- Mamy dwie porażki (97:101 w Lublinie i 72:73 w Stargardzie przyp. red.), ale równie dobrze mogliśmy mieć odwrotny bilans. Mamy jednak wielu młodych zawodników i z takich spotkań musimy wyciągać wnioski na przyszłość, uczyć się na nich - mówił nam Marek Popiołek po pierwszych spotkaniach Enea Abramczyk Astorii w sezonie 2022/23. Niedzielne derby z Anwilem Włocławek pokazały, że nad pewnymi elementami bydgoszczanom udało się już popracować.
Oczywiście nie udało się poprawić wszystkiego i od razu. Znów okazało się, że trzecia kwarta to fatum Astorii, co wielokrotnie miało miejsce w poprzednich latach. Mimo że zmienił się cały skład i pierwszy szkoleniowiec, to już dwa razy w tym sezonie (w Stargardzie i z Anwilem) czarno-czerwoni dawali rywalowi oddech w tej części, co powodowało, że mecz rozstrzygał się w końcówce.
W spotkaniu z zespołem z Włocławka szczęście sprzyjało jednak ekipie z grodu nad Brdą, która w ostatnich sekundach zdołała doprowadzić do dogrywki, a w niej nie dała już przeciwnikom większych szans, idąc za ciosem. - Mam nadzieję, że na meczach domowych będziemy mogli zawsze liczyć na duże wsparcie naszej publiczności. Zdecydowanie łatwiej się wtedy gra. W tym inauguracyjnym spotkaniu u siebie było sporo emocji i dobry wynik końcowy, więc liczę, że to zachęci kibiców - powiedział po meczu szkoleniowiec Astorii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze
Jego zespół w bieżących rozgrywkach zbudowany jest w inny sposób niż w wielu drużynach Energa Basket Ligi, gdzie postawiono na Polaków sprawdzonych już w różnych warunkach. Wprawdzie Igor Wadowski, Michał Kołodziej i Aleksander Lewandowski nie są zawodnikami, którzy stawialiby dopiero pierwsze kroki w ekstraklasie, jednak ich doświadczenie nie jest jeszcze takie, jak choćby Michała Chylińskiego czy Mateusza Zębskiego, którzy w ostatnich latach byli filarami polskiej rotacji w Astorii.
W związku z tym wyraźnie widać, że teraz ciężar gry spoczywać ma przede wszystkim na obcokrajowcach, a z tymi - jak się na razie wydaje - Marek Popiołek i jego sztab trafili całkiem nieźle. - Krystalizują się liderzy w tej drużynie i w zależności od dyspozycji dnia i też danej sytuacji na boisku, kto inny będzie w decydujących momentach szukany przez nas - zaznaczył Popiołek.
- Jak można zauważyć, rzut na wygraną w Lublinie oddawał Mike Smith, bo ma predyspozycje do tego i tak też się zachowuje na co dzień, że może być jednym z liderów tego zespołu. W Stargardzie dwa ważne rzuty wolne pod koniec trafił Nick Muszynski, wytrzymując presję, a teraz z kolei wytrzymał ją Ben Simons, doprowadzając rzutem trzypunktowym do dogrywki - dodał trener "Asty".
- To pokazuje, że mamy co najmniej kilku graczy, którzy mogą w decydujących momentach być skuteczni i będziemy zawsze szukali tego, który ma najlepszy dzień i będziemy szukali też akcji dla niego. Wiadomo, że każdy z nich gra w trochę inny sposób i ma inne atuty - ocenił swoich zawodników zagranicznych Marek Popiołek.
Osobne słowa uznania po starciu z Anwilem należy poświęcić Eddy'emu Polanco. Strzelec z Dominikany w dwóch pierwszych meczach miał pewne problemy ze skutecznością (odpowiednio 35 i 25 procent). Derby zaczął nieźle, ale na przełomie drugiej i trzeciej kwarty był mocno niewidoczny. Jednak to, co zrobił w ostatniej ćwiartce i w dogrywce było czymś, co parokrotnie poderwało kibiców z krzesełek.
Od stanu 52:58, Polanco do końca regulaminowego czasu zdobył 15 punktów, a w dogrywce dorzucił kolejnych osiem i tym samym został jednym z głównych ojców zwycięstwa. Bez niego Astoria nie wróciłaby z dalekiej podróży. - Nie spodziewałem się takiej atmosfery. To było wspaniałe doświadczenie, gdy zobaczyłem tych wszystkich ludzi kibicujących nam - powiedział 28-letni rzucający.
- To był trudny mecz. Wiedzieliśmy, że tak będzie. Przegraliśmy dwa spotkania w końcówkach i wobec tego bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Musieliśmy dać z siebie wszystko i tak też było. Jestem dumny z kolegów i całego zespołu - dodał zdobywca aż 34 punktów, który przyćmił swojego vis-a-vis, doświadczonego na polskich parkietach Josha Bostica.
Teraz przed Astorią kolejne wyzwanie, którym będzie wyjazdowe starcie z Treflem w hali 100-lecia w Sopocie. Ostatnio podopieczni Żana Tabaka gładko ulegli w Lublinie Startowi, w związku z czym będą zapewne bardzo zmotywowani, aby zmazać plamę. Czy i tym razem bydgoszczanie staną na wysokości zadania i znów napsują swoim rywalom mnóstwo krwi?
Zobacz zdjęcia z meczu Astoria - Anwil:
EBL. Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz - Anwil Włocławek 95:84 [GALERIA] >>