Czujemy niedosyt - rozmowa z Łukaszem Kwiatkowskim

W ubiegłą środę koszykarze BT Wózków Pruszków pokonali w piątym, decydującym spotkaniu fazy play-out Tarnovię 4YOU Tarnowo Podgórne 87:75. Tym samym gracze prowadzeni przez Bartłomieja Przelazłego zapewnili sobie utrzymanie na zapleczu Dominet Bank Ekstraligi. Obecnych rozgrywek pruszkowianie nie mogą jednak zaliczyć do udanych. Przed sezonem byli uważani za „czarnego konia”, który miał włączyć się do walki o awans do ekstraklasy. O tym, dlaczego tak się w ostateczności nie stało opowiada Łukasz Kwiatkowski, 29-letni środkowy BT Wózków.

Mateusz Stępień
Mateusz Stępień

Mateusz Stępień: W ubiegłą środę pokonując po raz trzeci Tarnovię 4YOU Tarnowo Podgórne (87:75) zapewniliście sobie utrzymanie w I lidze. Aby tego dokonać musieliście rozegrać aż pięć spotkań w fazie play-out. Przedsezonowe założenia zarządu pruszkowskiej drużyny były jednak zdecydowanie wyższe. Czujecie niedosyt, że mogliście „ugrać” więcej?

Łukasz Kwiatkowski: - Na pewno czujemy niedosyt. Przed sezonem zapowiedzi dotyczące naszego zespoły były zdecydowanie wyższe. Myślano o awansie, a skończyło się na walce o utrzymanie. Były to dla nas bardzo ciężkie rozgrywki. Myślę, że głównie zabrakło nam doświadczenia i rozgrywającego, który by poprowadził naszą grę. Niektóre mecze przegraliśmy dość pechowo, więc można powiedzieć iż szczęście także nie było naszym sprzymierzeńcem.

Wspomniałem wcześniej o waszej walce o utrzymanie pierwszoligowego bytu. Co czuł pan przed tym decydującym, piątym meczem?

- Bardzo mobilizowałem zarówno siebie jak i resztę drużyny przed środowym pojedynkiem przeciwko Tarnovii. Spotkanie to miało dla nas ogromne znaczenie, bowiem wygrana dawała utrzymanie w pierwszej lidze.

Niezbyt dobrze rozpoczęliście ligowe rozgrywki, ponosząc aż siedem porażek w pierwszych ośmiu meczach. Czy to także miało wpływ na waszą dalszą grę oraz końcowe miejsce w tabeli?

- Jak już powiedziałem wcześniej, sądzę iż zabrakło nam sprytu oraz szczęścia w ważnych momentach. W kilku meczach doznaliśmy pechowych porażek – jednym bądź pięcioma punktami. Myślę, że doświadczenie zebrane przed nas w tym sezonie zaowocuje w kolejnych latach.

Pan jest zadowolony ze swojej postawy w tym sezonie?

- Nie, na pewno nie. Dla mnie, podobnie jak dla reszty drużyny nie były to dobre rozgrywki. Ja chcę walczyć o najwyższe cele, czyli w tym wypadku awans do najwyższej klasy rozrywkowej w Polsce – Dominet Bank Ekstraligi. W niektórych meczach zagrałem słabo, w innych spisałem się już lepiej. Mówią krótko, był to dla mnie sezon w kratkę.

Pana zespół zakończył już grę w tym sezonie. Co będzie pan teraz robił, odpoczynek, jakiś urlop?

- Dla mnie w tym momencie jest najważniejsza szkoła. Później wszystkich graczy czeka roztrenowanie i myślę, że po tym wybiorę się na wakacje. Co będę robił potem hmm… trudno powiedzieć czy zostanę w Pruszkowie na kolejny sezon, czy też będę grał gdzieś indziej.

Chciałby pozostać pan w drużynie BT Wózków?

- Sezon zakończył się kilka dni temu, więc nie było do tej pory żadnych konkretów dotyczących mojej dalszej gry w Pruszkowie. Sądzę, że nieco później zasiądziemy do rozmów, w których poruszymy sprawy mojego kontraktu. Ja w każdym bądź razie jestem otwarty na propozycje.

Wspomniał pan wcześniej o szkole.

- Wszystko w swoim życiu poczynając od najmłodszych lat podporządkowałem koszykówce. Działacze z Pruszkowa wyszli z inicjatywą mojej dalszej nauki, a konkretnie abym zdał maturę. Może wydawać się to dziwne, że w tym wieku będę dopiero pisał egzamin maturalny, jednak jak wcześniej wspomniałem od samego początku poświęciłem się grze w koszykówkę i nie miałem czasu. Teraz chcę to wszystko nadrobić.

Można w takim razie powiedzieć – Łukasz Kwiatkowski „oddany” koszykówce od najmłodszych lat ?

- Myślę, że tak (śmiech).

Pana zespół zakończył już ligowe rozgrywki tymczasem cztery drużyny, czyli Sokół Łańcut, Sportino Inowrocław, Znicz Jarosław oraz Stal Stalowa Wola wciąż walczą o awans do DBE. Niespodziewanie w tym gronie znalazła się „Stalówka”, która wyeliminowała Wiecko Zastal Zieloną Górę. Sądzi pan iż zespół prowadzony przez Leszka Kaczmarskiego może jeszcze w tym sezonie odegrać kluczową rolę?

- Stal Stalowa Wola jest młodym zespołem, na którego czele stoi doświadczony Romek Prawica. Z pewnością Znicz Jarosław nie będzie miał łatwo w rywalizacji ze Stalą. Swoją drogą byłaby to ogromna sensacja gdyby koszykarzom trenera Kaczmarskiego udało się „wyrwać” trzy mecze i w konsekwencji awansować do ekstraklasy. Jarosławianie mają jednak lepszy i dużo bardziej doświadczony skład więc prawdopodobnie to zadecyduje iż to oni właśnie będą mogli cieszyć się z awansu do DBE.

Drugą półfinałową parę tworzą Sokół Łańcut i Sportino Inowrocław. Gdyby miał się Pan pokusić o wskazanie drużyny, która wyjdzie zwycięsko z tej rywalizacji.

- Sokół nie ma nic do stracenia, wiec po cichu można upatrywać iż to ten zespół może awansować. Sportino już przed rozpoczęciem sezonu było wymieniane w gronie faworytów i presja ta może nie sprzyjać inowrocławianom. Z tej pary stawiałbym na Sokół.

Pomimo iż w swojej karierze reprezentował Pan barwy inowrocławski drużyny, tyle tylko iż Noteci, postawiłby Pan na Sokół…

- No tak grałem w Inowrocławiu, jednak z tej półfinałowej pary stawiałbym jednak na Sokół (śmiech).

Jak wspomina pan pobyt w inowrocławskiej Noteci?

- Powiem szczerze, że nie za dobrze. Sportowo pierwszy sezon był dla mnie udany dopóki nie doznałem kontuzji. Później dopadł mnie wspomniany uraz, doszły także problemy finansowe klubu i wiadomo jak to się dalej potoczyło. Nie chciałbym na ten temat rozmawiać, gdyż zostawiłem już go za sobą.

Dziękuję za rozmowę i życzę pomyślnego zdania egzaminu maturalnego.

- Co do matury to nie dziękuję żeby nie zapeszyć, a za rozmową również dziękuję.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×