Wymęczone zwycięstwo - relacja ze spotkania Trefl Sopot - Sportino Inowrocław

Dużo problemów przysporzyło sopocianom niedzielne spotkanie przeciwko klubowi z Inowrocławia. Mnogość prostych błędów i brak koncentracji dominowały w spotkaniu Trefla ze Sportino. Sporym zaskoczeniem okazała się fatalna skuteczność w ataku i słaba obrona gospodarzy, co było skrzętnie wykorzystywane przez przyjezdnych. Sytuacja odwróciła się jednak w drugiej połowie i koszykarze z trójmiasta zdołali wygrać to spotkanie.

Nie takiego przebiegu spotkania spodziewali się kibice zebrani na hali 100-lecia w Sopocie. Fatalna gra koszykarzy Trefla niemal nie została przypłacona przegraną. Bardzo słabo grali czołowi zawodnicy zespołu i kiepsko układała się gra pod koszem Saulisua Kuzminskasa. Sportino napędzane przez Quintona Day'a, dość dobrze radziło sobie z faworyzowanymi sopocianami.

Pierwsza połowa z pewnością należała do gości, którzy niemalże przez cały okres jej trwania, prowadzili. Wiele niecelnych rzutów i podań były szczególnie widoczne w tej części meczu. Zawodnicy Trefla nie potrafili odnaleźć się na boisku, pozwalając na zdobywanie łatwych punktów przez klub z Inowrocławia. Celny rzut trójkowy Day'a, dał prowadzenie gościom 14:10, które od tego momentu już tylko rosło, aż do końca drugiej ćwiartki. Słabo spisywali się wszyscy "snajperzy" gospodarzy. Nawet Lawrence Kinnard, wyprowadzający zawsze swój zespół z opresji, tym razem zawodził. Dużo rotacji wprowadzanych przez trenera Karlisa Muiznieksa, nie przynosiły oczekiwanych efektów. Po kiepskiej grze, kwarta zakończyła się ostatecznie wynikiem 15:23.

Strata piłki w ataku, a następnie w obronie, dały gościom bardzo łatwe cztery punkty. Równie fatalnie było na linii rzutów osobistych, z której gospodarze nie trafili ponad połowę rzutów. Pojedyncze zrywy do walki zanotował Kinnard, próbując niwelować zwiększającą się stratę do Sportino. Jego dwie akcje pod rząd (trzy i dwu punktowa), otrzymały automatycznie odpowiedź ze strony przyjezdnych. Drużyna z Inowrocławia zwiększała swoją przewagę - po "dwójce" Wiaczesława Rosnowskiego, było nawet 19:33, a sopocianie wciąż byli myślami poza halą.

- Sportino zagrało bardzo dobrze w pierwszej połowie meczu. Mieliśmy sporo problemów w ataku i obronie. Nie podobała mi się ta część spotkania w naszym wykonaniu. Dopiero w trzeciej kwarcie zaczęliśmy grać tak jak powinniśmy - skomentował trener Karlis Muiznieks.

Druga połowa należała już do gospodarzy. Koszykarze odświeżeni i pobudzeni weszli na parkiet, grając dużo agresywniej i skuteczniej w ataku. Poprawiła się również sytuacja w obronie, głównie za sprawą dobrej postawy Kuzminskasa, który stawiał duży opór pod obręczami. Dwie szybkie akcje Cliffa Hawkinsa, najpierw za dwa, a następnie za trzy punkty, doprowadziły zespół z trójmiasta do wyniku kontaktowego 41:44. Chwilę później, asysta tego zawodnika i efektowna akcja alley-oop Kinnarda, ustanowiła upragniony przez wszystkich remis. Od tego momentu, przewagę dzierżyli sopocianie. Szczególnie w czwartej kwarcie rozrzucali się koszykarze z Trefla i byli już nieuchwytni dla przyjezdnych. Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 78:69.

Trefl Sopot - Sportino Inowrocław 78:69 (15:23, 16:19, 23:17, 24:10)

Trefl: Kuzminskas 17, Kinnard 16, Hawkins 15, Malesa 15, Stefański 6, Cincadze 3, Ratajczak 2, Hlebowicki 2, Kitzinger 2.

Sportino: Rosnowski 18, Kęsicki 17, Day 15, Łuszczewski 6, Wierzbicki 4, Żytko 4, Bogavac 3, Robak 2, Storożyński 0.

Źródło artykułu: