Osłabieni brakiem Kevina Martina Sacramento Kings byli skazywani na porażkę w Salt Lake City. Wszystko na nią wskazywało jeszcze w drugiej kwarcie, kiedy to Jazz prowadzili różnicą 15 punktów (39-24).
Jeszcze przed przerwą przyjezdni zdołali doprowadzić do remisu po 43. Ostatecznie po pierwszej połowie obydwa zespoły zgromadziły po 55 oczek.
W trzeciej kwarcie publiczność w Salt Lake City oniemiała z wrażenia. Królowie dosłownie zmietli gospodarzy z powierzchni parkietu. Miejscowi przez sześć minut nie potrafili zdobyć punktu, natomiast rywale rzucili ich aż 19. Szalał rookie Tyreke Evans, który zakończył spotkanie z dorobkiem 32 oczek. - Grałem szybko, czyli tak jak na uczelni. Wszedłem w swój rytm, a kiedy to się stanie to ciężko mnie zatrzymać - stwierdził bohater Kings.
Przewaga ekipy z Kalifornii w pewnym momencie sięgnęła nawet 20 punktów.
Jazz próbowali jeszcze wrócić do gry. Odrobili większość strat, ale na przechylenie szali na swoją korzyść zabrakło im czasu.
- Nic nie zapowiadało naszej porażki. Nagle zaczęliśmy podejmować niezrozumiałe decyzje w ataku. Na domiar złego nie funkcjonowała nasza obrona - powiedział po meczu Jerry Sloan.
Osłabieni brakiem Allena Iversona (zwolnienie z powodów osobistych - przyp. aut.) Grizzlies nie sprostali na wyjeździe Los Angeles Clippers. Dla kalifornijskiej ekipy jest to trzecie zwycięstwo z rzędu.
Niedźwiadki od samego początku pojedynku w STAPLES Center narzuciły swój styl gry. Przyniosło to przełożenie na wynik. Grizzlies uciekli na 11 punktów. W czwartej kwarcie do głosu doszli jednak gospodarze. W ich szeregach najlepiej spisywał się Chris Kaman (26pkt, 9zb). To właśnie po jego rzutach wolnych na 4:21 przed końcem meczu Clippers wyszli na prowadzenie 102-101. Kilkadziesiąt sekund później "trójką" popisał się Rasual Butler i przewaga gospodarzy wzrosła do czterech oczek.
Grizzlies dwoili się i troili, ale nie byli w stanie przełamać gospodarzy. Po stronie gości najskuteczniejszy był Rudy Gay zdobywca 33 punktów.
Emocji w Dallas starczyło jedynie na pierwszą połowę. Później Raptors pozwolili totalnie zdominować się miejscowym. Warty podkreślenia jest dobry występ Josha Howarda, który zagrał po raz pierwszy w sezonie.
- Czułem się dobrze. Fajnie było wrócić na parkiet. Momentami byłem trochę zagubiony, ale tak źle chyba mi nie poszło - powiedział Howard, który rzucił 16 punktów.
O 17 więcej zaliczył najlepszy strzelec gospodarzy Dirk Nowitzki.
Po spotkaniu trener gości, dla których była to 10 porażka z rzędu w Dallas wytykał swojej drużynie to, że zagrała wolniej od Mavericks. Jay Triano podkreślał także, że obrona w wykonaniu jego zespołu pozwoliła miejscowym nabrać wiatru w żagle. - Nabrali ogromnej pewności siebie. Stąd taka różnica na tablicy wyników - dodał coach Raps.
Utah Jazz - Sacramento Kings 99-104 (30-19, 25-36, 13-30, 31-19)
(Williams 29 (15as), Boozer 16 (17zb), Kirilenko 16, Matthews 11 - Evans 32 (7as), Udrih 15, Nocioni 14)
Los Angeles Clippers - Memphis Grizzlies 113-110 (23-29, 32-31, 27-22, 31-28)
(Kaman 26 (9zb), Smith 18, Butler 17 - Gay 33, Randolph 19 (12zb), Conley 16 6as))
Atlanta Hawks - Denver Nuggets 125-100 (33-25, 27-25, 30-24, 35-26)
(Crawford 25, Smith 22 (8zb, 7as), Johnson 22 (7zb), Williams 14 - Anthony 30, Billups 27 (7as), Nene 12)
New Jersey Nets - Boston Celtics 76-86 (19-18, 21-21, 21-20, 15-27)
(Lopez 23, Alston 29, Simmons 10 - Rondo 16, Pierce 16 (7as), Allen 12, Garnett 9 (13zb), Perkins 9, Wallace 9)
Chicago Bulls - Charlotte Bobcats 93-90 (26-28, 20-25, 27-17, 20-20)
(Salmons 27, Noah 21 (16zb), Deng 14 (11zb) - Diaw 20 (7zb, 5as), Felton 14 (10as), Wallace 12 (9zb), Radmanović 12)
Dallas Mavericks - Toronto Raptors 129-101 (26-25, 29-23, 30-22, 44-31)
(Nowitzki 29 (9zb), Terry 19, Marion 18 (8zb) - Bosh 26 (12zb), Bargnani 22, Calderon 13 (7as))
Milwaukee Bucks - New York Knicks 102-87 (40-22, 26-13, 17-23, 19-29)
(Bogut 22, Meeks 19, Jennings 17 - Lee 18, Douglas 16, Gallinari 15)