Uwielbiam słodkie, czymkolwiek jest - rozmowa z Kateriną Zohnovą, koszykarką Wisły Can Pack Kraków

Czeska strzelba, jak zwykło się o niej mówić, Katerina Zohnova jest rzucającą zespołu Wisły Can Pack. To zawodniczka piękna i utalentowana. Posiada niezwykłą rękę do rzutów. Czuje grę i przy tym przyciąga na parkiety tysiące kibiców. Jej uroda wraz z talentem koszykarskim hipnotyzują publiczność. Każdą wolną chwilę przeznacza na poprawianie swoich umiejętności koszykarskich, aby w efekcie móc wystąpić w kadrze Czech na Igrzyskach w Londynie.

Katerina we wszystko czego się podejmie angażuje się całą sobą, jest bardzo ambitna, ale także drobiazgowa. Nie można o niej powiedzieć, że jest twarda i nic jej nie wzruszy. To prawdziwa, wrażliwa kobieta, która często kieruje się intuicją. Jest wspaniałym przyjacielem z wielkim poczuciem humoru. Łatwo ją jednak skrzywdzić. Wtedy siada w swoich czterech kątach, aby popłakać, ale już drugi raz z tego samego powodu nie pozwoli doprowadzić się do łez. W ostatnim czasie popełniła błąd w kontaktach z jednym z dziennikarzy, przez który miała nie tylko problemy, ale też, który bardzo ją zranił. Zwątpiła w rzetelność i uczciwość dziennikarską, gdy czytała "własne" wypowiedzi, które nie miały miejsca i zostały zmanipulowane w celu poszukiwania sensacji. Cała ta sytuacja sprawiła, że teraz rozmawia już tylko z zaufanymi osobami, od których wymaga pełnej autoryzacji tekstu, aby nawet w tłumaczeniach nie dochodziło do wypaczeń jej wypowiedzi. Jest przy tym przenikliwa i nieugięta.

Tomasz Wiliński: Wisła błyszczy w Eurolidze. W czym upatrujesz największe atuty tej drużyny w tych rozgrywkach ?

Katerina Zohnova: - Przede wszystkim muszę przyznać, że miałyśmy dużo szczęścia trafiając do takiej grupy jaką miałyśmy. To jednak nie tylko szczęście, ale przede wszystkim ciężka praca sprawiła, że udało nam się wygrać całą grupę z tylko jedną porażką. Taka nasza postawa zdecydowała, że wychodząc z grupy trafiłyśmy na zespoły MiZo Pecs i Frisco Sica Brno. Zespół z Brna był dla nas najlepszą drużyną na jaką mogliśmy w tym momencie trafić. Jednak muszę powiedzieć, że największym naszym atutem są kibice, którzy są niesamowici... dzięki nim wygrywamy wszystko u siebie w hali i to kibice nas mobilizują do walki oraz dają wiarę w zwycięstwo w tych trudnych chwilach, gdy łamie się nasza gra.

Z czego wynikają problemy Wisły w polskiej lidze i postawa poniżej oczekiwań kibiców? Czy wszystkie siły zostaną przełożone na play offy, a sam wynik zasadniczej rundy miał po prostu mniejsze znaczenie?

- Sama dokładnie nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Oczywistą sprawą jest, że zespół Wisły gra bardzo dużo meczów i najwięcej czasu spędzamy w drodze. Naprawdę jest to bardzo napięty program, ale na to nie można narzekać. Myślę, że w play offach pokażemy jak mocną i dobrą jesteśmy drużyną i będziemy w stanie wygrać również ciężkie mecze w polskiej lidze.

Jaka atmosfera panuje w klubie po przegranym meczu półfinałowym w pucharze polski z Lotosem?

- Jesteśmy naprawdę złe, że my tego meczu nie wygrałyśmy. Był to co prawda bardzo trudny mecz, który ze wszechmiar dostarczył ogromnych emocji. Ten mecz udowodnił i przekokonał nas, że jeżeli chcemy wygrywać, zwłaszcza na boisku przeciwnika, to musimy grać z większą determinacją i próbować przechylić szalę zwycięstwa dużo wcześniej niż w samej końcówce.

