Żałuję porażki w Gorzowie - rozmowa z Katarzyną Krężel, zawodniczką UTEX ROW Rybnik

Katarzyna Krężel ze średnią ponad 15 punktów na mecz, okazała się najskuteczniejszą polską koszykarką pierwszej rundy Ford Germaz Ekstraklasy. Koszykarka UTEX ROW Rybnik nie jest jednak w pełni usatysfakcjonowana z wyników jej drużyny. Ostatnio koszykarka borykała się z problemami zdrowotnymi, ale w przedświątecznych meczach z pewnością wystąpi i liczy, że uda się w nich sięgnąć po komplet punktów.

Krzysztof Kaczmarczyk: Pierwsza runda za wami. 5 zwycięstw i 7 porażek - jak odbierasz ten bilans i ósmą pozycję w ligowej tabeli?

Katarzyna Krężel: Myślę, że ten bilans jest rozczarowaniem nie tylko dla mnie, ale i dla całej naszej drużyny i kibiców. Personalnie uważam, że składem dysponujemy dobrym. Myślę, że te najbardziej nieoczekiwane porażki spowodowane były brakiem zgrania i zrozumienia na boisku, bo wiadomo, że to zabiera trochę czasu. Żal tych dwóch meczy z Toruniem i Gorzowem Wielkopolskim, w których mogłyśmy odnieść bezcenne wygrane. W rezultacie tego wszystkiego jesteśmy na ósmej pozycji w tabeli, która jak dla mnie, nie jest pozycją satysfakcjonującą.

Grałyście bardzo nierówno. Potrafiłyście wygrać w Polkowicach z CCC, po to, żeby za chwilę przegrać w Bydgoszczy z beniaminkiem Artego. Znakomicie zagrałyście w Toruniu czy Gorzowie Wielkopolskim, a we własnej hali nie podołałyście np. ŁKS-owi Siemens AGD. Skąd takie wahania formy?

- Tak, jak już powiedziałam, uważam, że porażka z ŁKS-em jest brakiem zrozumienia na boisku, gdyż był to początek sezonu, a cykl przygotowań do sezonu naszego trenera, nie przewiduje meczy sparingowych. Toteż w początkowych spotkaniach w naszej grze panował chaos, gdyż nie potrafiłyśmy czytać naszej własnej gry. Ciężko mi wskazać przyczynę takich wahań naszej formy. Być może spowodowana jest drobnymi urazami fizycznymi poszczególnych zawodniczek, tudzież zbyt małej koncentracji.

Którego meczu najbardziej żałujecie? Wpadki w pojedynkach z ŁKS-em Siemens AGD Łódź czy Artego Bydgoszcz nie powinny wam się przytrafić. Straty punktów w tych meczach mogłyście jednak nadrobić w Gorzowie Wielkopolskim czy też Toruniu, gdzie przegrywałyście minimalnie w końcówkach spotkań?

- Osobiście żałuję najbardziej porażki w Gorzowie Wielkopolskim. Grałyśmy tam bardzo skutecznie, wzajemnie się wspierałyśmy na parkiecie. Tworzyłyśmy kolektyw i wygrana była na wyciągnięcie ręki. Gorzowianki są niepokonane po pierwszej rundzie, a my byłyśmy tym zespołem, który był najbliżej pokonania go i to na ich terenie. Oczywiście szkoda również porażki z Toruniem, nie wspominając już o meczach, które powinnyśmy były wygrać. Myślę, że gdyby udało nam się sprawić tych kilka niespodzianek oraz wygrać mecze te, które powinnyśmy były wygrać, to nasza pozycja w tabeli była by dużym zaskoczeniem. Natomiast nie ma co gdybać. Na tą chwilę jesteśmy ósmą drużyną ekstraklasy i w drugiej rundzie musimy się wspiąć na wyżyny, żeby walczyć o jak największą ilość zwycięstw.

Ze średnią 15,1 punktu na mecz jesteś najskuteczniejszą polską zawodniczką na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy, a dziewiątą spośród wszystkich zawodniczek. Jak oceniasz swoją dyspozycję? Nie możesz mieć chyba większych pretensji do siebie?

- Swoje występy w pierwszej rundzie oceniam pozytywnie, aczkolwiek wiadomo, że zawsze może być lepiej. Na pewno taką średnią punktów zawdzięczam też koleżankom z drużyny, bo wiadomo, że one również mają bardzo duży wpływ na wypracowanie moich pozycji rzutowych. Cieszę się, że skutecznością, jestem w stanie pomóc tej drużynie i mam nadzieję, że w drugiej rundzie będzie podobnie.

Najgorszy występ zaliczyłaś, nomen omen, przeciwko swojej byłej drużynie. Miało coś szczególnego na to wpływ czy tak po prostu wyszło?

- Myślę, że tak po prostu wyszło. Zawód sportowca charakteryzuje się tym, że raz zdobywa się punkty dla tej drużyny, a raz dla innej. Nawet grając przeciwko drużynom, które reprezentowało się w poprzednich sezonach, trzeba grać najlepiej, jak się potrafi. Ja akurat w Lesznie nie zagrałam dobrego spotkania. Nie szukam tu jednak żadnego powodu w tym, że trafiło to akurat na drużynę, w której występowałam w sezonie ubiegłym. Tak po prostu wyszło.

Prym w drużynie wiodą Amerykanki. Jak przebiega wasza współpraca na parkiecie? Liderką w klasyfikacji najlepiej asystujących jest Whitney Boddie. Ty, jako zawodniczka rzucająca, nie powinnaś narzekać chyba na fakt, że masz w drużynie takiego "dostawcę" piłek?

- Myślę, że Whitney bardzo dobrze wywiązuje się z gry na pozycji rozgrywającej. Jest młodym graczem i na pewno uczy się europejskiej koszykówki. Jej postęp widać choćby po tegorocznym sezonie, gdzie zrobiła bardzo duży postęp porównując pierwsze spotkania, z tymi pod koniec rundy. Na pewno jej siłą na pozycji rozgrywającej są niekonwencjonalne zagrania i podania, które otwierają pozycję dla pozostałych zawodniczek na boisku. Myślę, że wszystkie Amerykanki dobrze wkomponowały się w zespół zarówno na boisku, jak i poza nim. Myślę również, że swoją grą nie zawodzą i są w coraz lepszej dyspozycji.

Przed wami ostatnie dwa mecze w tym roku. Jakie cele stawiacie sobie na te dwa spotkania? Ewentualne wygrane umocnią was na pozycji premiującej awansem do fazy play off.

- Oczywiście będziemy walczyć o dwa zwycięstwa, ale mecze te nie będą należały do łatwych. Poznanianki będą miały atut własnej hali, a leszczynianki słyną z bardzo agresywnej gry. Nie będzie zatem łatwo wywalczyć kompletu punktów. Chcemy jednak naszym kibicom sprawić świąteczne prezenty, a chyba nie ma nic lepszego, od zwycięstw.

Borykałaś się w ostatnim czasie z problemami zdrowotnymi, przez które opuściłaś kilka treningów. Jak się czujesz aktualnie i co Ci dolegało. Istnieje obawa, że możesz nie zagrać w meczach przeciwko INEI AZS oraz Super Pol Tęczy?

- Aktualnie wracam do zdrowia po infekcji wirusowej górnych dróg oddechowych. Czuje się już jednak dobrze i jeżeli trener nie zadecyduje inaczej, to w obu tych meczach wystąpię.

Komentarze (0)