What’s going on Qyntel?

Asseco Prokom Gdynia po dwóch półfinałowych spotkaniach Tauron Basket Ligi prowadzi z Treflem Sopot 2:0. Podopieczni Tomasa Pacesasa w tych dwóch pierwszych meczach nie mogli jednak liczyć na swojego lidera Qyntela Woodsa, który kompletnie zawodzi w tej serii, a na dodatek we wtorkowym pojedynku podkręcił staw skokowy i musiał zakończyć swój udział w meczu przedwcześnie. Co dzieje się z największą gwiazdą polskich parkietów?

W pierwszym półfinałowym spotkaniu Asseco Prokom Gdynia pokonało Trefla Sopot 82:74, a Qyntel Woods w trakcie 24 minut wywalczył 4 punkty (2/4 za 2 i 0/4 za 3), 6 zbiórek, przechwyt i asystę. Taki występ bardzo zaniepokoił trenera zespołu Tomasa Pacesasa, który był wręcz przerażony grą swojego lidera. - Jestem przerażony grą Woodsa. Mam nadzieję, że to tylko taki jeden przypadek, jak już to zdarzało się w przeszłości i w następnym spotkaniu wszystko będzie już w porządku - mówił opiekun gdyńskiego zespołu po pierwszym meczu. Co jednak musiał sobie pomyśleć o Woodsie po drugim, w którym jego filar nie tylko zagrał na 0, ale i zszedł z parkietu z powodu kontuzji stawu skokowego? W meczu numer dwa amerykański skrzydłowy spudłował wszystkie rzuty z gry (0/4 za 2 i 0/1 za 3), miał 2 zbiórki, 2 asysty, przechwyt, blok i stratę. Jedyne nad czym dumał Pacesas po tym meczu, to uraz Woodsa. - Kontuzja Woodsa martwi. Musimy zobaczyć jak poważny jest to uraz - ocenił wszystko.

Średnie Qyntela Woodsa w półfinałowej serii to 2 punkty, 4 zbiórki 1,5 asysty. Takie wskaźniki z pewnością nie przystają największej gwieździe nie tylko Asseco Prokom Gdyni, ale i całej Tauron Basket Ligi. I nie chodzi tutaj bynajmniej o jakąś fantastyczną postawę sopocian w defensywie przeciwko Amerykaninowi, gdzie dwoi i troi się Marcin Stefański. Śmiem wątpić bowiem w to, czy ktokolwiek w całej TBE jest w stanie zatrzymać Woodsa. MVP ubiegłorocznych finałów nie ma bowiem problemów z uzyskaniem pozycji do rzutów. Woods najzwyczajniej w świecie pudłuje rzuty, które w normalnej dyspozycji trafiałby pewnie z zamkniętymi oczami.

Co zatem spowodowało taką obniżkę formy zawodnika, który prowadził w tym sezonie Asseco Prokom Gdynię do triumfów nad takimi zespołami, jak Real Madryt, CSKA Moskwa czy Olympiakos Pireus? Swego czasu jeden z najwybitniejszych rozgrywających Europy Sarunas Jasikievicius stwierdził pewną rzecz. - Nie mam już motywacji do walki na europejskich parkietach. Wygrałem wszystko co mogłem, dlatego muszę spróbować czegoś innego - mówił popularny "Saras", po czym zamienił Europę na ligę NBA. Czy to owy brak motywacji po odpadnięciu z Euroligi i braku rywalizacji z najlepszymi na Starym Kontynencie jest powodem obniżki formy Woodsa? Być może dla niego samego kolejny triumf w polskiej lidze nie jest już wart stuprocentowego zaangażowania i ambicji?

Na zdecydowaną zwyżkę formy swojego lidera liczy jednak bardzo mocno sztab szkoleniowy Asseco Prokomu. Co prawda gdyńska drużyna dysponuje bardzo szerokim i wyrównanym składem, ale z Qyntelem Woodsem w jego najlepszej dyspozycji będzie z pewnością grać się dużo łatwiej i wygrywać mecze spokojniej, a nie rozstrzygać ich losy dopiero w dogrywce.

W Tauron Basket Lidze Woods średnio notuje na swoim koncie 14,3 punktu, 6,1 zbiórki i 2,2 asysty na mecz.

Komentarze (0)