NBA: Nie ma mocnych na Howarda, osiem minut Gortata

Koszykarze Mike'a Woodsona w kolejnym meczu serii zagrali dużo lepiej niż na jej otwarcie. Nie wystarczyło to jednak, aby pokonać dobrze usposobionych rzutowo (56 procent z gry) koszykarzy Orlando Magic.

Łukasz Brylski
Łukasz Brylski

Pierwsza kwarta przebiegła planowo dla miejscowych. Drużyna prowadzona przez Stana Van Gundy'ego kontrolowała to co się działo i wygrała tą odsłonę 32:27. Kibice zastanawiali się, czy powtórzy się sytuacja sprzed kilku dni, kiedy ich pupile zdeklasowali Jastrzębie. Zawodnicy z Atlanty pomni tamtych wydarzeń zwarli swoje szeregi i przystąpili do ofensywy. Dobrze pod koszem grał najskuteczniejszy pośród Hawks Al Horford (24 pkt, 10 zb), który wspierany był między innymi przez Joe Johnsona (19 pkt i Jamala Crawforda (23 pkt).

Goście wykorzystali przestój w grze Magic i na siedem minut przed przerwą uciekli na osiem oczek (44:36). - W pierwszej połowie nam nie szło, ale i tak byliśmy w grze. Po przerwie wróciło stare dobre Orlando - powiedział Vince Carter. W trzeciej kwarcie gra się wyrównała i prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Kiedy z dystansu trafił Crawford wydawało się, że przed ostatnią częścią pojedynku zostanie ono po stronie gości, wraz z syreną obwieszczającą koniec trzeciej ćwiartki celną trójką popisał się Jameer Nelson. - To zagranie pobudziło nas do jeszcze lepszej gry - stwierdził trener Van Gundy.

Trudno nie zgodzić się z jego słowami, ponieważ Magic przeszli do ofensywy. Raz po raz trafiali do kosza. W ciągu pięciu minut zanotowali run 19:2, który pozwolił im osiągnąć najwyższą przewagę w meczu (19 oczek). Ten okres koncertowej gry Orlando przesądził o wygranej drużyny z Florydy.

- Teraz czekają nas mecze u siebie. Tak idzie nam zdecydowanie lepiej. Zobaczymy jacy oni (Magic - przyp. aut.) będą mocni na wyjeździe - powiedział Mike Woodson.

Dwight Howard zdominował strefę podkoszową. Środkowy Magic na swoim koncie zapisał 29 punktów (8/9 z gry) i 17 zbiórek. Howardowi w świetnej grze nie przeszkodziło krwawienie z nosa po uderzeniu Horforda. Lider Orlando po krótkiej przerwie wrócił i nadal brylował na parkiecie.

Oprócz niego trzech innych graczy zdobyło przynajmniej 20 oczek - Carter, Rashard Lewis i Nelson.

Marcin Gortat zagrał osiem minut. Rzucił 2 punkty, miał tyle samo zbiórek. Zaliczył także przechwyt, stratę i trzykrotnie faulował rywali.


Orlando Magic - Atlanta Hawks 112:98 (32:27, 17:30, 35:26, 28:15)

Orlando: Dwight Howard 29 (17 zb), Vince Carter 24, Jameer Nelson 20 (6 as), Rashard Lewis 20 (6 as), Mickael Pietrus 13, Marcin Gortat 2, Jason Williams 0, J.J. Redick 0, Brandon Bass 0, Ryan Anderson 0.

Atlanta: Al Horford 24 (10 zb), Jamal Crawford 23, Joe Johnson 19, Josh Smith 18 (9 zb), Marvin Williams 9 (11 zb), Mike Bibby 3, Jason Collins 2, Maurice Evans 0, Zaza Pachulia 0, Randolph Morris 0.

Stan rywalizacji: 2:0 dla Orlando

http://www.sportowefak...play-2010/ " target=_blank>->Zobacz terminarz play off<-

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×