Grzegorz Bereziuk: Od urodzenia interesujesz się koszykówką?
Michał Chyliński: - Od urodzenia to może nie (śmiech). Tak naprawdę wszystko zaczęło się z niczego, a pierwsze kontakty z koszykówką zacząłem mieć w wieku ośmiu lat. Mój dobry kolega grał w kosza i pewnego razu zabrał mnie na trening. Spróbowałem swoich sił i wówczas zakochałem się w koszykówce.
W 2006 roku na trzy lata wyjechałeś do Hiszpanii. Jak wspominasz ten okres?
- Moim zdaniem zrobiłem bardzo dobry krok. Może tylko pierwszy sezon był minusem. Wówczas byłem zawodnikiem pierwszej drużyny Unicaji Malaga i na parkiecie spędzałem niewiele minut. Z drugiej strony trenowałem z najlepszymi zawodnikami w Europie i pod okiem jednego z najlepszych trenerów Sergio Scariolo. Przez ten czas wiele się nauczyłem. Później przyszedł czas na granie, a więc było już dużo lepiej. Spędzałem na parkiecie wiele minut zarówno w pierwszej jak i drugiej drużynie. Można powiedzieć, że zagrałem we wszystkich ligach hiszpańskich, co jest dla mnie dużym doświadczeniem.
Po wyjeździe z Hiszpanii długo nie było wiadomo gdzie zagrasz. Ostatecznie wracasz do Polski. Co miało kluczowy wpływ na to, że podpisałeś kontrakt w Zgorzelcu?
- Miałem duży dylemat, bowiem kusiła mnie oferta z AEK Ateny. To bardzo utytułowany zespół. Mimo tego zdecydowałem się grać w PGE Turowie. Nie brałem pod uwagę środków finansowych, ale stronę sportową. Stwierdziłem, że przy trenerze Obradoviciu będę mógł się bardziej rozwinąć i sporo grać. Dobrze rozmawiało mi się z nim przez telefon na temat roli w zespole. Dużym plusem był też fakt, że klub ze Zgorzelca od kilku lat walczy o mistrzostwo Polski oraz gra w europejskich pucharach. Stwierdziłem, że PGE Turów będzie lepszą sportową opcją niż AEK Ateny.
Dołączyłeś do zespołu, który po porażce w Sopocie nie jest w najlepszych nastrojach. Tymczasem w barwach PGE Turowa zadebiutujesz już w niedzielę. Mecz z PBG Basket nie zapowiada się dla was spacerkiem.
- Wiadomo, że po każdym przegranym meczu drużyna chce się podnieść. Jeśli zespół ma charakter, to zazwyczaj tak się dzieje. Z jednego przegranego spotkania nie można robić tragedii. Taki jest sport a dzięki porażkom można wyciągać wnioski, aby w przyszłości błędy się nie powtarzały. Z pewnością drużyna z Poznania jest dużo silniejsza niż w poprzednim sezonie. Zapowiada się zacięty mecz.
Mimo że mieszkałeś daleko od Polski wiedziałeś co dzieje się na krajowym podwórku?
- Rok temu w Hiszpanii miałem polską telewizję. Dzięki temu od czasu do czasu jakiś mecz oglądnąłem. W tym roku zakładałem grę w Polsce także obserwowałem co się dzieje.
Gdybyś miał postawić pieniądze u bukmachera kogo typowałbyś do mistrzostwa Polski?
- Prokom od kilku lat jest mistrzem kraju i w tym roku także każdy upatruje ten zespół w roli faworyta. Uważam, że nie zawsze jednak faworyci wygrywają. Wierzę, że jesteśmy w stanie z nimi powalczyć i czar srebrnego medalu w końcu pryśnie.
Czego można tobie życzyć w trakcie pobytu w Zgorzelcu.
- Przede wszystkim jak najwięcej zdrowia i zwycięstw.