Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski): Gratuluję zespołowi gospodarzy, naprawdę podjął walkę do samego końca i był bardzo blisko sprawienia niespodzianki, bo przyjechaliśmy tutaj w roli faworyta. Zawiodła nas dzisiaj skuteczność w ataku. Udało się jednak wybronić zespół gospodarzy na 57 punktów i takie było też przedmeczowe założenie, żeby nie dać im rzucić więcej, w porównaniu z ich średnią. Tylko tym wygraliśmy dzisiejsze spotkanie. Drugim naszym problemem były przewinienia naszych zawodniczek podkoszowych. Problemy miała Justyna Żurowska, no i rzadko zdarza się, żeby tak doświadczony i dobry zawodnik, jak Nicky Anosike, na parkiecie spędziła zaledwie 14 minut. Nie pozwolono jej dzisiaj grać, nie wiem dlaczego. Cieszyć się jednak trzeba z tego, że wygraliśmy ten mecz po ciężkiej walce. Cieszę się też z tego, że w tych trudnych spotkaniach w obcych salach potrafimy wygrywać. Drużyna z Leszna zagrała dzisiaj bardzo dobry mecz, to trzeba podkreślić. W końcówce my mieliśmy chyba troszeczkę więcej atutów po swojej stronie i zachowaliśmy więcej zimnej krwi.
Justyna Żurowska (zawodniczka KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski): Bardzo cieszę się z przebiegu tego spotkania, ale nie ze swojego występu i pięciu przewinień. Tego nie pamiętam już od bardzo dawna w swojej karierze. Ostatnio trochę się rozpieściłyśmy chyba, bo po pierwszych połowach w ostatnich meczach zawsze miałyśmy dużą przewagę i w drugiej połowie mogłyśmy już grać na spokojnie. Takie spotkanie jak dziś z pewnością jest dla nas dobre. Nie wychodziło nam dzisiaj wszystko tak, jak tego oczekiwałyśmy. Brakowało skuteczności, pojawił się problem fauli. Takie mecze jednak dużo dają, bo wyciąga się z nich najwięcej wniosków, doświadczenia i odporności psychicznej. Przegrałyśmy skutecznością, przegrałyśmy zbiórkami, a pomimo tego udało się wygrać ten mecz, dlatego cieszę się podwójnie z tej wygranej.
Jarosław Krysiewicz (trener Super Pol Tęcza Leszno): My narobiliśmy sobie bigosu w meczu z MUKS-em, gdzie przegraliśmy spotkanie, którego nie mieliśmy prawa przegrać. Tam popełniliśmy pewien błąd w przygotowaniach, bo wydawało się, że nawet przy ciężkim treningu tamto spotkanie uda nam się wygrać. Miał to być już element przygotowań do pierwszej rundy fazy play off, w której z ósmego miejsca chcieliśmy trafić na Gorzów. Nie jest to bynajmniej spowodowane tym, że Gorzów to słaba drużyna. Wręcz przeciwnie. Moje zawodniczki jednak zawsze w meczach z tym zespołem grają nie na 100 procent, ale na 110. W tej chwili cały plan nam padł. Żeby być pewnym ósemki musimy wygrać jedno spotkanie. Dzisiaj się nie udało. Cieszę się, że zawodniczki zostawiły na parkiecie masę zdrowia i pokazały, że potrafią walczyć z każdym w tej lidze. My teraz mamy niesamowicie ważne spotkanie w Pruszkowie. Idziemy tym samym systemem co Rybnik. Gorzów wygrał w Rybniku, a potem Rybnik wygrał w Pruszkowie. Teraz mam nadzieję Leszno wygra w Pruszkowie. Z jednej rzeczy jestem niesamowicie zadowolony, że udało nam się grać jak równy z równym z wysokimi zawodniczkami rywalek. Udało nam się wyeliminować Anosike. Pierwszy raz nam się zdarzyło, że wygraliśmy zbiórkę, a przegraliśmy. W czwartej kwarcie zabrakło nam cierpliwości i koncentracji. Podejmowaliśmy złe decyzje. W końcówce popełniliśmy cztery razy błąd 24 sekund, ale to spowodowane było z pewnością zmęczeniem, bo dzisiaj graliśmy bardzo wąskim składem.
Joanna Walich (zawodniczka Super Pol Tęcza Leszno): Gratulacje za wygraną dla drużyny przeciwnej. Nam niestety ponownie nie udało się sięgnąć po dwa punkty. Walczyłyśmy do samego końca, jak każdy widział, każda z nas leżała chyba dzisiaj na parkiecie. Naprawdę bardzo mocno chciałyśmy ten mecz wygrać. Zabrakło nam faktycznie trochę spokoju w końcówce. Potrzebujemy jednej wygranej żeby zagrać w play off. Cieszy, że po dwóch słabszych meczach dzisiaj zagrałyśmy to, co mamy grać. Pozytywem jest to, że wygrałyśmy deskę. Miałyśmy się bić na tablicach i ten element jest na naszą korzyść.