Początek zawodów należał do gospodarzy, którzy w ciągu pół minuty zdobyli sześć oczek. To nie było jednak ostatnie słowo zielono-czarnych, którzy po 200 sekundach gry prowadzili już 13:2. Stalowcy rozkojarzeni wysokim prowadzeniem nieco spoczęli na laurach, co odbiło się na grze w ataku i obronie. Przestój Stalówki wykorzystali goście, którzy w nieco ponad dwie minuty odrobili osiem oczek. Tym razem to jednak Sportino przysnęło i ekipa z Podkarpacia zdobyła z rzędu 11 punktów. W 8. minucie popisową akcję rozegrała dwójka Amerykanów ze Stalowej Woli. Jarryd Loyd wyśmienicie dograł do Davida Godbolda, który akcję gospodarzy zakończył efektownym wsadem. To nie był ostatni popis Godbolda w sobotnich zawodach. Skrzydłowy Stali błyszczał zarówno w obronie efektownie odbierając piłkę rywalom oraz w ataku. Potrafił wziąć ciężar zdobywania punktów na swoje barki a także potrafił świetnie odegrać piłkę do partnerów.
Przez pierwsze pięć minut drugiej kwarty obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze kontrolowali przebieg gry, ale do czasu. Stalowcy w 15. minucie znów stanęli. 120 sekund przed przerwą sprawy w swoje ręce wzięli sędziowie. Nie wytrzymał tego nerwowo trener Stalówki, który został ukarany przewinieniem technicznym. Wykorzystali to gracze z Inowrocławia, którzy odrobili straty. Na dwie sekundy przed przerwą trafił jeszcze Quinton Day i zielono-czarni prowadzili tylko jednym oczkiem. - Po słabym początku złapaliśmy wiatr w żagle. Doszliśmy Stal na jedno oczko - powiedział portalowi SportoweFakty.pl gracz Sportino Przemysław Łuszczewski.
Zaraz na początku trzeciej odsłony meczu Sportino wyszło na prowadzenie, pierwsze w tym spotkaniu. Jeszcze chwile potem zespół z Kujaw po raz drugi prowadził, ale to było tyle, na co stać było ekipę prowadzoną przez Aleksandra Krutikowa. Sygnał do ataku dał trójką Godbold, który po meczu został wybrany najlepszym gracze Stali Stalowa Wola. Stalówka z minuty na minutę odjeżdżała. Wynik próbowali jeszcze trzymać Day i Tomasz Kęsicki, ale w swoich staraniach byli nieco osamotnieni. Przed ostatnią częścią gry gospodarze prowadzili różnicą jedenastu punktów. - Zagraliśmy chyba nieco zbyt indywidualnie. Gospodarze nam odskoczyli i zrobiła się zbyt duża przewaga przed decydującym fragmentem meczu - dodał Łuszczewski.
Sygnał do walki dał na początku czwartej kwarty dwom trójkami Wiaczesław Rosnowski. - Poczuł chyba, że może trafić i mu się udało. Tak to bywa czasami, że jeśli zawodnik czuje się na siłach, to bierze ciężar gry na swoje barki. W konsekwencji nic nam to nie dało - mówił po zawodach Przemysław Łuszczewski. Do połowy tej odsłony spotkania utrzymywała się pięciopunktowa przewaga zielono-czarnych. To było jednak ostatnie słowo Sportino. Dwa rzuty za trzy punkty ekipy z Podkarpacia podłamały skrzydła gościom. Końcówka należała do Stali, która na kilkanaście sekund przed końcem prowadziła nawet 17-punktami. Ostatecznie podopieczni Bogdana Pamuły wygrali 86:71.
Po sobotniej konfrontacji fani Stali podziękowali za grę w Stalowej Woli Loydowi, który od poniedziałku będzie zawodnikiem Turowa Zgorzelec. Loyd godnie pożegnał się z publicznością i zespołem z Podkarpacia. - Dziękuje wszystkim w Stalowej Woli za ten okres. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w play off. Koszykówka to tylko sport. Czasami trzeba podjąć jakieś życiowe decyzję. Jeszcze raz dziękuje wszystkim - stwierdził na konferencji prasowej po zawodach Jarryd Loyd.
Stal Stalowa Wola - Sportino Inowrocław 86:71 (25:12, 15:27, 24:14, 22:18)
Stal Stalowa Wola: Michał Wołoszyn 21 (4x3), David Godbold 19 (3x3), Jarryd Loyd 11 (1x3), Marek Miszczuk 10 (2x3), Michał Gabiński 10 (1x3), Rafał Patryka 8 (2x3), Maciej Klima 3, Tomasz Andrzejewski 2, Marcin Malczyk 2.
Sportino Inowrocław: Tomasz Kęsicki 19, Quinton Day 17 (1x3), Wiaczesław Rosnowski 13 (4x3), Slavisa Bogavac 9 (1x3), Daryl Greek 6 (1x3), Przemysław Łuszczewski 3 (1x3), Paweł Storożyński 2, Łukasz Żytko 2, Vitalijus Stanevicius 0, Hubert Wierzbicki 0.
Sędziowali: Andrzej Zalewski, Artur Fiedler, Janusz Kiełbiński.
Widzów: 1000.