Łukasz Koszarek: Walczę o swoje minuty

Dla Łukasza Koszarka obecny sezon jest pierwszym spędzanym zagranicą w dotychczasowej karierze. Polski rozgrywający szybko zaaklimatyzował się w zespole Pepsi Caserta, który jest zresztą prawdziwą rewelacją rozgrywek LEGA Basket. Teraz opowiada o swoich wrażeniach z pierwszych miesięcy występów we włoskiej ekstraklasie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Liga włoska jest bardzo wyrównana. Nie ma meczów, w których gra się na pół gwizdka, a i tak wychodzi się z nich zwycięsko. Już od samego początku dajesz z siebie wszystko, bo jest o co grać - tak wypowiedź na temat swojej przygody z włoską ekstraklasą LEGA Basket rozpoczyna Łukasz Koszarek, rozgrywający, który do poprzedniego sezonu biegał jedynie po polskich parkietach, zaliczając występy w Polonii Warszawa, PGE Turowie Zgorzelec i Anwilu Włocławek. Jednakże o ile w Polsce rozgrywki toczą się naprzód ślimaczym tempem, we Włoszech jest zupełnie inaczej. - Już w pierwszej rundzie gramy o awans do Pucharu Włoch. Tylko pierwsza ósemka awansuje do tych rozgrywek. To świetna motywacja - zauważa zawodnik.

To tylko jeden z wielu detali odróżniających polską rzeczywistość od włoskiej ligi, jednej z najlepszych w Europie, mogących uchodzić za wzór. A co na temat różnic sądzi Koszarek? - Na pewno po sezonie spędzonym tutaj będę umiał dużo szybciej podejmować decyzje boiskowe, co jest zasługą zaciętych i toczonych w niesamowitym tempie meczów. Poprawi się zatem technika, ale również doświadczenie i umiejętność gry pod presją - tłumaczy polski rozgrywający, który dobrze wkomponował się w nowy zespół.

W dotychczasowych siedmiu spotkaniach w barwach Pepsi Caserta tylko dwukrotnie zdarzyło się, żeby Polak przebywał na parkiecie przez około zaledwie kwartę. Choć wychodzi do gry jako zmiennik Fabio di Belli, jego średnia minut spędzanych na boisku oscyluje wokół 18,5 i w tym czasie gracz zdobywa przeciętnie 6,6 punktu i 2,1 zbiórki. Osiągnięcia te na kolana nie powalają, tym bardziej, że wszyscy kibice mają w pamięci dwa bardzo dobre sezony w Anwilu, lecz przecież to dopiero pierwsze tego typu doświadczenie 25-letniego rozgrywającego w karierze.

- Dla mnie wszystko jest tutaj nowe i muszę do tego przywyknąć, na co nie miałem tak naprawdę zbyt dużo czasu, bo w Casercie zjawiłem się na dwa tygodnie przed sezonem. Oczywiście, cały czas walczę o swoje minuty na boisku, bo chcę grać jak najwięcej. Na razie jednak cieszę się z tego, że dokładam cegiełkę do dobrych wyników zespołu i to jest najważniejsze - przyznaje zawodnik. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na jego wskaźnik asyst, który może zdziwić - tylko 0,9. Z jednej strony to oczywiście efekt krótszego przebywania na parkiecie, a z drugiej... wykładni terminu ”asysta”, która różni się w znaczny sposób od tej standardowej, przyjętej w Europie. Zasady co do tego, czy podanie otworzyło partnerowi drogę do kosza są po prostu surowsze.

Ponadto u trenera Stefano Sacripantiego, Koszarek spełnia nieco inną rolę niż w poprzednich latach. O ile we Włocławku miał przede wszystkim rozdzielać piłki, a jako rzucający grywał sporadycznie, we Włoszech występuje jako klasyczny combo-guard. - Jeśli jesteśmy razem z Fabio na parkiecie, atak napędza ten, który szybciej dopadnie piłki i generalnie panuje duża wymienność pozycji. Często wiec na zmianę rozgrywamy i pełnimy rolę dwójki - zdradza koszykarz.

Jego drużyna to prawdziwa rewelacja rozgrywek. Po siedmiu kolejkach zajmuje 3. miejsce w tabeli LEGA Basket, legitymując się bilansem 5-2 i mając za sobą pokonanie m.in. Armani Jeans Mediolan. - Nikt nie sformułował nam celu. Od pierwszego meczu staramy się walczyć bardzo poważnie o miejsce w ósemce i mamy nadzieję, że po piętnastu meczach będziemy mogli rywalizować w Pucharze Włoch - stwierdza polski playmaker, dodając po chwili - Gramy bardzo szybką koszykówkę i mamy drugi najlepszy atak w lidze zaraz po mistrzach Montepaschi Siena. Problemem są za to mecze wyjazdowe - przegraliśmy już takie dwa, więc mamy nad czym pracować - charakteryzuje swoją ekipę Koszarek.

Komentarze (0)