Łokieć? Nie ma takiego tematu. LeBron James może czuje lekki ból w tym miejsce, ale podczas piątkowego spotkania przeciwko Boston Celtics w ogóle nie dał po sobie nic znać. Dowód? 21 punktów w samej pierwszej kwarcie! Dla porównania cały Boston w tej części gry uzbierał tylko 17 oczek.
- Wiem, że teraz będzie dużo rozmów na temat mojego łokcia. Jestem tutaj jednak, aby grać w koszykówkę i dawać mojej drużynie szanse na zwycięstwo. Wiedzieliśmy jak ważny był fakt, aby wyjść i zagrać agresywnie, po tym jak odpuściliśmy mecz 2 - mówił bohater Cavs, który w sumie zgromadził 38 punktów, osiem zbiórek i siedem asyst.
Od początku gra nie układała się gospodarzom. Przestrzelili 10 z pierwszych 13 rzutów w meczu, notując ledwo 27. proc. skuteczności w tej części spotkania. Co gorsza, równie źle wyglądała ich defensywa, do tej pory będąca filarem Celtów. Goście szybko wysforowali się na 21-punktowe prowadzenie, a w całych zawodach ich skuteczność okazałą się niewiele gorsza od 60. proc.
- Świetnie oglądało się LeBrona, który od początku nadawał ton temu spotkaniu. A reszta drużyny za nim podążyła - cieszył się Mike Brown, trener najlepszej ekipy sezonu zasadniczego.
Bardziej niż rozmiary porażki, miejscowych boli fakt, że oddali inicjatywę w tej serii. Cavs prowadzą już 2:1, a to właśnie oni posiadają przewagę parkietu. Jeśli podopieczni Doca Riversa chcą się jeszcze liczyć w walce o awans, muszą koniecznie pokonać rywala w niedzielę.
- To było okropne. Nie graliśmy z taką samą intensywnością. Oni grali jakby to był decydujący, siódmy mecz - grzmiał Rivers po najgorszej porażce Bostonu w historii play off.
Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 95:124 (17:36, 26:29, 27:31, 25:28)
Boston: Kevin Garnett 19, Rajon Rondo 18, Paul Pierce 11, Nate Robinson 11, Tony Allen 10, Ray Allen 7, Kendrick Perkins 5, Glen Davis 5, Shelden Williams 4, Michael Finley 3, Rasheed Wallace 2, Marquis Daniels 0.
Cleveland: LeBron James 38, Antawn Jamison 20 (12 zb), Delonte West 14, Mo Williams 12, Shaquille O’Neal 12, Anthony Parker 11, Anderson Varejao 6, J.J. Hickson 5, Leon Powe 4, Daniel Gibson 2, Jamario Moon 0.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Cleveland
- Myślę, że bezpiecznie jest powiedzieć, że to mógł to być najlepszy występ w czwartej kwarcie jaki kiedykolwiek widziałem w play off - jeśli takie słowa wypowiada prawie 38-letni Grant Hill, to znaczy, że musiało się wydarzyć coś niezwykłego. I owszem, a bohaterem Słońc okazał się Goran Dragić.
24-letni Słoweniec, który w czwartek obchodził swoje urodziny rozegrał swój najlepszy mecz w krótkiej jeszcze karierze na parkietach NBA. Zdobył 23 ze swoich 26 punktów w czwartej kwarcie, wykorzystując w całym meczu 10 z 13 rzutów z gry! - On jest moją sekretną bronią - cieszył się po meczu Alvin Gentry, trener Suns.
Goran Dragić? Kibice San Antonio Spurs zastanawiali się kim jest ten tajemniczy koszykarz, bowiem do tej pory nie mieli z nim styczności. To młody chłopak ze Słowenii, gdzie koszykówka jest niemalże sportem narodowym. W młodości chciał kopać piłkę, lecz kontuzja zmusiła go do… zmiany dyscypliny. Swój warsztat doskonalił w dwóch klubach z Lublany, jednak w tym najważniejszym - Olimpiji - zagrał dopiero w sezonie 2007/2008. Od piątku jego nazwisko zapewne jest już znane wszystkim w NBA.
Radość i uśmiechy na twarzach gości z Arizony byłyby nie do pomyślenia jeszcze w pierwszej połowie. Ostrogi wyszły na prowadzenie 39:21 i wydawało się, że kontrolują wydarzenia na parkiecie. Tymczasem zamierzonych skutków nie przyniosła zamiana George’a Hilla na Tony’ego Parkera, który miał 5/17 z gry. Duncan mylił się z linii rzutów wolnych - 5/12, a o kolejnym fatalnym występie Richarda Jeffersona nie warto już wspominać (4 pkt, 1/9 z gry).
- Zdecydowanie to stracona szansa - krótko skwitował Duncan, który wie dobrze, że w historii play off jeszcze żadna drużyna nie podniosła się ze stanu 0:3. Tym samym można już powoli gratulować koszykarzom z Arizony awansu do finału Konferencji Zachodniej. Ciekawe kto na to stawiał przed początkiem sezonu? Oczywiście oprócz wiernych fanów Słońc.
San Antonio Spurs - Phoenix Suns 96:110 (28:19, 22:25, 22:27, 24:39)
San Antonio: Manu Ginobili 27, Tim Duncan 15 (13 zb), Antonio McDyess 12 (10 zb), Matt Bonner 11, Tony Parker 10, George Hill 8, DeJuan Blair 6, Richard Jefferson 4, Garrett Temple 3, Keith Bogans 0.
Phoenix: Goran Dragić 26, Jason Richardson 21, Grant Hill 18, Steve Nash 16, Leandro Barbosa 13, Channing Frye 9, Amare Stoudemire 7, Jarron Collins 0, Jared Dudley 0, Louis Amundson 0.
Stan rywalizacji: 3:0 dla Phoenix