Początek meczu nie wskazywał na sukces wiślaczek, gdyż włoski zespół od pierwszych minut pokazywał, że nie przez przypadek był liderem grupy po trzech kolejkach. Famila objęła prowadzenie 5:0 i choć wiślaczki zdołały odrobić te straty (8:7), to końcówka I kwarty należała wyraźnie do Włoszek.
Kiedy na początku II kwarty, w półtorej minuty, krakowianki zdobyły sześć punktów z rzędu, trener gości Sandro Orlando, natychmiast poprosił o przerwę na żądanie. Niewiele to dało, bo po chwili z dystansu trafiła Kateřina Zohnová i mieliśmy remis (25:25). I kiedy wydawało się, że Wisła wyjdzie na właściwy rytm gry kolejne minuty znów należały do zespołu z Włoch. Teraz to niezwykle silna Mudju Ngoyisa oraz bardzo dobrze grająca Nicole Antibe seryjnie zdobywały punkty i z remisu zrobiło się 25:32, a na przerwę Famila schodziła z siedmiopunktową przewagą (36:43). Nic jednak dziwnego, bo rywalki znakomicie radziły sobie w defensywie, niezwykle mocno zacieśniając strefę podkoszową, a w ataku wchodziły w wiślackie pole trzech sekund niczym w przysłowiowe masło.
Gdy w III kwarcie przewaga Włoszek wzrosła do 11 punktów (40:51) wydawało się, że Wisła dozna pierwszej porażki. Wtedy jednak do pracy wzięła się niesamowita dziś Marta Fernández, która na spółkę z Liron Cohen, szybkimi akcjami i znakomitymi przechwytami rozbijała całą koncepcję gry Familii. Na cztery minuty przed końcem tej kwarty Wisła przegrywała więc już tylko 50:53, by minutę później objąć prowadzenie 55:53. Tego nie oddała już zresztą do końca spotkania, a w tym miejscu warto odnotować ważną zmianę, jaką właśnie w III kwarcie dała Agnieszka Majewska. Często niedoceniania zawodniczka zdobyła kilka ważnych punktów. Po przerwie znakomicie radziła sobie też Janell Burse, która była nie do powstrzymania pod koszem rywalek.
W wiślackiej hali wzmógł się niesamowity doping, co bardzo chwalił po meczu trener José Ignacio Hernández, a to co dotychczas Włoszkom się udawało, przestało działać zupełnie. Dystansowe rzuty wykręcały się z kosza, a akcje pod niego kończyły się niecelnymi rzutami. Nawet najlepsza we włoskiej ekipie Nicole Antibe nie potrafiła trafić żadnego z osobistych, a Wisła podwyższała swoją przewagę. Szybkie akcje Fernández, Cohen i Castro niszczyły defensywę Familii, a ważna trójka Cohen pozwoliła Wiśle wyjść na prowadzenie 77:64. Wprawdzie do końca meczu zostało ponad pięć minut, ale takiej przewagi mądrze grająca Wisła już nie roztrwoniła. Końcówka III i cała IV kwarta to był popis gry Wisły Can-Pack, która zdecydowanie lepiej wytrzymała trudy tego ciężkiego meczu.
Czwarte zwycięstwo stało się więc faktem, a Wisła jest na jak najlepszej drodze, aby zakończyć całą pierwszą fazę rozgrywek z kompletem zwycięstw. Za tydzień pod Wawel przyjeżdża bowiem najsłabsza drużyna grupy, chorwacka Gospić, i ciężko wyobrazić sobie, aby rozpędzone wiślaczki nie zwyciężyły po raz piąty!
Wisła Can-Pack Kraków - Beretta Famila Schio 83:72 (16:25, 20:18, 26:16, 21:13)
Wisła Can-Pack: Fernández 17 (1x3, 13 as., 6 prz., 1 bl.), Cohen 17 (3x3), Burse 16 (12 zb.), Castro 14, Majewska 8 (1 bl.), Zohnová 6 (1x3), Kobryn 5.
Beretta Famila: Antibe 17 (8 zb.), Ngoyisa 16, Coleman 10, Moro 8 (5 zb., 3 prz.), Macchi 8, Masciardi 7 (4 st., 3 prz.), Ress 4, Sauret-Gillespie 2, Nieuwveen 0.