Tylko dwóch porażek doznała drużyna Regalu FC Barcelona podczas tegorocznego sezonu w Eurolidze, wygrywając przy okazji wszystkie dziesięć spotkań w fazie grupowej, pięć z sześciu w TOP 16 i trzy z czterech w ćwierćfinale. W drodze do Final Four w Paryżu Katalończycy okazali się lepsi m.in. od Montepaschi Siena, Panathinaikosu Ateny czy, a właściwie przede wszystkim, od Realu Madryt. Derby koszykarskiej Europy w ramach rozgrywek międzynarodowych przykuły wielkie zainteresowanie i okazały się próbą dla obu renomowanych klubów. Ostatecznie lepsza okazała się Barcelona udowadniając, że stopniowe budowanie zespołu latami jest skuteczniejsze, niż kilka spektakularnych transferów na raz.
- Awans do Final Four jest dla mnie i dla całej Barcelony bardzo ważny. Przeciwko Realowi rozegraliśmy jedne z najlepszych spotkań w tym sezonie. Po dwóch meczach u nas remisowaliśmy 1-1 i mało kto dawał nam szanse przed dwoma pojedynkami w Madrycie. Tymczasem bez dyskusji okazaliśmy się lepsi - wspomina najskuteczniejszy strzelec Regalu, Juan Carlos Navarro, który w stolicy Hiszpanii stanął na wysokości zadania, notując najpierw 24 punkty i osiem fauli wymuszonych, a następnie 21 oczek i sześć przewinień. - Ukradliśmy w Madrycie bilet do Paryża i jestem z siebie bardzo dumny, że miałem w tym swoją cegiełkę - dodaje Navarro.
Hiszpański obrońca już czterokrotnie uczestniczył w Final Four Euroligi. Swoją przygodę z najważniejszą imprezą dla koszykarskiej Europy rozpoczął w roku 2000, lecz turniej w Salonikach wypadł dla Katalończyków słabo - po przegranej z Maccabi Tel Awiw i Efesem Pilsen Stambuł zajęli czwarte miejsce. - Niewiele pamiętam sprzed dekady. Grałem wtedy mało, byłem jeszcze niedoświadczonym zawodnikiem. Lepiej oczywiście wspominam rok 2003 - uśmiecha się koszykarz. Wówczas gospodarzem turnieju była właśnie Barcelona, więc Navarro i jego kolegom w sięgnięciu po tytuł pomagały przysłowiowe ściany. - To było piękne uczucie. Nie byłem wówczas jeszcze graczem pierwszoplanowym, ale istotnym dla tamtej drużyny, w której grały gwiazdy takie jak Dejan Bodiroga czy Gregor Fucka - wspomina "La Bomba".
Pierwsze skrzypce Navarro zaczął grać w drużynie nieco później, tuż przed swoim wyjazdem do NBA. W roku 2006 koszykarz rzucał w Final Four przeciętnie 15 oczek, lecz Barcelona przegrała oba spotkania i ponownie zajęła czwarte miejsce. Rok temu zaś Katalończycy wywalczyli brązowy medal. Wówczas w półfinale przegrali z CSKA Moskwa i teraz będą mieli okazję do rewanżu. - To będzie specjalny mecz i musimy zrobić wszystko by oni nie wygrali z nami drugi raz z rzędu. Będzie oczywiście bardzo ciężko bo Rosjanie nie znaleźli się w Paryżu przypadkiem - tłumaczy 30-letni rzucający obrońca.
Aż dziesięciu koszykarzy Regalu FC Barcelona miało już styczność z Final Four, więc doświadczenie to z pewnością będzie nie do przecenienia. Aczkolwiek jedna z najważniejszych postaci zespołu, 20-letni rozgrywający Ricky Rubio jeszcze nigdy nie poczuł atmosfery tego turnieju. - Przecież to dla niego żaden problem. On już brał udział w Final Four ULEB Cup przed dwoma laty, a także zdobył złoty medal Mistrzostw Europy, więc presja wielkich imprez nie jest mu obca. Poza tym każdy z nas wspomaga go jak może. Dużo rozmawiamy i wiem, że Ricky poradzi sobie z rozgrywaniem, tak jak to robi co tydzień w ACB - wyjaśnia kapitan Barcelony.
Zapytany o to, co czuje przed zbliżającą się imprezą w stolicy Francji, Navarro odpowiada bez wahania. - Pozytywny dreszcz zapowiadający sporą dawkę adrenaliny i wielkie emocje od pierwszego do ostatniego akcji - mówi zawodnik, wyjaśniając po chwili - Jednym z powodów, dla których zdecydowałem się wrócić do Barcelony z NBA, była chęć pomocy ukochanemu klubowi w wywalczeniu złotego medalu Euroligi. I czuję, że właśnie jesteśmy na dobrej drodze. Potrzebujemy jeszcze dwóch kroków, choć tak naprawdę inne zespoły mają ten sam cel - zapowiada Navarro.