W takim razie, co ostatecznie zadecydowało o przegranej końcówce? Nie do zatrzymania Erin Phillips czy wasza nieskuteczność i dekoncentracja?

- W końcówce meczu panowała już naprawdę nerwowa i napięta atmosfera. Do tego stresogenne były jeszcze sytuacje odgwizdane przez sędziów, które w naszej ocenie były, co najmniej sporne. Erin na domiar złego rzuciła nam jeszcze trójkę. Była szansa na wyrwanie tego zwycięstwa, ale niestety przy ostatnim rzucie za trzy piłka wypadła nam z kosza.

Jakie są twoje wrażenia z zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver i co sprawiło Tobie największą radość jako kibicowi?

- Muszę się przyznać, że zbyt uważnie nie śledziłam Igrzysk, ale największą radość sprawili mi oczywiście Martina Sablikova, która wygrała 3 medale, Lukas Bauer i nasza sztafeta. W czasie Igrzysk musiałam przygotowywać się do szkoły. Miałam bardzo napięty grafik nauki, dlatego mniej czasu było na oglądanie telewizji. Oglądałam także finał hokeja, bo lubię ten sport. Był to super mecz. Już wydawało się, że jest wygrany przez Kanadę, ale po golu hokeistów USA mieliśmy dogrywkę, a w niej wymarzony gol Sidneya Crosbyego dający zwycięstwo Kanadzie. Tak ma wyglądać sport. Walka do ostatniej chwili.

A czy kibicowałaś także Polakom? Wiesz jak wypadli Polacy na Igrzyskach?

- Jasne, że też kibicowałam. Dlaczego nie. (śmiech) Widziałam jak skakał Adam Małysz, bo powtórki tej dyscypliny były dosyć często. U nas ta dyscyplina nazywa się skoky na lyzich, a jak po polsku?

Skoki narciarskie. A wiesz kim jest Justyna Kowalczyk, jaką dyscyplinę sportu uprawia?

- Znam to nazwisko, ale nie wiem czy dobrze kojarzę. Chyba oglądałam ją na Igrzyskach w biegu narciarskim. To ta zawodniczka, która tak niesamowitym sprintem zdobyła dla Polski złoto i za metą padła z radości. Ta końcówka biegu była niezwykła.

Co studiujesz?

- Zarządzanie i marketing na Wydziale Ekonomicznym w Pardubicach. Mam tam godzinę drogi z Trutnova. Obecnie kończę 3 rok studiów i piszę pracę zaliczeniową, żeby uzyskać tytuł bc. (licencjat, inżynier - dop. aut.). Potem jeszcze dwa lata i będę magistrem (ING).

Jakie masz plany na najbliższe tygodnie?

- Przygotowanie i przeprawa przez play offy i Final Four. (śmiech)

Ostatnio uczestniczyłaś w profesjonalnej sesji fotograficznej, której efekt jest niezwykły. Aparat Ciebie kocha, zdjęcia są niesamowite. Czy to początek jakiejś większej przygody z fotografią? A może z modelingiem?

- To nie była profesjonalna sesja z mojej strony. Ja za to nie kocham za bardzo aparatu. (śmiech) A tak na poważnie, to chciałam tylko spróbować czy coś z tego wyjdzie.

W moim odczuciu efekt jest świetny. Może teraz czas na zdjęcia do Sports Ilustrated albo Playboya?

- (śmiech) Gdyby ze Sports Ilustrated byli zainteresowani to może nawet spróbowałabym swoich sił. Dlaczego nie. Natomiast jeżeli chodzi o playboya to wydaje mi się, że nie jestem dziewczyną do tego typu sesji. Oczywiście wszystko zależałoby od tego o jakie zdjęcia dokładnie by chodziło.

Masz wielki fan klub w Polsce i drugi w Czechach. Co chciałabyś powiedzieć swoim kibicom?

