Patrick Okafor: To był mój dzień

Nieudana wyprawa do Koszalina, która zakończyła się klęską, zmotywowała Polpharmę do jeszcze cięższego treningu. Próba naprawy błędów zakończyła się powodzeniem. "Kociewskie Diabły" znów grały świetnie w obronie i solidnie w ataku. Ostatecznie to one były górą w starciu z Polonią Azbud. Bohaterem gospodarzy był Patrick Okafor, który zdobywając 28 punktów, ustanowił swój rekord obecnego sezonu. - Zawsze kiedy wygrywamy jest to mój dzień, ale szczególnie wówczas, gdy zagrasz znakomicie, w dodatku po wielkiej porażce - powiedział nigeryjski podkoszowy.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Polpharma Starogard Gdański po sromotnej klęsce w Koszalinie wróciła na dobry tor. "Kociewskie Diabły" zagrały fatalnie. Najlepsza defensywa ligi była zupełnie bezradna w obliczu fantastycznej postawy Vladimira Ticy, Dante Swansona i George'a Reese. Podopieczni Miliji Bogicevicia zawiedli nie tylko w obronie, ale również w ataku. "Farmaceuci" pudłowali spod kosza, z półdystansu i zza łuku, a także na linii rzutów osobistych. W ten sposób trudno o wygraną. Co więcej zagrali oni bardzo indywidualnie. - Ciężko było myśleć o koszykówce w zeszłym tygodniu. Nie chciałem jednak wspominać ostatniej porażki, więc skupiłem się na czymś innym. Na treningach pracowaliśmy ciężko i próbowaliśmy poprawić rzeczy, które były przyczyną wielkiej katastrofy - mówi Patrick Okafor, który w starciu z "Akademikami" zdobył 10 punktów, ale na bardzo niskiej skuteczności.

W ramach 16. kolejki "Kociewskie Diabły", które pomimo wpadki utrzymały 3. lokatę w tabeli, podejmowały Polonię Azbud Warszawa. W pierwszym spotkaniu górą byli gracze serbskiego szkoleniowca. "Czarnym Koszulom" nie udał się rewanż i po raz drugi zawodnicy Wojciecha Kamińskiego musieli uznać wyższość teamu ze stolicy Kociewia. Polpharma dyktowała warunki gry od samego początku. Jednak od czasu do czasu bardzo blisko rywala byli przyjezdni, których prowadził amerykański duet Brandun Hughes - Eddie Miller. Ten pierwszy zakończył zawody z dorobkiem 16 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst, zaś drugi zgromadził 19 oczek i 4 zbiórki.

Tego dnia nie było mocnych na Patricka Okafora. Podkoszowy Polpharmy grał wręcz koncertowo. Nigeryjczyk świetnie manewrował pod koszem, z łatwością mijając Mariusza Bacika. Okafor ponadto świetnie zbierał i wymuszał sporo przewinień. Doświadczony, niespełna 31-letni koszykarz rzucił 28 punktów, zebrał 7 piłek i miał 2 przechwyty. - Dokładnie tak. Zawsze kiedy wygrywamy jest to mój dzień, ale szczególnie wówczas, gdy zagrasz znakomicie, w dodatku po wielkiej porażce - powiedział sam zawodnik. Nigeryjczyk nie ustrzegł się jednak błędów - wolno wracał do obrony i grał nieco ociężale, ale liczy się przede wszystkim efektywność, do której zastrzeżeń mieć nie można.

Trzeba jednak przyznać, że zadanie ułatwili mu zawodnicy "Czarnych Koszul". Próbujący od samego początku twardo bronić Harding Nana szybko opuścił parkiet ze względu na trzy przewinienia. Później Kameruńczyk był już praktycznie niewidoczny, trener Kamiński odstawił go na bok. Tym samym Okafora krył Bacik, który z tego zadania nie wywiązywał się zbyt dobrze. - Szybko faule łapał również Mariusz Bacik, w efekcie rywal był zmuszony do grania pod koszem młodym, niedoświadczonym Perką... - stwierdził Okafor. Aleksander Perka to nieograny zawodnik, który pełni rolę głębokiego zmiennika. W starciu z graczem Polpharmy nie miał on zbyt wielkich szans - przeciwnik bowiem z niejednego pieca chleb jadł i doskonale wiedział jak sobie z nim poradzić. Ponadto 23-letni koszykarz nie dysponuje tak dobrymi warunkami fizycznymi. Perka tylko raz pokazał się z dobrej strony, zdobywając oczka po niezwykle efektownym wsadzie.

Początek zawodów zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy po chwili prowadzili 13:2. Później jednak do głosu doszli goście, a Polpharma wyraźnie zwolniła, niemalże stanęła w miejscu. - Popełniliśmy kilka błędów w obronie i w dodatku słabo graliśmy w ataku. Doszło do tego jeszcze kilka głupich przewinień i Polonia miała konkurs rzutów osobistych - wyjaśnia bohater meczu ze stołecznym klubem.

Do podobnej sytuacji doszło w trzeciej kwarcie. Na prowadzeniu byli koszykarze "Kociewskich Diabłów", ale gdy rozkręcił się na dobre Miller, przewaga miejscowego zespołu szybko topniała. "Czarne Koszule" zdołały nawet zbliżyć się na odległość jednego punktu (44:43). - Ponownie przestaliśmy dobrze grać w obronie, doszło do tego kilka strat i świetna seria rywala, który trafiał "trójki" - tłumaczy niespełna 31-letni gracz, który dodał: - Hughes i Miller często trafiali za trzy i doszli nas wystarczająco blisko, by nas nastraszyć. Polonia Azbud nie miała już jednak na więcej siły i do boju ruszyli gospodarze, którzy ostatecznie wygrali 78:67.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×