PGE Turów Zgorzelec, po pewnym zwycięstwie w Stalowej Woli z miejscową Stalą 88:60, był zdecydowanym faworytem meczu z beniaminkiem z Warszawy. Mimo odmiennych celów obu drużyn, w Zgorzelcu nie zamierzali lekceważyć rywala. - Polonia ma zgrany zespół i z pewnością się przed nami nie położy - zaznaczył przed meczem Krzysztof Roszyk, koszykarz PGE Turowa. - Musimy rozpocząć spotkanie w naszym stylu, a więc zagrać dobrze w obronie i konsekwentnie w ataku - wtrącił jego kolega z zespołu Paweł Leończyk.
Przed meczem kibice gospodarzy otrzymali od organizatorów specjalne koszulki, co miało na celu dodać wyrazu widowisku. Spotkanie rozpoczęło się od szybko zdobytych czterech punktów przez Krzysztofa Roszyka. Gospodarze nie zwalniali tempa, głównie za sprawą świetnie dysponowanego Williego Deana. Amerykański rozgrywający PGE Turowa z polotem kreował grę swojej drużyny i w pierwszej połowie zaliczył 5 asyst, a w całym meczu 8. Gospodarze mieli przewagę przede wszystkim na tablicach, choć pod bronioną deską nie ustrzegli się kilku błędów. - Goście zebrali w ataku kilka piłek, co nie powinno nam się przytrafić - przyznał po meczu Paweł Leończyk. Mimo to podopieczni trenera Sasy Obradovicia, który w celu wyszukiwania optymalnych wariantów bardzo często rotował składem, do przerwy prowadzili 54:34. - Wynik może być mylny. Wysokie prowadzenie nie przyszło nam bowiem łatwo. Gracze Polonii grali ambitnie i zostawili na parkiecie sporo zdrowia. Z pewnością nie ułatwiali nam zadania – podkreślił Paweł Leończyk, który w całym meczu zdobył 14 punktów i miał 4 zbiórki w ataku.
Początek trzeciej kwarty rozstrzygnął o losach meczu. Gospodarze szybko powiększali przewagę, która po oczkach Adama Wójcika w 35. minucie wynosiła już 30 punktów (71:41). Od blamażu stołeczną drużynę, która jest zbudowana wyłącznie z polskich graczy, próbowali ratować doświadczony Leszek Karwowski i Tomasz Śnieg. Najlepsi gracze ekipy ze stolicy (w sumie zdobyli 32 punkty), mimo starań, nie uchronili swojej drużyny od wysokiej porażki. Ostatecznie PGE Turów Zgorzelec zasłużenie zwyciężył 98:62.
W ekipie PGE Turowa po raz pierwszy w tym sezonie zaprezentował się Michael Wright, który wcześniej zdobył mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław. Powrót na polskie parkiety był dla środkowego PGE Turowa niezwykle udany - zdobył on 17 punktów i miał 10 zbiórek. - Cieszymy się ze zwycięstwa. Zdajemy sobie jednak sprawę, że w naszej grze jest jeszcze wiele do poprawy. Pokazała to Polonia 2011, która była dużo bardziej wymagającym rywalem niż Stal. Korzystając z okazji, chciałem gorąco podziękować kibicom za stworzoną atmosferę. Pomogli nam w odniesieniu sukcesu - zaznaczył Paweł Leończyk. – Był to dla nas drugi mecz z rzędu z zespołem, który w poprzednim sezonie odgrywał w lidze kluczową rolę. Dziś nie zagraliśmy zespołowo. Staraliśmy się dochodzić przeciwników, ale oni świetnie bronili, a także szybko odbudowywali wysokie prowadzenie. PGE Turów to doświadczony zespół, grał mądrze i wykorzystał nasze błędy. Popełniliśmy ich za dużo i stąd tak wysoka porażka - zakończył niepocieszony gracz Polonii 2011, Piotr Pamuła.
PGE Turów Zgorzelec - Polonia 2011 Warszawa 98:62 (23:15, 31:19, 25:21, 19:7)
PGE Turów: Wright 17, Deane 14, Leończyk 14, Witka 12 (2), Wysocki 12 (1), Wójcik 10 (1), Roszyk 9, Gray 5 (1), Bochno 2, Szymański 2, Strzelecki 1.
Polonia 2011: Śnieg 17 (1), Karwowski 15 (1), Dutkiewicz 10 (1), Kolowca 4, Pamuła 4 (1), Mokros 3 (1), Lewandowski 3, Jagoda 2, Sulima 2, Linowski 2, Jankowski 0.