Spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawie i takie też było przez ponad 30. minut. Wiadomą było, że drużyna ze Zgorzelca jest w dołku po kilku niespodziewanych porażkach i po wojażach po Europie będzie zmęczona w konfrontacji ze Zniczem. Stało się jednak inaczej - dobrze grający w obronie zgorzelczanie pokazali jednak klasę i odnieśli pierwsze zwycięstwo pod wodza nowego trenera Andrieja Urlepa.
- Był to dla nas bardzo trudny mecz. My jesteśmy w podróży od tamtego piątku, czyli już tydzień. Graliśmy we Włocławku, później w Atenach, a teraz tu w Jarosławiu. Po przegranych meczach jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że udało nam się dziś wygrać - skwitował Adriej Urlep
Potyczka Znicza Jarosław z wicemistrzami Polski miała być także konfrontacją lidera i wicelidera rankingów. Jak dobrze wiemy Jeremy Chappell i Michael Wright przodują w klasyfikacjach strzeleckich. Niestety zajmujący drugie miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących Wright przyćmił gwiazdę Znicza Chappella. Lider znicza całkowicie został wyłączony z gry przez Krzysztofa Roszyka i z trudem udało mu się zdobyć jedynie 4. punkty. Jego przeciwnik w walce o fotel strzelca zdobył 26. punktów i zebrał 11. piłek.
Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia przyjezdnych, wśród których główne skrzypce grał Michael Wright. Nieźle zaprezentował się również Bartosz Bochno, który jak cień podążał za Keddrickiem Maysem. To właśnie za sprawą "trójki" tego zawodnika Turów w 5. minucie prowadził 10:5. Kolejne minuty jednak nadal upływały pod dyktando gości i Michaela Wrighta, który dwoma osobistymi rzutami ustalił wynik meczu po 10. minutach gry 14: 25. Wspomniany amerykański gracz w tej kwarcie zgromadził na swoim koncie 16. punktów.
W drugiej odsłonie koszykarzom Znicza udało się wyłączyć Wrighta i na całe szczęście, ponieważ przy takiej dyspozycji jaką zaprezentował w pierwszej kwarcie, Znicz do przerwy przegrywał by ponad 20. punktami. Po wyłączeniu lidera ze Zgorzelca, jarosławianie wzięli się za odrabianie strat. "Trójki" Tomasza Zabłockiego i Maysa, oraz niezła gra pod tablicami Andrzeja Misiewicza i Johna Williamsona sprawiły, iż po 14. minutach gry Znicz tracił do rywali już tylko 5. punktów (24:29). Jednak do końca tej części meczu nic większego się nie stało i podopieczni Andrieja Urlepa schodzili na przerwę prowadząc 38:32.
Po przerwie Jarosławianie zaczęli o wiele agresywniej grać w obronie, tym samym zmuszając przyjezdnych do kilku strat oraz błędów 24. sekund. Ta dobra postawa w przedostatniej kwarcie sprawiła, że po wolnych Misiewicza w 27. minucie Znicz doprowadził do remisu 43:43. Podopieczni Dariusza Szczubiała mogli jeszcze wyjść na plus, jednak zbyt szybkie i nieprzemyślane rzuty z dystansu nie potrafiły znaleźć drogi do kosza, a goście momentalnie wykorzystali rozluźnienie w szeregach Znicza i ponownie wyszli na nieznaczne prowadzenie. W samej końcówce 5. punktów z rzędu Maysa zniwelowało straty do minimum(51:52).
Goście ostatnią kwartę rozpoczęli z wielkim animuszem po raz kolejny wychodząc na bezpieczne prowadzenie. Opadający z sił i osamotniony w walce z rywalem Keddrick Mays dwoił się i troił, jednak nie mógł przeciwstawić się grającej drużynie. Przyjezdni z każdą minutą powiększali przewagę, która osiągnęła w 40. minucie 15. punktów 75:60.
MKS Znicz Jarosław - PGE Turów Zgorzelec 60 : 75 (14:25, 18:13, 19:14, 9:23)
MKS Znicz Jarosław: K. Mays 25 (4), T. Zabłocki 8 (2), A. Misiewicz 6, J. Williamson 5, B. Sarzało 5 (1), J. Chappell 4, A. Mikołajko 4, D. Witos 3
PGE Turów Zgorzelec: M. Wright 26, A. Wójcik 9, R. Witka 8 (2), B. Wallace 7, K. Wysocki 7 (1), J. Gray 6, K. Roszyk 5 (1), M. Chyliński 4, B. Bochno 3 (1)