Ktoś wyłączył wtyczkę - komentarze po meczu Znicz Basket - Sokół

Koszykarze Sokoła Łańcut nie mogą złapać właściwego rytmu i na wyjazdach przegrywają mecz za meczem. W Pruszkowie rewelacja pierwszej rundy spotkań zanotowała ósmą porażkę z rzędu na boisku rywala

Dariusz Kaszowski (trener Sokoła Łańcut): 23 punkty rzucone do przerwy mówią same za siebie. Gramy bardzo słabo, tak w obronie, jak w ataku i dlatego przegrywamy. Rywale już do przerwy odrobili całą stratą. Nie wiem czy nasz problem tkwi w psychice, czy też zawodnicy są zmęczeni podróżami, bo nasza gra na wyjazdach w niczym nie przypomina tej w Łańcucie. Przecież na własnym parkiecie potrafiliśmy wygrać z zespołami ze ścisłej czołówki, a z dziewiątym zespołem Znicza Basket w Pruszkowie już do przerwy było praktycznie po meczu. Podstawowi gracze źle funkcjonowali, dlatego na boisku pojawili się zmiennicy. Dobrą zmianę dał Jacek Balawander, który trafił dwie trójki, umiejętnie zachował się pod koszem. Ponownie zawodnik grający pod koszem rzuca nam do przerwy 18 punktów. W Jeleniej Górze był to Jakub Czech, w Pruszkowie Grzegorz Malewski. Nie radziliśmy sobie z nim w grze jeden na jeden, a także w obronie zespołowej.

Paweł Czosnowski (trener Znicza Basket):To był dla nas bardzo ważny mecz. Cieszę się, że wygraliśmy bo dzięki temu play-off jest nadal realny. Dziękuję chłopakom za walkę, ale na przyszłość musimy wyzbyć się błędów w końcówce. Chyba za szybko zawodnicy uwierzyli, że jest już po meczu i zapomnieli o niezwykle istotnym bilansie punktów. Przecież musieliśmy wygrać ten mecz różnicą 10 punktów, a nie jednym. Koszykarze Sokoła zdawali sobie z tego sprawę bo walczyli do końca. Wpadło im trzy rzuty z dystansu, dzięki czemu zbliżyli się na dwanaście punktów. Całe szczęście, że nie pozwoliliśmy im na więcej. Jestem zadowolony z dobrej gry w obronie, przez którą straciliśmy tylko 23 punkty do przerwy. Zawsze można dążyć jednak do 0, więc parę elementów jest jeszcze do poprawienia. Wygrała drużyna nie sam Grzesiek Malewski, ale trzeba przyznać, że pomógł nam w tym spotkaniu w ataku.

Rafał Glapiński (Sokół): To był bardzo ważny mecz dla nas. Coś ewidentnie zacięło się w naszej grze, tylko nikt nie może znaleźć przyczyny. Tak jakby ktoś wyłączył wtyczkę i wszystko zaczynało się od nowa. Nie możemy złapać rytmu z początku sezonu. Gramy źle i pogłębiamy się w chaosie. Na własnym parkiecie potrafimy się zmobilizować, ale bez wsparcia łańcuckiej publiczności nie jesteśmy w stanie wygrać na wyjeździe. Nasza gra oparta jest na szybkim ataku i częstych rzutach z dystansu. Niestety agresja gdzieś zniknęła.

Grzegorz Malewski (Znicz Basket): Byłem dobrze dysponowany rzutowo. W Warszawie w meczu z Tempcoldem nie trafiłem żadnego z sześciu rzutów osobistych, teraz miałem 9/9. Psychicznie pomogło mi wyjście w pierwszej piątce, czułem się lepiej. Naszym założeniem przedmeczowym była gra pod kosz. Dlatego więcej piłek w ataku otrzymywałem ja oraz Sławek Nowak.

Źródło artykułu: