dojść rywali na 1 punkt, a drugiego z osobistych Erazem Lorbek już spudłował. To bezlitośnie się zemściło - po 4 rzutach wolnych z rzędu Schortsanitisa Grecy odskoczyli na 51:46, a ostateczny cios zadał Antonios Fotsis, trafiając z ponad 7 metrów na 31 sekund przed końcem. Choć jeszcze na 9 sekund do syreny indywidualne akcje Lakovicia doprowadziły do stanu 57:56, a faulowany 5 sekund później Spanoulis nie trafił żadnego osobistego, to rzut rozpaczy Nachbara z połowy boiska był niecelny.
- W krótkim czasie zrobiliśmy kawał dobrej roboty i jestem dumny z moich zawodników. Wróciliśmy do wysokiego poziomu gry, choć mecz nie był zbyt ładny dla oka. Ale w końcu to mały finał i dla obu zespołów był bardzo ważny - nikt nie chciał odpuścić ani na krok - cieszył się trener Greków, Jonas Kazlauskas.
Grecja - Słowenia 57:56 (16:13, 15:11, 11:13, 15:19)
Grecja: Sofoklis Schortsanitis 23, Ioannis Bourousis 9, Nikolaos Zsis 6, Antonios Fotsis 5, Nick Kalathes 4, Georgios Printezis 4, Vasileios Spanoulis 3, Efstratios Perperogglou 3.
Słowenia: Jaka Lakovic 16, Erazem Lorbek 12, Uros Slokar 9, Bostijan Nachbar 9, Samo Udrih 5, Primoz Brezec 4, Jaka Klobucar 1, Goran Jagodnik 0, Domen Lorbek 0, Jurica Golemac 0.