- Wielkie dzięki. To dzięki moim kibicom gram dobre mecze, nabieram energii i wiary we własne siły. Dzięki nim są emocje i atmosfera, która jest potrzebna drużynie, dodaje siły, nie pozwala niczego odpuścić. Dla kibiców gra się do końca i wygrywa mecze.

Kraków to piękne i historyczne miasto. To miasto kultury i sportu. Są tu drużyny piłkarskie, koszykarskie, jest też hokej. Czy poza koszykówka jako kibic chodzisz, masz taką okazję żeby pójść na mecz hokeja? Czy korzystasz tylko z atrakcji kulturalnych miasta?

- W Krakowie chodzę tylko na koszykówkę. Nie byłam tutaj jeszcze na żadnej innej dyscyplinie. Prawda jest taka, że nie mam na to za dużo czasu, a kiedy już jest wolne, to odpoczywam, albo staram się zrobić coś na uczelnię. Ostatnio w Krakowie byłam na Wawelu.

Zwiedzałaś Wawel? Jakie są Twoje wrażenia? Znasz historię smoka wawelskiego?

- Po prostu pozwiedzać. Historii o smoku nie znam. Natomiast sam Wawel wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się, że jest tak ogromny. Dominuje nad miastem. Jest piękny. W ubiegłym sezonie, gdy grałam w Gorzowie i przyjeżdżałyśmy wieczorem do Krakowa z autobusu patrzyłam i podziwiałam Wawel. On jest naprawdę niezwykły.

Jak oceniasz tegoroczne rozgrywki polskiej ligi. Czy to nowa jakość w lidze? Jak to odczuwasz jako zawodniczka?

- Ja nie dostrzegam jakiejś niezwykłej różnicy w porównaniu z ubiegłym rokiem. Może tylko góra tabeli jest po prostu trochę bardziej wyrównana niż rok temu, kiedy Lotos był zdecydowanie silniejszy niż pozostałe drużyny. W tej lidze może się tak naprawdę wydarzyć wszystko i tu nie można odpuścić sobie żadnego meczu. Nie ma ważniejszych i mniej ważnych pojedynków. Myślę, że w play offach rozpocznie się interesująca i ciekawa rywalizacja.

13 marca Wisła będzie grała w Gorzowie z aktualnym liderem tabeli FGE. Czy Twoja motywacja na ten mecz jest większa z uwagi na grę w tym zespole w ubiegłym roku?

- Gorzów gra w tym roku bardzo dobrze. Jest mocną drużyną. Cieszę się ogromnie, że jadę do Gorzowa na mecz, że zobaczę te twarze. Spotkałam tam tylu wspaniałych ludzi, że nie mogę się doczekać, kiedy ich znowu zobaczę. Znam kadrę trenerską, kibiców i atmosferę, która panuje w Gorzowie. Teraz jednak moim klubem jest Wisła i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zwyciężyć w Gorzowie. W sporcie nie ma miejsca na sentymenty.

Czy umiesz grać w hokeja? Czy grałaś kiedyś?

- (śmiech) Nie umiem. Kiedyś jak byłam jeszcze w Trutnovie grałyśmy w unihokeja na sali, ale to nie to samo. To zupełnie inna dyscyplina.

Jeżeli nie koszykówkę to jaki sport byś uprawiała?

- Tenis ziemny. Lubię ten sport.

W ostatnim wywiadzie mówiłaś, że Twoim marzeniem jest występ na Igrzyskach Olimpijskich. Nad czym musisz popracować, co zmienić, co zrobić, żeby znaleźć się w składzie kadry?

- Tak... (śmiech) Muszę popracować nad wszystkim. Jest bardzo dużo dobrych zawodniczek i ja uważam, że trzeba być zawodnikiem kompletnym. Tylko taki zawodnik ma szansę na sukces i nie tylko w koszykówce. Taką zawodniczką chcę być.

Wszyscy kibice mówią, że jesteś słodka. Czy lubisz słodycze?

- (śmiech) Dobre pytanie. Wszyscy, co mnie znają wiedzą, że bardzo dużo jem, w tym słodyczy.... uwielbiam słodkie, obojętnie czym jest. (śmiech)

Komentarze (0)