Zawiodłem się na Sportino - rozmowa z Maciejem Raczyńskim, zawodnikiem Intermarche Zastalu Zielona Góra

- Do dnia dzisiejszego Sportino nie wywiązało się z warunków zawartych w tej umowie. Chodzi o terminy spłaty zaległości finansowych w stosunku do mojej osoby. Przystałem na propozycję władz klubu, ponieważ zapewniały mnie, że wszystko zostanie uregulowane. Tak się niestety nie stało - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Maciej Raczyński z Intermarche Zastalu Zielona Góra.

Łukasz Brylski: Grudzień ubiegłego roku był dla Ciebie niezwykle gorącym miesiącem. Zdecydowałeś się opuścić Sportino Inowrocław i przeszedłeś do Intermarche Zastalu Zielona Góra.

Maciej Raczyński: Rzeczywiście sporo się działo. Za kadencji Mariusza Karola byłem szóstym zawodnikiem i otrzymywałem sporo minut na parkiecie. Później doszło do roszady na stanowisku trenera. Po tym jak przyszedł do Sportino Andrzej Kowalczyk moja rola w drużynie się zmieniła. Kolejny szkoleniowiec, który przyszedł do klubu zapewniał mnie, że otrzymam szansę, ale ja zdecydowałem się odejść.

Dlaczego akurat Intermarche Zastal?

- Decyzję o tym podjąłem szybko i zdecydowanie. Chciałem zmienić otoczenie i zespół, czułem, że dla mnie będzie to najlepsze rozwiązanie. Częste zmiany trenerów, zwolnienia zawodników powodowały, iż trudno było o spokój i pewność siebie. To wszystko odbijało się na grze zespołu. Szkoda tylko, że do rodzinnego Włocławka nie mam już tak blisko.

Nie żałowałeś zamiany Sportino, które występuje w Ekstraklasie, na zespół w niższej klasie rozgrywkowej?

- Początek sezonu w ogóle nie wskazywał na to, że opuszczę Inowrocław. Dobrze przepracowałem okres przygotowawczy u trenera Karola. Grałem dużo, miałem swoją rolę w zespole. Byłem bardzo zadowolony. Czułem, iż będzie to niezwykle udany sezon. Niestety w życiu tak bywa, że czasem dochodzi do zmian, które wszystko burzą. Moja sytuacja w drużynie zmieniła się. Miałem dość siedzenia na ławce u trenera Andrzeja Kowalczyka i postanowiłem odejść.

Czy niedostateczna ilość minut na parkiecie była jedynym powodem Twojego odejścia z klubu?

- Kontrakt z klubem rozwiązałem za porozumieniem stron. Jednak do dnia dzisiejszego Sportino nie wywiązało się z warunków zawartych w tej umowie. Chodzi o terminy spłaty zaległości finansowych w stosunku do mojej osoby. Przystałem na propozycję władz klubu, ponieważ zapewniały mnie, że wszystko zostanie uregulowane. Tak się niestety nie stało. Prezes Buszkiewicz milczał jak zaklęty, podobnie jak jego telefon. Po jakimś czasie dostałem od niego smsa! Zgodnie z umową mam prawo ubiegać się o wartość całego kontraktu. Jeśli władze Sportino nie uregulują tych zaległości, wówczas skieruję sprawę do sądu.

Ostatnio nie miałeś szczęścia do klubów z Ekstraklasy. W poprzednim sezonie były też problemy w Wałbrzychu.

- Zgadza się. Sprawa z Górnikiem nie została do końca rozwiązana. Mówi się, że mądry Polak po szkodzie i w tym przypadku (Sportino - przyp. autu.) nie zamierzam popełnić błędu słuchając ciągłych obietnic. Szkoda, że zawiodłem się na Sportino.

Twoje problemy dotykają także innych graczy. Może jedynym wyjściem, aby takie sytuacje nie powtarzały się, byłoby stworzenie zamkniętej ligi, w której prawo występu miałyby tylko wypłacalne drużyny?

- Coraz częściej słyszy się o takim rozwiązaniu i według mnie jest to pomysł godny rozpatrzenia. Tutaj nie chodzi o niższe klasy rozgrywkowe, ale o Ekstraklasę. Naprawdę ciężko jest funkcjonować, kiedy poświęcasz się, dajesz z siebie wszystko, a druga strona nie zachowuje się tak jak powinna. Może gdyby stworzono zamkniętą ligę, to gracze mogliby spokojnie trenować i rywalizować na parkiecie, a nie myśleć o tym, kiedy zaległe pieniądze trafią na ich konta. Za doskonały przykład może posłużyć to co było w Wałbrzychu. Do dziś nie otrzymałem pieniędzy za okres od stycznia do kwietnia 2009. W podobnej sytuacji są inni zawodnicy, którzy w tamtym czasie byli w Górniku.

W Intermarche Zastalu dostajesz więcej minut. Czujesz się chyba jak ryba w wodzie?

- Tak, to fakt. Nie żałuję, że odszedłem ze Sportino. Mam teraz przed sobą nowy cel, jakim jest wywalczenie awansu do Ekstraklasy. Cieszę się, że w Zielonej Górze zostałem dobrze przyjęty. Można powiedzieć, iż odżyłem koszykarsko. Atmosfera w zespole jest świetna. Mam nadzieję, że dołożę swoją cegiełkę do sukcesu, jak będzie przepustka do PLK. Gdybym jeszcze raz stanął przed takim wyborem, to podjąłbym taką samą decyzję.

Stać Was na awans do Polskiej Ligi Koszykówki?

- Dobre pytanie (śmiech). Wiemy jakie wymagania są przed nami stawiane. Mamy mocny zespół, co pokazaliśmy ostatnio w Łodzi. Na parkiecie rywali poradziliśmy sobie z ŁKS-em. Jeśli chcemy wejść do PLK musimy cały czas być tym kolektywem, którym teraz jesteśmy.

Przed Intermarche Zastalem hitowe spotkanie z liderem rozgrywek, czyli zespołem z Dąbrowy Górniczej. Jakie prognozy?

- Jesteśmy podbudowani ostatnimi zwycięstwami. Nie zamierzamy odpuszczać i do samego końca będziemy walczyć o wygraną. Z pewnością nie będzie to łatwy mecz, ale jesteśmy optymistami. Liczę, że przed własną publicznością zwyciężymy w meczu na szczycie.

Komentarze (0)