Final Four Euroligi: Bo McCalebb debiutuje w turnieju

Jednym z powodów, dla których Partizan Belgrad ponownie, po raz pierwszy od dwunastu lat, zagościł w Final Four Euroligi jest amerykański rozgrywający Bo McCalebb. 25-letni absolwent uczelni New Orlean to prawdziwy mózg serbskiej ekipy, który choć nie ma doświadczenia gry w turniejach o wysoką stawkę, wierzy, że dzięki swoim umiejętnościom jego drużyna jest w stanie sprawić niejedną niespodziankę.

- To naprawdę ekscytujące. W zeszłym roku, kiedy grałem w malutkim zespole w Turcji, zawsze oglądałem mecze Euroligi w telewizji, a moi koledzy z drużyny mówili mi: "To powinien być twój cel, Bo..." - rozpoczyna swoją wypowiedź Bo McCalebb, rozgrywający Partizana Belgrad, dzięki któremu serbska drużyna awansowała do Final Four po raz pierwszy od roku 1998. Amerykański koszykarz zapisał się na stałe w kartach historii klubu i jest uczestnikiem największej sensacji w Eurolidze w ciągu ostatnich kilku lat. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy zespół, który jest outsiderem, eliminuje pod drodze największe marki Europy i melduje się w najważniejszym turnieju?

W TOP 16 Partizan Belgrad okazał się lepszy m. in. od obrońcy trofeum sprzed roku, Panathinaikosu Ateny, zaś w ćwierćfinale play-off ograł budowane za wielkie pieniądze Maccabi Tel Awiw. W pamięć zapada zwłaszcza pierwsze spotkanie tamtej konfrontacji. - Przegrywaliśmy już różnicą 21 oczek w pierwszej połowie, wszyscy stawiali na Izraelczyków, ale nas to nie obchodziło. Zaczęliśmy bronić jak zespół, graliśmy z zaangażowaniem i staraliśmy się robić dokładnie to, co powiedział nam trener. Pamiętam jego słowa: "Kontrolujcie tempo gry". Ostatecznie wygraliśmy spotkanie ośmioma punktami - opowiada McCalebb, dodając po chwili: - W tamtym momencie, gdy urwaliśmy jeden mecz w Tel Awiwie, wiedziałem, że awansujemy dalej.

Amerykanin rozegrał wówczas kapitalne zawody, notując 12 punktów, 10 zbiórek i sześć asyst, co dało mu łącznie 24 oczka evaluation. Po kilku tygodniach nie przecenia jednak swojego wkładu w zwycięstwo. - Grałem po prostu dobrą koszykówkę i starałem się robić to, co do mnie należy. Nie byłoby mnie jednak w tym miejscu, gdyby nie pewna osoba. Mówię tutaj oczywiście o naszym trenerze - tłumaczy rozgrywający, wyjaśniając, że opiekun Partizana Dusko Vujosević miał największy wpływ na jego rozwój. - Wszyscy wiedzą, że to świetny szkoleniowiec. On naprawdę lubi pracować z zawodnikami i sprawiać, że ich umiejętności cały czas się podnoszą. Daje ci pewność siebie i wtedy zdajesz sobie sprawę, że nawet jak nawalisz, to i tak możesz poprawić się w następnej akcji - wyjaśnia McCalebb.

Półfinałowym przeciwnikiem Partizana będzie Olympiacos Pireus, faworyt nie tylko tej pary, ale i całego turnieju Final Four 2010 w Paryżu. Koszykarze z Serbii nie zamierzają jednak na sam dźwięk nazwy greckiego zespołu usiąść na parkiecie i poddać się bez walki. Zapytany o receptę na sukces, McCalebb odpowiada: - Nie możemy pozwolić im odskoczyć na większą przewagę niż kilka oczek. To po pierwsze, bo jeśli uda im się szybko zrobić osiem-dziesięć punktów przewagi, wówczas będziemy w tarapatach. Olympiacos to klasowy rywal, ale mają podobny styl jak Maccabi, które już pokonaliśmy, o czym wspominałem. Nie możemy ponadto dopuścić do tego, by oni się rozpędzili, grali z kontry, bo wtedy nas zabiją. Będziemy więc spowalniać tempo gry i spróbujemy nie dopuszczać ich do łatwych pozycji rzutowych.

Atutem Partizana w walce z ekipą z Pireusu będzie podkoszowy tercet Aleks Marić - Jan Vesely - Slavko Vranes, który do spółki zdobywa około 30 punktów i 20 zbiórek w każdym meczu. - Aleks to obecnie prawdopodobnie najlepszy środkowy w Eurolidze. Slavko z kolei jest niezastąpiony w obronie, bo wystarczy, że pojawia się pod koszem ze swoim wzrostem 230 centymetrów, a rywale po prostu muszą przełożyć akcenty na obwód - zauważa McCalebb, dla którego najbliższy turniej będzie najważniejszym w karierze.

- Gram w koszykówkę odkąd tylko pamiętam, ale nigdy nie byłem częścią drużyny, która naprawdę walczyła o najwyższe cele. Zawsze byłem świetnym strzelcem, ale bez należytego wsparcia nie potrafiłem wygrać żadnego trofeum. Teraz mam wokół siebie fantastycznych zawodników i wiem, że jako rozgrywający potrafię zagrać tak, by oni wszyscy wspięli się na wyżyny swoich umiejętności. Wygraliśmy z Partizanem Ligę Adriatycką, teraz kolej na Euroligę - zapowiada odważnie McCalebb.

Źródło artykułu: