Trener Kinga ma przeczucie. Zauważył też pewną zależność w finałowej serii

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski

- Czuję w kościach, że już tak słabo nie zagramy. Bo jak na nas było bardzo słabo - powiedział o piątym meczu finałów Orlen Basket Ligi Arkadiusz Miłoszewski, trener broniącego tytułu Kinga Szczecin.

King Szczecin nie wykorzystał pierwszej szansy, żeby zamknąć serię, której stawką jest mistrzostwo Polski. W trójmiejskiej Ergo Arenie przegrał z Treflem Sopot 84:88 (więcej o meczu -->> TUTAJ) i w serii prowadzi już tylko 3:2.

Pomimo małej różnicy punktowej, to faktycznie nie był dobry występ szczecinian. Nad wynikiem popracowali dopiero w końcówce. Jeszcze trzy minuty przed końcem przegrywali bowiem aż 68:83. - Daliśmy rywalom zbyt łatwo ustawiać akcje. Dogrywali piłkę tam, gdzie chcieli i grali to, co chcieli - przyznał po spotkaniu Przemysław Żołnierewicz, najlepszy zawodnik szczecinian.

- Za późno się obudziliśmy. Dopiero w czwartej kwarcie pokazaliśmy naszą agresywną grę, ale było za późno - dodał autor 23 punktów, czterech zbiórek, trzech przechwytów i trzech asyst.

Arkadiusz Miłoszewski nie miał problemów ze wskazaniem największego problemu King w poniedziałkowym meczu. - Bardzo, bardzo słabo zagraliśmy w obronie - przyznał. Zauważył pewną zależność. - To drugi mecz, gdzie tracimy ponad 80 punktów. I drugi przegrany - dodał.

Co ciekawe ostatnie trzy minuty spotkania, w których King mógł dokonać cudu, zespół walczył bez swojego lidera. Andrzej Mazurczak trzymał szczecinian w grze w drugiej i trzeciej kwarcie. Trafiał niesamowite rzuty, ale brakowało mu wsparcia. W końcu jednak jego baterie się wyczerpały.

- Cały czas szukam momentu, żeby dać mu odpocząć. W tym meczu takiego nie było, bo cały czas goniliśmy. Nadszedł jednak taki moment, że próbował wjechać 2-3 razy i było już widać, że nie ma sił. Zdjąłem go i... to było celne - tłumaczy Miłoszewski.

- Może znalezienie momentu na odpoczynek w trzeciej czy na początku czwartej byłoby mądrzejsze, ale teraz to możemy tylko teoretyzować - dodał.

King nadal pozostaje jedną wygraną od drugiego z rzędu tytułu mistrza Polski. Kolejna szansa w czwartek (13 czerwca) w szczecińskiej Netto Arenie. Może się zatem powtórzyć sytuacja sprzed roku, kiedy to King zamknął finałową serię właśnie w szóstym meczu we własnej hali. Wtedy rywalem był WKS Śląsk Wrocław.

Miłoszewski patrzy na ten mecz z optymizmem. Dlaczego? - Nie lubię tego mówić, ale jakoś to czuję w kościach - nie chciałbym wychodzić na jakiegoś mądrale, ale czasami jest tak że się czuje - że już tak słabo nie zagramy. Bo dziś (w poniedziałek - przyp .red.) zagraliśmy naprawdę bardzo słabo jak na nas - zakończył.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Andrzej Pluta podjął decyzję! Głośny transfer reprezentanta Polski
To oni powalczą o IO w Paryżu. Znamy kadrę koszykarzy. Są niespodzianki!

ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"[url=/koszykowka/1125434/zdobyla-nieznane-lady-polka-napisala-historie]
[color=#000000;font-weight:700;text-decoration:none;vertical-align:baseline;font-size:11pt;font-family:]

[/color][/url]

Komentarze (0)