Mateusz Stępień: W ubiegłą środę pokonując po raz trzeci Tarnovię 4YOU Tarnowo Podgórne (87:75) zapewniliście sobie utrzymanie w I lidze. Aby tego dokonać musieliście rozegrać aż pięć spotkań w fazie play-out. Przedsezonowe założenia zarządu pruszkowskiej drużyny były jednak zdecydowanie wyższe. Czujecie niedosyt, że mogliście „ugrać” więcej?
Łukasz Kwiatkowski: - Na pewno czujemy niedosyt. Przed sezonem zapowiedzi dotyczące naszego zespoły były zdecydowanie wyższe. Myślano o awansie, a skończyło się na walce o utrzymanie. Były to dla nas bardzo ciężkie rozgrywki. Myślę, że głównie zabrakło nam doświadczenia i rozgrywającego, który by poprowadził naszą grę. Niektóre mecze przegraliśmy dość pechowo, więc można powiedzieć iż szczęście także nie było naszym sprzymierzeńcem.
Wspomniałem wcześniej o waszej walce o utrzymanie pierwszoligowego bytu. Co czuł pan przed tym decydującym, piątym meczem?
- Bardzo mobilizowałem zarówno siebie jak i resztę drużyny przed środowym pojedynkiem przeciwko Tarnovii. Spotkanie to miało dla nas ogromne znaczenie, bowiem wygrana dawała utrzymanie w pierwszej lidze.
Niezbyt dobrze rozpoczęliście ligowe rozgrywki, ponosząc aż siedem porażek w pierwszych ośmiu meczach. Czy to także miało wpływ na waszą dalszą grę oraz końcowe miejsce w tabeli?
- Jak już powiedziałem wcześniej, sądzę iż zabrakło nam sprytu oraz szczęścia w ważnych momentach. W kilku meczach doznaliśmy pechowych porażek – jednym bądź pięcioma punktami. Myślę, że doświadczenie zebrane przed nas w tym sezonie zaowocuje w kolejnych latach.
Pan jest zadowolony ze swojej postawy w tym sezonie?
- Nie, na pewno nie. Dla mnie, podobnie jak dla reszty drużyny nie były to dobre rozgrywki. Ja chcę walczyć o najwyższe cele, czyli w tym wypadku awans do najwyższej klasy rozrywkowej w Polsce – Dominet Bank Ekstraligi. W niektórych meczach zagrałem słabo, w innych spisałem się już lepiej. Mówią krótko, był to dla mnie sezon w kratkę.
Pana zespół zakończył już grę w tym sezonie. Co będzie pan teraz robił, odpoczynek, jakiś urlop?
- Dla mnie w tym momencie jest najważniejsza szkoła. Później wszystkich graczy czeka roztrenowanie i myślę, że po tym wybiorę się na wakacje. Co będę robił potem hmm… trudno powiedzieć czy zostanę w Pruszkowie na kolejny sezon, czy też będę grał gdzieś indziej.
Chciałby pozostać pan w drużynie BT Wózków?
- Sezon zakończył się kilka dni temu, więc nie było do tej pory żadnych konkretów dotyczących mojej dalszej gry w Pruszkowie. Sądzę, że nieco później zasiądziemy do rozmów, w których poruszymy sprawy mojego kontraktu. Ja w każdym bądź razie jestem otwarty na propozycje.
Wspomniał pan wcześniej o szkole.
- Wszystko w swoim życiu poczynając od najmłodszych lat podporządkowałem koszykówce. Działacze z Pruszkowa wyszli z inicjatywą mojej dalszej nauki, a konkretnie abym zdał maturę. Może wydawać się to dziwne, że w tym wieku będę dopiero pisał egzamin maturalny, jednak jak wcześniej wspomniałem od samego początku poświęciłem się grze w koszykówkę i nie miałem czasu. Teraz chcę to wszystko nadrobić.
Można w takim razie powiedzieć – Łukasz Kwiatkowski „oddany” koszykówce od najmłodszych lat ?
- Myślę, że tak (śmiech).
Pana zespół zakończył już ligowe rozgrywki tymczasem cztery drużyny, czyli Sokół Łańcut, Sportino Inowrocław, Znicz Jarosław oraz Stal Stalowa Wola wciąż walczą o awans do DBE. Niespodziewanie w tym gronie znalazła się „Stalówka”, która wyeliminowała Wiecko Zastal Zieloną Górę. Sądzi pan iż zespół prowadzony przez Leszka Kaczmarskiego może jeszcze w tym sezonie odegrać kluczową rolę?
- Stal Stalowa Wola jest młodym zespołem, na którego czele stoi doświadczony Romek Prawica. Z pewnością Znicz Jarosław nie będzie miał łatwo w rywalizacji ze Stalą. Swoją drogą byłaby to ogromna sensacja gdyby koszykarzom trenera Kaczmarskiego udało się „wyrwać” trzy mecze i w konsekwencji awansować do ekstraklasy. Jarosławianie mają jednak lepszy i dużo bardziej doświadczony skład więc prawdopodobnie to zadecyduje iż to oni właśnie będą mogli cieszyć się z awansu do DBE.
Drugą półfinałową parę tworzą Sokół Łańcut i Sportino Inowrocław. Gdyby miał się Pan pokusić o wskazanie drużyny, która wyjdzie zwycięsko z tej rywalizacji.
- Sokół nie ma nic do stracenia, wiec po cichu można upatrywać iż to ten zespół może awansować. Sportino już przed rozpoczęciem sezonu było wymieniane w gronie faworytów i presja ta może nie sprzyjać inowrocławianom. Z tej pary stawiałbym na Sokół.
Pomimo iż w swojej karierze reprezentował Pan barwy inowrocławski drużyny, tyle tylko iż Noteci, postawiłby Pan na Sokół…
- No tak grałem w Inowrocławiu, jednak z tej półfinałowej pary stawiałbym jednak na Sokół (śmiech).
Jak wspomina pan pobyt w inowrocławskiej Noteci?
- Powiem szczerze, że nie za dobrze. Sportowo pierwszy sezon był dla mnie udany dopóki nie doznałem kontuzji. Później dopadł mnie wspomniany uraz, doszły także problemy finansowe klubu i wiadomo jak to się dalej potoczyło. Nie chciałbym na ten temat rozmawiać, gdyż zostawiłem już go za sobą.
Dziękuję za rozmowę i życzę pomyślnego zdania egzaminu maturalnego.
- Co do matury to nie dziękuję żeby nie zapeszyć, a za rozmową również dziękuję.