Tomasz Kęsicki: Cuda się zdarzają

Aby Sportino utrzymało się w ekstraklasie, spełnionych musi zostać kilka warunków. Tomasz Kęsicki, center inowrocławian, który w zespole gra od drugiej rundy, wierzy, że są one do zrealizowania, choć tylko jeden z nich zależy od niego i jego drużyny. W ten weekend ekipa z Kujaw ma wolne, bo swój mecz z Treflem rozegrała już wcześniej.

W ostatniej kolejce Sportino przerwało passę trzynastu kolejnych porażek, zwyciężając u siebie z przedostatnią w tabeli Polonią 2011. - Szkoda, że to pierwsze zwycięstwo po tej serii porażek nadeszło tak późno. Już wcześniej mieliśmy szansę wygrać mecze w Stalowej Woli i Sopocie - mówi portalowi SportoweFakty.pl center Sportino Tomasz Kęsicki. - To był dla nas ciężki okres. Porażka goniła porażkę, nawet na trening czasami ciężko było przyjść. Każdy chodził przygnębiony. Potyczka z Polonią była ostatnią szansą na zachowanie szans na utrzymanie. Wszyscy się zmobilizowali - dodaje podkoszowy drużyny z Inowrocławia.

Pomimo wygranej, sytuacja zespołu Aleksandra Krutikowa w tabeli wciąż jest bardzo trudna. Jego drużyna ma rozegrane jedno spotkanie więcej, a z Polonia 2011 ma obecnie taki sam bilans punktów, natomiast do Kotwicy traci dwa oczka. Z tym, że ekipa ze stolicy gra w tej kolejce z AZS-em Koszalin, a "Czarodzieje z Wydm" z PGE Turowem Zgorzelec. Jeśli Sportino chce utrzymać się w PLK, musi zwyciężyć w swoich wszystkich czterech meczach, kołobrzeżanie nie mogą wygrać żadnego z pięciu, a Polonia 2011 może zwyciężyć najwięcej dwa razy. - Jest jeszcze szansa na zrealizowanie tego celu. Jednak nawet nasz komplet zwycięstw może nie wystarczyć. Podczas gdy Kotwica wygra chociażby raz, walka o utrzymanie dla nas się zakończy - stwierdza Kęsicki.

- Najgorsze w tych porażkach było to, że jedną część meczu potrafiliśmy zagrać dobrze, a już w drugiej całkowicie zawalić. To najbardziej dobijało, bo z drużyny, która prezentowała się nieźle, zmienialiśmy się w taką, co ma w składzie amatorów - ocenia zawodnik Sportino. - Musimy wyeliminować przestoje w grze. Pracujemy ciężko przez pewien fragment, walczymy jak równy z równym, albo uzyskujemy przewagę, a potem w zaledwie kilka minut tracimy 10-15 punktów z rzędu. Mamy nadzieję, że takie sytuacje już się nie powtórzą. Walczymy o utrzymanie. Cuda się zdarzają - kończy Kęsicki.

Źródło artykułu: