Do tej pory nie może jednak złapać odpowiedniego rytmu. Przeszkadzają mu w tym skutki kontuzji, jakie nadal odczuwa. A doznał jej tydzień przed inauguracją ligi. - To jest dość pechowy uraz. Niby normalne skręcenie, ale potrzebuje trochę czasu, żeby dojść do dyspozycji, jaką prezentowałem w przedsezonowych meczach - mówi portalowi SportoweFakty.pl Slavisa Bogavac. Serb zagrał do tej pory w naszej lidze w trzech spotkaniach. Zdobywał w nich średnio 4 punkty i 2 zbiórki. - Mój pierwszy występ po przerwie był chyba niezły, choć zespołowo potyczkę z Czarnymi przegraliśmy i nie było powodów do zadowolenia. W kolejnych zagrałem już poniżej moich oczekiwań - przyznaje skrzydłowy.
W Inowrocławiu oczekiwania wobec Bogavaca są duże, i nie kryje tego trener drużyny Mariusz Karol. - Slavisa miał odgrywać czołowe role w naszym zespole, ale po kontuzji kostki wciąż nie jest dobrej dyspozycji - ocenia dla nas szkoleniowiec Sportino. W podobnej sytuacji znajduje się inny skrzydłowy Przemysław Łuszczewski. - Sprawa z nim ma się podobnie. Dochodzi powoli do formy. Wciąż nie może się to u nas wszystko "zazębić", aby w jednym momencie wszyscy "zaskoczyli" - dodaje opiekun przedostatniej ekipy w lidze.
Poprawić tę pozycję w następnej kolejce będzie inowrocławianom niezwykle ciężko. Czeka ich bowiem wyjazd do Gdyni na mecz z naszpikowanymi jak na nasze warunki gwiazdami Asseco Prokomu. Trójmiasto do tej pory dobrze kojarzyło się szkoleniowcowi Sportino, bo właśnie nad morzem odnosił największe sukcesy. Było to już jednak dobrych kilka lat temu. - Mierzymy siły na zamiary i zdajemy sobie sprawę z klasy naszego najbliższego rywala. Jednak później, na porażki nie możemy sobie już naprawdę pozwolić - przyznaje Karol. - Następny mecz będzie bardzo trudny. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości - wtóruje Bogavac.