Kamil Górniak: Kolejna porażka Basketu. Co się stało, że ulegliście Stali?
Adam Waczyński: Zagraliśmy dosyć nieźle pierwszą kwartę. Potem pozwoliliśmy Stalówce na zbyt dużo i gospodarze się rozbrykali. Zaczęli trafiać trójki przy wysokiej skuteczności. Spotkanie wyszło nam spod kontroli. Prowadziliśmy kilkoma oczkami, ale je roztrwoniliśmy je i to gospodarze uciekli nam na 10 punktów, które zostały już do końca tego pojedynku.
Pierwsza kwarta była w pana wykonaniu bardzo dobra. Później jednak coś się zacięło.
- Potem faktycznie coś się zacięło. W ogóle cały zespół przestał trafiać. Nie szło nikomu. Zaczęliśmy grać indywidualnie, co kończy się wiadomo jak z takim zespołem jak Stal. Musimy to odrobić gdzieś indziej. Teraz mamy cztery spotkania u siebie i mam nadzieję, że wyjdziemy z nich zwycięsko.
Terminarz w pierwszej rundzie wam sprzyja. Macie sporo tych gier na własnym parkiecie. Druga runda może być trudniejsza.
- Zgadzam się z tym, ale jak powygrywamy parę spotkań w tej pierwszej fazie sezonu zasadniczego, to będziemy na fali i może w kolejnej także będziemy wygrywać pojedynki. Mam nadzieję, że będzie dobrze i że ta porażka w Stalowej Woli, to taki jednorazowy wybryk.
To wasza czwarta porażka z rzędu.
- No tak. Tamte trzy poprzednie przegrane były z rywalami z najwyższej półki. Teraz graliśmy ze Stalą, liczyliśmy na przełamanie, ale się nie udało. Wynik jest jaki jest.
Został pan nominowany do programu "Talent" Ministerstwa Sportu i Turystyki. Jak pan odebrał tą nominację?
- Nie ukrywam, że telefon który dostałem bardzo mnie zaskoczył. Bardzo mi miło i mam nadzieję, że nie zawiodę tych ludzi, którzy mnie wybrali i będę brnął do przodu. Może w przyszłości będę ciągnął polską reprezentację do góry.
To na pewno dla pana spore wyróżnienie. Wiążą z panem spore nadzieje. A jakie ma pan plany, marzenia, cele?
- Marzeń miałem wiele jako młody człowiek. W sumie to nadal jest młody. Chodzi mi oczywiście o okres jeszcze wcześniejszy (śmiech). Chciałbym na pewno zagrać na europejskich parkietach, a może i za oceanem. Takie marzenia ma chyba każdy. To nic szczególnego. Podchodzę do tego jednak ze spokojem. Nic chochlą, lecz małą łyżeczką. Brniemy powoli i do przodu. Mam nadzieję, że to będzie dobre rozwiązanie.
W Polonii 2011 Warszawa jest również sporo talentów podobnych do pana. To chyba dobrze, że taka drużyna złożona z młodych graczy występuje w ekstraklasie.
- Dla polskiej koszykówki na pewno to jest dobre rozwiązanie. Jak wszyscy wiemy, to ta drużyna nie zanotowała jeszcze zwycięstwa. Wierzę jednak w tych chłopaków. Znam ich bardzo dobrze i uważam, że łatwo nie oddadzą żadnego meczu. Będą na pewno walczyli do końca.
Przed sezonem pojawiła się jakaś propozycja ze Stalowej Woli?
- Nie lubię rozmawiać o nieaktualnych rzeczach. Znalazłem się PBG Basket Poznań i jestem z tego zadowolony. Być może w Stalowej Woli znajdę się za rok, albo za dwa. Nie wykluczam tego. Na chwilę oceną skupiam się na grze w ekipie z Wielkopolski.
Przed obecnymi rozgrywkami zlikwidowano przepis o grze jednego młodzieżowca. Czy to była dobra decyzja?
- Wydaje mi się, że to była dobra decyzja, gdyż jest korzystna dla Polaków. Może nie wszędzie dla młodzieży, ale myślę że taka sytuacja, jaka jest obecnie, czyli przymus gry dwóch Polaków na parkiecie przez całe spotkanie, to tak czy siak wymusza obecność jakiegoś młodego koszykarza przez jakiś czas. Aż tylu dobrych i starszych zawodników z Polski nie ma. Uważam, że dobrze postąpili i była to przemyślana decyzja.
Przed sezonem większość znawców nominowała Stal do spadku. A jakby pan ocenił zespół ze Stalowej Woli po sobotnich zawodach?
- Grali na super skuteczności. Co rzucili do kosza, to trafili. David Godbold zagrał wyśmienicie na wysokim procencie. Trafiał po prostu wszystko. To był ich dzień, nie nasz. Graliśmy trochę zwariowany basket. W obronie zagraliśmy bardzo przeciętnie. Gospodarze mieli zbyt dużo otwartych rzutów. Zagraliśmy bardzo, bardzo źle, a oni bardzo dobrze. To wykorzystała Stalówka i wygrała.